środa, 15 lipca 2015

dać się porwać...


zdj:flickr/Jmos®/Lic CC
(Mt 11,20-24)
Jezus począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie.

Mili Moi...
No i kolejny dzień, w którym nie mam się czym pochwalić jeśli chodzi o jakieś szlachetne zajęcia. Ciągle zbieram siły, bo każda praca, którą mam na myśli, zajmie mi z pewnością wiele czasu i jej rozpoczęcie musi taką perspektywę przewidywać... Bo choćby takie sprzątanie klasztoru... Tak, tak... W zeszłym roku to już było... Ale zapewniałem wówczas, że pracy mi nie zabraknie na lata całe i podtrzymuję tę opinię. Jest jeszcze kilka miejsc, do których muszę wkroczyć... Czy kontynuacja pisania pracy... Aż strach pomyśleć...

 Ale żeby już nie było tak całkiem bezproduktywnie, to pojechałem dziś do sklepu po okienne klimatyzatory. Oczywiście nie znalazłem tych, których szukałem, ale zaintrygowany faktem, że jeden z poszukiwanych stał rozpakowany gdzieś na półce, zapytałem miła panią, czy nie ma ich gdzieś więcej... I zaczęło się... Stała się rzecz najpiękniejsza i najgorsza zarazem... Bo pani postanowiła mi pomóc. Wyjaśniła mi najpierw, że to nie jej dział, ale ona zaraz poszuka kogoś z tego działu... Odnalazła i wraz z miłym panem udali się na poszukiwania po sklepie, po którym możnaby z pewnością ciężarówką pojeździć... Pani wróciła, ale poszukiwania wciąż trwały. Żeby mnie jakoś usatysfakcjonować, pani zaproponowała mi inny klimatyzator, dużo droższy od wybranego przeze mnie, ale jak dla mnie, pani była w stanie obniżyć cenę do takiej samej, jak za wybrany przeze mnie... Po drodze zaproponowała mi kawkę... Czekaliśmy nadal, a pani prowadziła ze mną ożywioną rozmowę... To znaczy ona głównie mówiła, a ja słuchałem, ponieważ jej dość niekonwencjonalny układ uzębienia uniemożliwiał mi zrozumienie większości informacji. W żadnym wypadku nam to jednak nie przeszkadzało. A pani miała naprawdę ogromnie dużo determinacji, żebym wyszedł ze sklepu zadowolony... Po 45 minutach okazało się jednak, że towaru nie ma... Po licznych westchnięciach niedowierzania pani postanowiła sprawdzić w innych sklepach tej sieci. Ale tu znów okazało się, że potrzebna pomoc. Pojawiła się przy nas ciemnolica Wenus, która arcyderdecznie przejęła moją sprawę i zadzwoniła... Tam zaczęli szukać kogoś, kto odpowiada za ten asortyment... Potem było szukanie asortymentu... Ale kiedy już znaleźli, nowozaangażowana piękność zażądała, żeby towar czekał na mnie przygotowany, bo ona nie chce, żebym musiał w drugim sklepie spędzić tyle samo czasu, ile u nich... I tak w istocie się stało... Po 90 minutach stałem się szczęśliwym posiadaczem dwóch nowiuśkich okiennych klimatyzatorów... Można? Można... :)

A Słowo uzmysłowiło mi, że ten wyrzut Jezusa brzmi jeszcze bardziej dotkliwie wobec nas, współczesnych, niż wobec ówczesnych adresatów Jego słów. Oni znali Jezusa dwa - trzy lata. My znamy Go dwadzieścia wieków. Ileż przez ten czas doświadczeń, ile znaków, ilu świadków. A nam wciąż to nie wystarcza. Poszukujemy potwierdzenia i nie wahamy się żądać, aby Pan objawiał się nam na naszych zasadach.

Ileż to razy słyszałem - uwierzyłbym, gdyby tylko Bóg... I tu wielka różnorodność oczekiwań... Począwszy od wyeliminowania ze świata cierpienia dzieci, poprzez globalny pokój, aż po bardziej osobiste i spersonalizowane żądania. Wśród już wierzących wcale nie jest inaczej... Oczywiście granica jest gdzie indziej, ale najczęściej jest... A oczekiwania zwykle wyrażane są zdaniem - uwierzyłbym głębiej, gdyby tylko Bóg... Zawsze jakieś "ale", które ma się stać jakąś formą samousprawiedliwienia... Bo gdyby tylko Bóg... Nie... To wcale by nie pomogło...

Myślicie, że wśród księży jest inaczej? Sam siebie dziś pytam - dlaczego po tym wszystkim, co widziałem i co z Tobą przeżyłem, wciąż nie jesteś dla mnie całym światem? Dlaczego ciągle tyle innych spraw zajmuj moje serce? Dlaczego wciąż mi się wydaje, że coś, co zmieni moją wiarę na lepsze, umocni ją, czeka na mnie gdzieś za rogiem?

Jeśli jednak nie daję się porwać Jezusowi tym wszystkim, co dostępne jest już dziś, to nowe cuda, choćby ich była cała masa, z pewnością tego faktu nie zmienią... Dać się porwać... Oto misja ważniejsza, niż nabycie klimatyzatora... Oby nie trwało to równie długo...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz