czwartek, 12 października 2023

milczący?


(Łk 11, 5-13)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się. Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajdzie, a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą".

 

Mili Moi...
A kiedy człowiek traci wiarę w dobroć Boga, a nade wszystko w to, że jest przez Niego słyszany? Nawet nie chodzi o wysłuchane czy niewysłuchane modlitwy. Bywa, że człek ma wrażenie milczenia Najwyższego – jakaś nicość i pustka. Może się tak zdarzyć i zdarza się… Podkreślmy, że to subiektywne odczucie, bo o obiektywnych faktach mówi nam dzisiejsze Słowo. Może więc trzeba je czytać ciągle i wciąż, na nowo i jeszcze raz. Czy po to, żeby zaklinać rzeczywistość? A może po to, żeby sobie przypominać o tym, jaki On naprawdę jest…

We wtorek i środę radiowa przygoda. Jak zawsze wycieczka do Warszawy i nowy, papierowy nabytek pod tytułem – Doskonałość mnicha w pismach Doroteusza z Gazy. Dziś już pierwsze kilkadziesiąt stron za mną… Doroteusz uczy swoich mnichów wierzyć w Boga dobrego, który nawet jeśli czyni wobec nas coś nieprzyjemnego czy niezrozumiałego, to zawsze widząc w tym nasze większe dobra. Dobroć Boga jest absolutnym fundamentem i jest niezaprzeczalna. Na tym trzeba budować. Bez tego trudno.

A On dziś obiecuje wysłuchanie każdej naszej modlitwy nie poprzez udzielenie nam tego, o co prosimy, bo nie zawsze wiemy o co prosić. Ale odpowie nam poprzez udzielenie samego siebie. Każda modlitwa to zbliżenie się do Niego, to zacieśnienie relacji, to zanurzenie w Bogu. Wschód powiedziałby „przebóstwienie”. Zachód powie „dotknięcie łaski”. Nawet więc jeśli milczy, to nie zniknął. Wiernie trwa ten, który nie może przestać być dobry.

Wszystko w biegu… Dziś niby dzień przerwy po dwóch dniach w Niepokalanowie. Ale to i lekarz, i dyżur w konfesjonale, i jakieś zakupy, a wieczorem nasza klasztorna kapituła, czyli spotkanie wszystkich braci w naszych, codziennych sprawach – planowanie, regulowanie, wolne wnioski, chwila wspólnej modlitwy. A nadto przygotowani do jutrzejszego wylotu do Niemiec. Tym razem lotnisko w Dortmundzie. Potem wycieczka do Aachen, gdzie w niedzielę zaproszę w Kościele do zawierzenia się Maryi w duchu MI, a później tam właśnie oddam głos w wyborach. A od poniedziałku krótkie rekolekcje dla księży Chrystusowców. Dłuższe niż zwyczajowy dzień skupienia, bo potrwają do środy. W czwartek do domu, a od piątku rekolekcje weekendowe w Gdańsku, które właśnie się tworzą w konkrecie, choć idea od dawna w mojej głowie. Czyli jak zwykle – nie ma nudy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz