poniedziałek, 10 sierpnia 2020

a może...

(J 12, 24-26) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec".

 

Mili Moi…
Spróbowałem dziś czegoś całkiem nowego… Otóż… 4.30 pobudka. Kawka i medytacja nad Słowem Bożym. 5.40 wyjście z domu na spacerek z kijkami. 7.00 powrót, prysznic i za chwile modlitwy z braćmi. Przepełnienie endorfinami jest znaczne. Ludzi w parku śladowe ilości. Mniej rowerzystów, na których tam trzeba szczególnie uważać. Wschód słońca w poznańskiej Cytadeli „made my day”. Absolutnie same plusy. Znakomity początek dnia. Aż ubolewam, że odkryłem to tak późno – lato dobiega końca, poranki będą coraz bardziej ponure. Ale… Jeszcze nie dziś i nie jutro… 

Wczoraj wybrałem się na lotnisko. Kiedy już naprawdę mocno tęsknię za Ameryką, jadę popatrzeć na samoloty. To czasem trochę pomaga. Co więcej, jest tam ładna kaplica z Najświętszym Sakramentem, w której lubię posiedzieć, bo wiem, że z pewnością nikt tam nie zajrzy. Ale srodze się rozczarowałem. Niczym w filmie Barei, wejście na lotnisko tylko z biletem lotniczym, który trzeba okazać już przy wejściu. Nie wziąłem ze sobą, a nikt pod drzwiami nie sprzedawał, więc wróciłem tym samym autobusem. Ani kaplica, ani taras widokowy z widokiem na najczęściej pusty pas startowy, nie stały się wczoraj moim udziałem… 

Jutro do Radia nagrywać kolejne audycje… Cieszą mnie te wyjazdy, zwłaszcza kiedy otrzymujemy informacje zwrotne, z których wynika, że ktoś słucha, że się cieszy, że mu to w jakiś sposób pomaga. Po wczorajszej audycji dostaliśmy sygnał od pewnej babci, która słucha nas z piętnastoletnim wnukiem cierpiącym na Zespół Aspergera, który czeka na nasze audycje i ubolewa, że w kościele tak nie tłumaczą Pisma. Babcia twierdzi, że musieli nawet zmienić godzinę Mszy, na którą uczęszczają, ze względu na audycje. W takich chwilach człek mówi sobie – do dzieła… 

A dziś jakoś szczególnie dotknęły mnie słowa – a gdzie ja będę, tam będzie i mój sługa. Wyraźnie widzę, że mój Pan chce być „tu i teraz” i oczekuje, że ja będę z Nim. Ja tymczasem… Chciałbym być chyba zupełnie gdzie indziej. Zmiany miejsc i obowiązków nigdy nie stanowiły dla mnie problemu. Nawet, jeśli byłem bardzo związany z ludźmi, odchodziłem w nowe dość łatwo. Tymczasem… Może to po czterdziestce robi się trudniejsze. Tak czy owak – tęsknota też może być niezłym doświadczeniem krzyża i czasem sobie myślę, że tylko w łączności z krzyżem Pana jest możliwa do przeżycia. A może z niej jeszcze coś dobrego wyrośnie. Niczym z obumarłego ziarna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz