Jezus powiedział do swoich uczniów: "Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym
dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o jakiej
porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się
do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie
domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. Któż jest tym sługą wiernym i roztropnym,
którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby we właściwej porze rozdał jej
żywność? Szczęśliwy ów sługa, którego pan, gdy wróci, zastanie przy tej
czynności. Zaprawdę, powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz
jeśli taki zły sługa powie sobie w duszy: „Mój pan się ociąga z powrotem”, i
zacznie bić swoje współsługi, i będzie jadł i pił z pijakami, to nadejdzie pan
tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna. Każe
surowo go ukarać i wyznaczy mu miejsce z obłudnikami. Tam będzie płacz i
zgrzytanie zębów".
Mili Moi…
Spędzam więc ten tydzień w
Kaliszu, i choć mówią, że inteligentni ludzie się nie nudzą, to ja jednak chyba
trochę tak… Wniosek z tego jeden – z inteligencją u mnie widać coraz gorzej. Od
dwóch tygodni mam wstręt do słowa drukowanego i właściwie nie czytam. Czasem
takie chwile mnie nachodzą, choć rzadko trwają tak długo. Sióstr maleńko, więc
też nie zajmują mi wiele czasu. Klasztor na końcu miasta, więc i łazić nie
bardzo jest gdzie. Chociaż jest jakaś ścieżka rowerowo-piesza w pobliżu, ale
mało komfortowa, bo przy ruchliwej ulicy. Staram się więc z kijkami po niej
pomykać. Ale oczywiście nie robię tego, co powinienem… W zamian za to oglądam
jakieś głupoty w internecie…
I to dziś pierwsza myśl
ewangeliczna – pozwalam się okradać, bo złodziej ze mną mieszka. Czas, którego
zdecydowanie mniej spędzam w sieci, z racji na zamknięcie wszelkich portali
społecznościowych, i tak jest zbyt długi. Skąd rozproszenia na modlitwie, skąd
współczesny lęk przed ciszą, skąd pozorne życie, skąd płycizna w relacjach? Czy
nie z nadmiaru bodźców i życia rzeczywistością wirtualną. Eksperyment na całej
ludzkości, którego skutków nikt nie jest w stanie przewidzieć.
A czuwanie, do którego wzywa
Jezus, musi opierać się na kilku zasadach. Przede wszystkim „tu i teraz”. Ani
chorego nie nakarmi się przez internet, ani dziecka nie przewinie w nocy. Ci, którzy
czuwali kiedykolwiek choćby w takich sytuacjach, wiedzą jak bardzo realny był
wymiar tego czuwania. Po drugie – ten realizm domaga się bardzo konkretnej
ofiary. Czuwanie to rezygnacja – ze snu, z komfortu, z zaspokajania najpierw
moich potrzeb. A żeby to było możliwe, to musi być motyw. I to po trzecie.
Motyw, który będzie wystarczający. I tu znów nie sposób nie przywołać
najbardziej chyba sprofanowanego słowa we współczesnym języku, nadużywanego i
przekłamywanego – MIŁOŚĆ. Ona wciąż jest fundamentem chrześcijaństwa, a jej najgłębszą
treść można odnaleźć tylko w Jezusie. W Jezusie, który powróci w chwale. I
ucieszy czuwających…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz