Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie,
idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli
zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch
albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś
Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i
celnik. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie
związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić
będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są
dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".
Mili Moi…
Kilka dni temu ukończyłem
ponadpięciusetstronicową księgę listów Thomasa Mertona dotyczących życia
zakonnego i kierownictwa duchowego. Znalazłem u niego to, co zwykle – niezwykłą
świeżość i wiele ciekawych myśli. Ale ostatnie listy poprzedzają bezpośrednio
jego tragiczna śmierć w Bangkoku. Nieszczęśliwy wypadek sprawił, że został
porażony prądem. Niemniej w listach wyraża mnóstwo planów. Zamierzał osiąść jako
pustelnik na Alasce, pisał o swoich planach wydawniczych. Tyle pragnień,
przewidywań, oczekiwań… I jedna krótka chwila, która przerywa wszystko. Zatrzymanie…
Podzieliłem się tą
obserwacją wczoraj z Maciejem, moim kompanem od audycji i z Tadeuszem, naszym
realizatorem, który sprawia również, że te audycje nadają się ostatecznie do
słuchania – czyści, klei, obrabia. Podumaliśmy nad przemijalnością ludzkiego
losu. A godzinę później… Tadeusz miał rozległy udar mózgu i w stanie ciężkim przebywa
w szpitalu. Proszę Was, zawierzcie go Jezusowi – niech Jego wola wypełni się jako
w niebie, tak i na ziemi. A Tadeusz i jego rodzina niech poczują się
zaopiekowani, bezpieczni w sercu Jezusa.
Kto wie, czy wczoraj nie złożyliśmy
ostatniej wizyty w naszej, franciszkańskiej rozgłośni. Tadeusz był jedynym
człowiekiem, który odpowiadał za montaż. Z pewnością tymczasem trzeba szukać
kogoś nowego. A czas jest najgorszy, bo po kapitule prowincjalnej zmienił się dyrektor.
Przejmuje więc radio w jakimś kryzysie, z którego będzie musiał je wyprowadzić.
Czy miejsce dla nas się tam jeszcze znajdzie? Nie wiem… Chcielibyśmy, bo dla
nas to duża frajda… Ale trudno cokolwiek przewidywać. Z pewnością czeka nas jakaś
przerwa…
A Słowo dziś uzmysłowiło
mi, że nie lubię upominać… Ale nie tylko dlatego, że to trudne czy wymagające.
Również dlatego, żeby… samemu nie być upominanym. No bo skoro ja się ciebie nie
czepiam, to i ty mógłbyś… Bożek „świętego spokoju” rozpanoszył się w tym
świecie i w moim życiu ma też chyba swoje małe sanktuarium. Bzdurki w stylu –
niech każdy robi to, co mu się wydaje słuszne, sugerują, że albo nie istnieje
żadna obiektywna prawda, albo jest tak wieloznaczna, że jej interpretacje mogą być
skrajnie różne i zależą od przyjętego, wygodnego dla mnie światopoglądu. Jeśli
zaś Prawda istnieje, to i Jej wskazania obowiązują – wszystkich dokładnie tak
samo. A to daje nam pewną podstawę do upominania siebie nawzajem – błądzisz, odchodzisz
od Prawdy, wróć… Upomnieć to jedno, ale usłyszeć upomnienie… To już zupełnie
inny problem. Kto wie, czy nie znacznie, znacznie trudniejszy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz