środa, 12 sierpnia 2020

myśląc o kresie...

(Mt 18,15-20)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".

 

Mili Moi…
Kilka dni temu ukończyłem ponadpięciusetstronicową księgę listów Thomasa Mertona dotyczących życia zakonnego i kierownictwa duchowego. Znalazłem u niego to, co zwykle – niezwykłą świeżość i wiele ciekawych myśli. Ale ostatnie listy poprzedzają bezpośrednio jego tragiczna śmierć w Bangkoku. Nieszczęśliwy wypadek sprawił, że został porażony prądem. Niemniej w listach wyraża mnóstwo planów. Zamierzał osiąść jako pustelnik na Alasce, pisał o swoich planach wydawniczych. Tyle pragnień, przewidywań, oczekiwań… I jedna krótka chwila, która przerywa wszystko. Zatrzymanie…

Podzieliłem się tą obserwacją wczoraj z Maciejem, moim kompanem od audycji i z Tadeuszem, naszym realizatorem, który sprawia również, że te audycje nadają się ostatecznie do słuchania – czyści, klei, obrabia. Podumaliśmy nad przemijalnością ludzkiego losu. A godzinę później… Tadeusz miał rozległy udar mózgu i w stanie ciężkim przebywa w szpitalu. Proszę Was, zawierzcie go Jezusowi – niech Jego wola wypełni się jako w niebie, tak i na ziemi. A Tadeusz i jego rodzina niech poczują się zaopiekowani, bezpieczni w sercu Jezusa.

Kto wie, czy wczoraj nie złożyliśmy ostatniej wizyty w naszej, franciszkańskiej rozgłośni. Tadeusz był jedynym człowiekiem, który odpowiadał za montaż. Z pewnością tymczasem trzeba szukać kogoś nowego. A czas jest najgorszy, bo po kapitule prowincjalnej zmienił się dyrektor. Przejmuje więc radio w jakimś kryzysie, z którego będzie musiał je wyprowadzić. Czy miejsce dla nas się tam jeszcze znajdzie? Nie wiem… Chcielibyśmy, bo dla nas to duża frajda… Ale trudno cokolwiek przewidywać. Z pewnością czeka nas jakaś przerwa…

A Słowo dziś uzmysłowiło mi, że nie lubię upominać… Ale nie tylko dlatego, że to trudne czy wymagające. Również dlatego, żeby… samemu nie być upominanym. No bo skoro ja się ciebie nie czepiam, to i ty mógłbyś… Bożek „świętego spokoju” rozpanoszył się w tym świecie i w moim życiu ma też chyba swoje małe sanktuarium. Bzdurki w stylu – niech każdy robi to, co mu się wydaje słuszne, sugerują, że albo nie istnieje żadna obiektywna prawda, albo jest tak wieloznaczna, że jej interpretacje mogą być skrajnie różne i zależą od przyjętego, wygodnego dla mnie światopoglądu. Jeśli zaś Prawda istnieje, to i Jej wskazania obowiązują – wszystkich dokładnie tak samo. A to daje nam pewną podstawę do upominania siebie nawzajem – błądzisz, odchodzisz od Prawdy, wróć… Upomnieć to jedno, ale usłyszeć upomnienie… To już zupełnie inny problem. Kto wie, czy nie znacznie, znacznie trudniejszy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz