środa, 10 października 2018

On, nie ja...


Photo by JD Mason on Unsplash
(Łk 11, 1-4)
Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: "Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów". A On rzekł do nich: "Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie".


Mili Moi…
Wczoraj rozpoczęliśmy u sąsiadów karmelitów Wieczory dla Zakochanych, które mam radość współprowadzić z animatorami Spotkań Małżeńskich. Już w drodze „śledziłem” pewną parę, co do której miałem podejrzenia, że zmierzają w tym samym co ja kierunku. Opleceni wokół siebie, zwiastujący całemu światu jak jest cudownie kochać i być kochanym. A ja przez całą drogę się zastanawiałem – jak to możliwe, że w tym splocie nie plączą im się nogi, że się nie przewracają? Ale zupełnie poważnie mówiąc zapisało się na te spotkania szesnaście par. Atmosfera miłości w powietrzu – trzymanie się za ręce, powłóczyste spojrzenia. Super jest na to patrzeć i w tym uczestniczyć. A jeśli uda się im jeszcze coś dobrego przekazać, będzie znakomicie. To chyba jednak taka grupka szukających czegoś więcej. Wszak to dziewięć tygodni, a każde spotkanie to niemal trzy godziny. Młodość, radość, entuzjazm… No i „starzy wyżeracze” po drugiej stronie – eksperci z wieloletnim stażem, uczciwie pracujący nad swoją relacją. Ich też słucha się z wielką przyjemnością.

A dziś mamy w naszym klasztorze dzień skupienia. Temat – Ale nas zbaw ode złego… Konferencja, wspólna Eucharystia. To buduje i zacieśnia więzy braterstwa. Dobrze być razem przed Panem. A nasza wiara, dokładnie jak wiara każdego chrześcijanina, rodzi się ze słuchania. Oby więc było tego słuchania jak najwięcej.

Myślę dziś o modlitwie, której można się nauczyć. I nie chodzi przecież o formułę, ile raczej o styl. To jest pierwsza rzecz, która mi staje przed oczami jako swoisty wyrzut. Bo przecież tak łatwo ograniczyć się do tego, co człek już umie, do znanych i lubianych metod. Ale czy nasza modlitwa również nie jest drogą – po której się idzie, a nie na której się mieszka? Powinien więc następować rozwój. Chodzenie po drodze zakłada aktywność, nie bierność – aktywność ucznia, który chce poznawać, wiedzieć, który szuka.

A czego uczy Jezus? Stawiania w centrum Boga… I to dla mnie nieustannie odkrywcze, bo mam taką dość powszechną chyba tendencję, żeby siebie stawiać w centrum. Panie, przyszedłem do Ciebie, więc zajmijmy się tym moim życiem… Tymczasem Jezus mówi – zajmijmy się Bożym życiem… Najpierw sprawy Ojca – święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja. Najpierw On, przede wszystkim On… Modlitwa to twoje spotkanie z Nim, a nie ze sobą w Jego obecności. A gdyby tak pozwolić Jemu narzucać tematy… A gdyby tak nie rozpoczynać od omawiania moich spraw. Byłoby w ogóle o czym gadać? To tylko przyczynek do tego jak wiele musze się jeszcze nauczyć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz