czwartek, 25 października 2018

aby zapłonął...


Photo by Cristian Newman on Unsplash
(Łk 12, 49-53)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowe".

Mili Moi…
Dziś był dobry i pracowity dzień. Po pierwsze napisałem swoją pierwszą recenzje artykułu naukowego. Zajęło mi to dwie godziny. Człek nie ma wprawy. Wszystkie elementy chce zawrzeć. Waży każde słowo.

Poza tym ogarnąłem trzy tematy na spotkania w ramach Wieczorów dla Zakochanych. Najbliższy wtorek to „mój” wieczór. Przypadły mi w udziale tematy pobożne – wiara, postawy chrześcijańskie, modlitwa w naszym związku. Oczywiście główną role odgrywają małżonkowie, którzy dzielą się z młodymi swoim życiem. Ale i ksiądz ma czas na kilka słów.

No i jeszcze dwa miłe telefony. Pierwszy od sióstr felicjanek, które proszą o poprowadzenie dni formacyjnych dla ich juniorystek. Dzwonią, bo siostry serafitki powiedziały im, że może ten gość ma coś do powiedzenia. I to najskuteczniejszy dział reklamy – tak zwana fama… A ja się cieszę. Wszak głoszenie to moja największa miłość. A jedna z sióstr z Kenii, więc dobrze, że ojciec zna angielski, bo może być potrzebny (no to już mnie całkiem rozbawiło). Drugi telefon od dyrektora Radia Niepokalanów – że super byłoby gdybym jakąś autorską audycję u nich poprowadził. Wracają dawne dzieje. Kiedyś już to robiłem. Oczywiście również się zgodziłem, wszak medium radiowe do głoszenia znakomite… Innymi słowy nie ma nudy…

A przed chwilą wróciłem ze spowiedzi od sióstr franciszkanek. Zmieniliśmy godzinę posługi, dzięki czemu miałem niemal nocną przejażdżkę tramwajem. Popatrzyłem na studentów, posłuchałem ich rozmów i wróciłem do dzisiejszej Ewangelii – przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby on już zapłonął… Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam…

Wulgarny, rozwrzeszczany, nietrzeźwy świat. Głodny miłości i sensu. Dzieci Boga, w których ogień przygasł. Umiłowani przez Jezusa, którzy doświadczają przerażającego, nie-Bożego rozłamu w samych sobie, rozłamu między pragnieniami, a możliwościami; między ambicjami, a gotowością do ponoszenia ofiar; między ideałem, a beznadzieją. Smutny świat, choć tak zajęty zabawą, że zdaje się nie widzieć owego smutku wyzierającego z tak wielu twarzy dziś przeze mnie mijanych ludzi. Marana Tha! Przyjdź Panie Jezu! Może już czas…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz