poniedziałek, 1 maja 2017

w Bostonowie...

zdj:flickr/Tracy Lee Carroll/Lic CC
(Łk 24,13-35)
Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Zapytał ich: Cóż takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli. Na to On rzekł do nich: O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Mili Moi…
Dziś o poranku dotarłem do Bostonu. Rozpoczynam tu czterodniowe rekolekcje ewangelizacyjne. Bardzo mnie to cieszy, bo nie za wiele okazji do głoszenia rekolekcji w tym świecie, w którym żyję. Przyjęcie serdeczne. Pierwszy raz w życiu chyba lud klaskał po zakończonej nauce rekolekcyjnej. Oczywiście to nie jest powód do radości. Największym byłoby gdyby ktoś przejął się tym głoszonym Słowem. Ale może jest jakaś szansa, bo najpiękniejszym momentem dnia była ta chwila, kiedy rosłe chłopy podchodziły do mnie mówiąc – no i co ojciec narobił? Będę musiał teraz zmieniać plany na jutro, bo wciągnęło mnie to, co ojciec mówił… Oby wciągało jak najskuteczniej…

Ostatnie dni to kilka ciekawych wydarzeń. W czwartek na przykład byłem w Lancaster na przedstawieniu biblijnym o Jonaszu. Teatr w krainie amiszów jak zawsze na najwyższym poziomie. Niesamowita sztuka z niezwykle czytelnym przesłaniem pobudzającym do refleksji. Szkoda że trzeba tam jechać prawie cztery godziny. Ale z całą pewnością warto… Co ciekawe grają dwa, a czasem nawet trzy przedstawienia dziennie, a teatr zwykle pełen. Widać wyraźnie, że zapotrzebowanie na te treści jest wciąż niemałe. Oczywiście tradycyjnie mój habicik skłaniał teatralnych widzów do wyrażania głośnej wdzięczności za sztukę, którą im wystawiliśmy… Już nawet nie tłumaczę, że nie jestem aktorem – mówię, że cała przyjemność po naszej stronie.

A wczoraj mieliśmy znów piękny jubileusz w naszej parafii. Kolejna para celebrowała pięćdziesięciolecie wspólnego, małżeńskiego życia. Zawsze mam dużo radości, kiedy widzę szczęśliwych ludzi, czerpiących radość ze wspólnego życia przez tak długi czas. To nie kwestia wytrwania, które dziś urasta do rangi heroizmu, ale kwestia szczęścia wynikająca ze stabilności, która współczesnemu światu raczej się w głowie nie mieści. Cieszy mnie również to, że jako duszpasterze jesteśmy zapraszani na takie uroczystości i możemy towarzyszyć naszym parafianom w chwilach ich radości. Przy tej okazji odkryłem kolejnego czytelnika mojego bloga, a właściwie czytelniczkę, która zaleciła mi, żebym pilnował tego pisania. Postaram się. A takie odkrycia dla mnie są zawsze zaskakujące… Że to jednak jakoś w tej internetowej przestrzeni działa.

A z tej imprezy wczoraj przeniosłem się na kolejną. Bal z okazji zakończenia edukacji klas ósmych w naszej polskiej szkole. Dzieciaki bawiły się znakomicie w rytm hitów „Ona lubi pomarańcze”, czy „Przez twe oczy zielone”. I ogólna refleksja, że bawić się potrafią… Nie tylko siedzieć przy stolikach z oczami wlepionymi w ekrany telefonów. Całe szczęście jednak, że te wszystkie „imprezy” nie pochłaniają serca… Ważne, żeby nie zapomnieć kim się jest i dzień kończyć przy Panu…

A w dzisiejszym Słowie fascynuje mnie małe słówko „ale”. Zawsze ilekroć czytam ten fragment zdumiewa mnie jak często sam się za nim chowam… Chciałbym wiele, ale… Widzę i rozumiem, ale… Gdyby tak zrobić to i owo, ale… No i nagle okazuje się, że całe życie można obwarować tymi trzema literami… To, co po nich, zwykle jest bardzo logiczne i wydaje się być realne. To małe słowo ma zdolność blokowania wszelkich zmian i zatrzymuje w miejscu. A gdyby je tak spróbować zastąpić…

Chciałbym wiele, dlatego też… Widzę i rozumiem, a zatem… Gdyby tak zrobić to i owo (…) Eliminacja blokad w działaniu przyspiesza rozpoznanie woli Najwyższego, ponieważ wprowadza w aktywność niezbędną w tym procesie i wyrywa z hipnozy niepokonalnych trudności. Do dzieła więc… Od dziś… Od zaraz…                                                                                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz