wtorek, 6 maja 2014

o wojenkach...


zdj:wikimedia/Papphase/Lic CC
Mili Moi...
Oj, jak trudno jest wrócić :) Do zajęć, do codzienności, do obowiązków. Przecież ja na uczelni ostatni raz byłem prawie miesiąc temu. Oczywiście straty nie są aż tak znaczące, bo wiele zajęć przepadło z okazji świątecznych i okołoświątecznych, ale jednak... Dziś pierwsze wykłady, na których wytrwanie graniczyło wprost z heroizmem :) Tym bardziej, że za oknem piękne słonko, zieleń zachęcająca do spacerów w jej cieniu, no i generalnie atmosfera mocno rozprężona. A na dokładkę zaczęły się dni studenckie i zasadniczo po południu wszystkie zajęcia odwołano, tylko my, jako jedyni gorliwi, siedzieliśmy do 18 na uczelni :) Ale jaki profesor, tacy i uczniowie :) Jedyną pociechą jest fakt, że za dwa tygodnie kończymy zajęcia. Dużo wcześniej, niż wszyscy, ale to z powodu egzaminu licencjackiego, który pochłonie całkiem sporo naszych sił i czasu. Już to chyba kiedyś tłumaczyłem, że na teologii jest odwrotnie, niż na innych kierunkach i licencjat jest pomiędzy magisterium i doktoratem. Ten czas w moim życiu właśnie nadchodzi :) A biorąc pod uwagę porę roku i jej uroki, obawiam się, że kolejna porcja heroizmu stanowczo się przyda...

Kiedy dziś rano spotkałem się ze Słowem, moja uwagę zwrócił wyrzut Jezusa skierowany do Filipa - tak długo jestem z wami, a jeszcze mnie nie poznałeś? Nie dalej jak wczoraj na Facebooku natknąłem sie na kolejną jałową dyskusję o wierzę, w której ludzie obrzucali się złośliwościami i dowodzili swojej totalnej ignorancji, będąc jednocześnie przekonanymi, że pozjadali wszystkie rozumy. To nic nowego. Tak właściwie jest codziennie. Ale wczoraj jakoś szczególnie mnie to dotknęło, mimo że nigdy w takie debaty się nie włączam. Dlaczego? Z wielu powodów. Ale głównie dlatego, że dokonują sie one najczęściej bez udziału rozumu, za to z nadmiernym udziałem emocji, a jako takie do niczego dobrego nie prowadzą. Nie o tym jednak chcę pisać. Raczej o tym, że wciąż tak wiele osób, które mają głębokie przekonanie o swoim statusie jako osób wierzących, tak naprawdę nie zna Jezusa. Po czym wnioskuję? Po drobiazgach wokół których kręci się ich świat, drobiazgach, które urastają do rangi absolutnych priorytetów, dla których można podeptać rozmówcę, odsądzić go od czci i wiary, obrzucić wyzwiskami, traktować obelżywie i tak dalej... Polaryzacja świata dokonuje się wokół rzeczywistości drugorzędnych takich jak sposób zachowania się na liturgii, czy obecność gitary podczas Eucharystii. Prawdziwe batalie toczy się o to, czy księdzu z Irlandii wolno było zaśpiewać nieliturgiczną piosenkę podczas Eucharystii, a zakonnicy z Włoch wystąpić w wokalnym programie rozrywkowym. Są ci "po naszej stronie" i "nasi wrogowie"; ci, którzy mają "właściwy osąd sytuacji" i ci, którzy "nic nie rozumieją". Internetowe wojenki, które w moim odczuciu są dowodem powierzchownej znajomości Jezusa i selektywnego podejścia do wiary połączonego z przeakcentowaniem niektórych jej aspektów...

Przypomina mi się w tym kontekście opowieść o pewnej parze, która celebrując ślub w kościele, tuż po nim miała się przenieść na plac przykościelny, aby celebrować wesele. Ale że rozszalała się burza, wikary pozwolił im zostać i świętować w kościele. Po jakimś czasie nadszedł zaaferowany hałasami proboszcz i wielce się strapił zastaną sytuacją. Na słowa wikarego, że przecież i Pan Jezus bawił się na weselu, proboszcz odpowiedział - no tak, ale tam przecież nie było Najświętszego Sakramentu. Anegdota rzecz jasna... Ale pokazująca, że jeśli Jezusa odróżni się od Najświętszego Sakramentu, to wówczas pojawia się tysiąc problemów - z głębokością skłonu, z ilością świec na ołtarzu, z humorem podczas homilii, z... (tu każdy może dodać coś od siebie).

Czy to znaczy, że wszystko jest nieważne? Że można machnąć na to ręką? Skądże znowu... Chodzi raczej o to, żeby wsłuchać się w słowa Jezusa wobec Filipa - tak długo jestem z wami, a jeszcze mnie nie poznałeś? I warto uczynić to zanim zacznie się internetowe wojny dyskusyjne... A może... A może... zamiast...

2 komentarze:

  1. cóż, pozostaje tylko życzyć Ojcu heroizmu, kiedy będzie potrzebny:)
    mi takowego nie starczyło coby w odpowiednim czasie nałożyć sobie "embargo" m.in. na tenże blog ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja nie lubię studiowania! :( Proszę o modlitwę! Pax Ojcze.

    OdpowiedzUsuń