(J 17,20-26)
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi
słowami: „Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki
ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we
Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty
Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili
jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak
zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował
tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze
Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo
umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie
poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im
Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich
była i Ja w nich”.
Mili Moi…
Drgnąłem… Po moim krótkim
uwięzieniu na stryszku, w sobotę ruszyłem na rekolekcje do sióstr klarysek do
Pniew. Z internetem było tam krucho, więc nie pisałem. Ale za to – złapałem sporo
świeżego powietrza chadzając na długie spacery. Zwłaszcza, że okolica to zaiste
urokliwa. Siostry słuchały z dużym zainteresowaniem i wdzięcznością, którą wyraziły
na koniec również licznymi słoikami z przetworami, które zawiozłem do domu.
Równolegle do rekolekcji dla sióstr odbywały się wieczorne spotkania dla Grupy
o. Pio działającej przy klasztorze sióstr. Kilkanaście osób na codziennej
Eucharystii sprowokowało mnie do odnowienia przyjaźni z tym wyjątkowym świętym…
A od czwartku ogarniam
sprawy poznańskie. Sporo spowiedzi. Delikatne przygotowania do
przyszłotygodniowej wizyty w Radio Niepokalanów, bo i w eterze dochodzi powoli
do odmrożenia. Przyszły tydzień to również skupienie dla sióstr pod Łodzią i
początek rekolekcji dla sióstr w Poznaniu. No i wizyta u fryzjera…
Chyba mogę podzielić się już
z Wami moją małą radością… Wspominałem kilkakrotnie na łamach mojego bloga, że
doznaję wewnętrznej rozterki dotyczącej miejsca mojego posługiwania. Czy
powinna to być Polska, czy może należałoby wrócić do USA? Argumenty były bardzo
liczne i wskazywały na wartość zarówno jednego, jak i drugiego rozwiązania. Ja
niestety nie byłem w stanie podjąć żadnej decyzji, ponieważ każda z nich wydawała
mi się równie dobra… Prosiłem więc mojego nowego Ojca Prowincjała, żeby pomógł
mi tę decyzję podjąć. Miałem takie głębokie przekonanie, że rację miał święty
o. Maksymilian Kolbe, kiedy mówił, że w zakonie z wolą Bożą mamy łatwo… Komunikują
ją nam nasi przełożeni, więc wystarczy im zaufać. W tym duchu oddałem się do
dyspozycji Ojca Prowincjała deklarując, że przyjmę każdą jego decyzje, a on ją podjął.
Zdecydował, że zostaję w Polsce… A ja doświadczyłem cudu posłuszeństwa, bo moje
wewnętrzne wahadło się zatrzymało… I dziś cieszę się, że na wszelkie
wątpliwości i tęsknoty, które niewątpliwie jeszcze nie raz wrócą, będę mógł
odpowiedzieć – wola Boża jest mi znana, bo mój Prowincjał powiedział…
A w Słowie urzeka mnie
tęsknota Jezusa za każdym z nas… Chcę, żeby byli tam, gdzie ja jestem, żeby
widzieli chwałę moją… I tak sobie pomyślałem, że On za mną tęskni, ale czy ja
za Nim? Czy spotkanie twarzą w twarz, w śmierci, jest czymś, czego dziś gorąco
pragnę??? Ja? Pracoholik? Przecież w gruncie rzeczy przeraża mnie zaśpiew –
wieczny odpoczynek, racz mu dać Panie… Jaki odpoczynek? Chyba jeszcze nie…
Przecież ja się nawet jeszcze nie zdążyłem na poważnie zmęczyć… A zupełnie
poważnie, to myślę, że dziś nie umiem za Nim tęsknić tak, jak On za mną. Pewnie
dlatego, że nie umiem sobie wyobrazić tego, czego ani oko nie widziało, ani
ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło… Ja jestem ograniczony.
Ale Jego miłość nie ma żadnych ograniczeń. I w tym moja nadzieja…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz