sobota, 16 maja 2020

kierunek - niebo...



(J 17,20-26)
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: „Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich”.


Mili Moi…
Drgnąłem… Po moim krótkim uwięzieniu na stryszku, w sobotę ruszyłem na rekolekcje do sióstr klarysek do Pniew. Z internetem było tam krucho, więc nie pisałem. Ale za to – złapałem sporo świeżego powietrza chadzając na długie spacery. Zwłaszcza, że okolica to zaiste urokliwa. Siostry słuchały z dużym zainteresowaniem i wdzięcznością, którą wyraziły na koniec również licznymi słoikami z przetworami, które zawiozłem do domu. Równolegle do rekolekcji dla sióstr odbywały się wieczorne spotkania dla Grupy o. Pio działającej przy klasztorze sióstr. Kilkanaście osób na codziennej Eucharystii sprowokowało mnie do odnowienia przyjaźni z tym wyjątkowym świętym…

A od czwartku ogarniam sprawy poznańskie. Sporo spowiedzi. Delikatne przygotowania do przyszłotygodniowej wizyty w Radio Niepokalanów, bo i w eterze dochodzi powoli do odmrożenia. Przyszły tydzień to również skupienie dla sióstr pod Łodzią i początek rekolekcji dla sióstr w Poznaniu. No i wizyta u fryzjera…

Chyba mogę podzielić się już z Wami moją małą radością… Wspominałem kilkakrotnie na łamach mojego bloga, że doznaję wewnętrznej rozterki dotyczącej miejsca mojego posługiwania. Czy powinna to być Polska, czy może należałoby wrócić do USA? Argumenty były bardzo liczne i wskazywały na wartość zarówno jednego, jak i drugiego rozwiązania. Ja niestety nie byłem w stanie podjąć żadnej decyzji, ponieważ każda z nich wydawała mi się równie dobra… Prosiłem więc mojego nowego Ojca Prowincjała, żeby pomógł mi tę decyzję podjąć. Miałem takie głębokie przekonanie, że rację miał święty o. Maksymilian Kolbe, kiedy mówił, że w zakonie z wolą Bożą mamy łatwo… Komunikują ją nam nasi przełożeni, więc wystarczy im zaufać. W tym duchu oddałem się do dyspozycji Ojca Prowincjała deklarując, że przyjmę każdą jego decyzje, a on ją podjął. Zdecydował, że zostaję w Polsce… A ja doświadczyłem cudu posłuszeństwa, bo moje wewnętrzne wahadło się zatrzymało… I dziś cieszę się, że na wszelkie wątpliwości i tęsknoty, które niewątpliwie jeszcze nie raz wrócą, będę mógł odpowiedzieć – wola Boża jest mi znana, bo mój Prowincjał powiedział…

A w Słowie urzeka mnie tęsknota Jezusa za każdym z nas… Chcę, żeby byli tam, gdzie ja jestem, żeby widzieli chwałę moją… I tak sobie pomyślałem, że On za mną tęskni, ale czy ja za Nim? Czy spotkanie twarzą w twarz, w śmierci, jest czymś, czego dziś gorąco pragnę??? Ja? Pracoholik? Przecież w gruncie rzeczy przeraża mnie zaśpiew – wieczny odpoczynek, racz mu dać Panie… Jaki odpoczynek? Chyba jeszcze nie… Przecież ja się nawet jeszcze nie zdążyłem na poważnie zmęczyć… A zupełnie poważnie, to myślę, że dziś nie umiem za Nim tęsknić tak, jak On za mną. Pewnie dlatego, że nie umiem sobie wyobrazić tego, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło… Ja jestem ograniczony. Ale Jego miłość nie ma żadnych ograniczeń. I w tym moja nadzieja…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz