wtorek, 5 maja 2020

chyba nie tym razem...



(J 10, 22-30)
Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: "Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie". Rzekł do nich Jezus: "Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy".


Mili Moi…
Mija dwunasty dzień od mojego kontaktu ze szczęśliwą posiadaczką koronawirusa (ona na szczęście czuje się dobrze). W sobotę pobrano mi wymaz i okazało się, że wynik jest ujemny. Oznacza to podobno, że jestem zdrowy i, jak piszą, koronawirusa nie stwierdzono. Niemniej kwarantanna trwa do końca tygodnia w ramach tak zwanego „dmuchania na zimne”. No niech będzie… To z pewnością nie jest najgorsza rzecz jaka może się człowiekowi przytrafić. Zwłaszcza, że pracy mi nie brakuje, bo według wszelkich znaków na niebie i ziemi, w sobotę mam rozpocząć rekolekcje dla sióstr klarysek w Pniewach. Cieszy mnie to bardzo nie tylko z powodu podjęcia jakiegoś zadania, które przynależy do zbioru zajęć „regularnych”, ale również dlatego, że u klarysek w Pniewach zamieszkała kopia ikony jasnogórskiej, która peregrynuje po naszej Archidiecezji i obraz Naszej Pani przebywa tam aż do czasu jakiegoś przełomu w sprawie epidemii i Jej powrotu do nawiedzania naszych parafii. Spotkam się więc prawdopodobnie z Matką Bożą tam i pomieszkam z Nią kilka dni.

Dziś Jezus postawił mi przed oczami obraz mojej wiary. Bardzo chciałbym, żeby była ona mocna i trwała, żeby nic nie zdołało jej naruszyć. Paradoksalnie, trudności pojawiają się zwykle tam, gdzie człowiek najmniej się ich spodziewa. We własnym domu. Wśród swoich. Wśród, podobno, wierzących. Ktoś ostatnio w komentarzu porównał moją sytuacje do sytuacji Hioba. Śmiałe, tak bardzo, że aż niepokojące. Ale idąc tym tropem – żona Hioba raczej nie podzielała jego interpretacji faktów i nie okazywała wsparcia jego działaniom. Innymi słowy – zdaje się, że wszystko jest w porządku, że tak być musi. Podział, który zapowiadał Jezus (dwoje przeciw trojgu, troje przeciw dwojgu) świadczy pewnie o tym, że „dzieje się Ewangelia”, zwłaszcza jeśli podział Jego właśnie dotyczy. Niestety nie czyni go to mniej zdumiewającym i mniej bolesnym… Może więc czas podziękować Bogu za kwarantannę… Bo więcej w niej ciszy niż debat i dyskusji…

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że Ojciec jest zdrowy.:)
    I mam prośbę: jak Ojciec będzie mieszkał z Maryją pod jednym dachem kilka dni to proszę wspomnieć Jej o nas: 'wirtualnych parafianach Ojca".

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ojciec ma się
    dobrze . Przyszła mi myśl ,ze Maryja dała Ojcu odpowiedź na to, co Ojciec napisał poprzednio o swojej relacji z Nią ,bo Ona słucha i nie zostawia Swoich dzieci -"Ja jestem i czekam, jakby chciała dalej powiedzieć : bądź ze Mną ,przy Mnie i przy Moim sercu na nowo ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło wiedzieć, że Ojciec jest w dobrym zdrowiu :) Pewien mnich kartuski powiedział, że "cisza jest pełnią słowa"... i coś w tym jest!

    OdpowiedzUsuń