piątek, 30 listopada 2018

gdzie są drzwi?


Photo by Basil Samuel Lade on Unsplash
(Mt 4,18-22) 
Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.


Mili Moi…
Bardzo intensywny tydzień za mną i nie mniej intensywny przede mną. Zaczęło się od rekolekcji dla wspólnoty Emmanuel w Gdańsku. Posłużył się mną Pan niegdyś, żeby zaistniała, a teraz, wierzę również że i po to, aby ją wzmocnić i utwierdzić w drodze ku Niemu. Dużo radości ze spotkania, nie tylko ze znanymi mi duszami. Fakt, że spotkałem również wiele osób, których nie znałem jest tylko dowodem na żywotność grupy – przychodzą nowe osoby, co znaczy, że życie jest przekazywane dalej…

Z Gdańska udałem się do Elbląga, gdzie na hali widowiskowo sportowej miałem wygłosić rekolekcje maryjne. Pisałem już, że nie jest łatwo głosić o Maryi. Ale musze przyznać, że tym razem robiłem to z wielką przyjemnością. Ludzi sporo. Podprowadziliśmy ich w te dni pod osobiste zawierzenie Niepokalanej, przyjęliśmy bardzo wielu do Rycerstwa Niepokalanej. Myślę, że święty o. Maksymilian byłby z nas zadowolony. Doświadczyliśmy namacalnej troski Matki Bożej, kiedy w jedną dobę udało nam się odnaleźć i sprowadzić do Elbląga paczkę z dyplomikami niezbędnymi dla Rycerzy Niepokalanej, którą osobiście wysłałem ponad tydzień temu z Poznania, i która przez dziesięć dni krążyła po Polsce, ale do Elbląga nie dotarła. Otaczali mnie jednak ludzie wiary, którzy udowodnili po raz kolejny, że niemożliwe nie istnieje, kiedy się wierzy…

Dziś wróciłem do domu. Oczywiście Pan dał mi również nieco udziału w walce o dusze w tym sensie, że zaziębiłem się okrutnie i moja kondycja fizyczna jest raczej kiepska. A tu tempo nie słabnie. Właśnie wróciłem ze spotkania sióstr katechetek i wychowawczyń, którym miałem okazje wygłosić Słowo, a dołożę jeszcze nieco jutro rano. Jutro po południu zaś ruszam do Kamionek z rekolekcjami adwentowymi. A co do rekolekcji, to z ciekawostek mogę się podzielić, że przyjąłem już pierwsze na Wielki Post… 2020 roku. Nie wiem na razie gdzie i jak to zapisywać…

Dziś św. Andrzeja. Od dwudziestu dwóch lat ten dzień przeżywam jako dzień przejścia do domu Ojca mojej osobistej mamy. To już dwadzieścia dwa lata. Dokładnie o tej porze dnia wyruszyła na najważniejsze spotkanie, na które nikt z nas nie mógł wybrać się z nią. Mam nadzieję, że Pan pozwala jej już cieszyć się niebem. Ale Eucharystię za nią dziś sprawowałem. Z wdzięcznością.

Nad Słowem dziś myślę nad zmianami, które Jezus wprowadza w życie swoich uczniów. Byli rybakami… I już nigdy potem do tego nie wrócili (no, może poza małym epizodem tuż po zmartwychwstaniu). Idąc za Panem trzeba czasem zamknąć jedne drzwi, żeby móc otworzyć kolejne. Czasem trzeba chwile postać w korytarzu. Zawsze jednak z pewnością o tym, że On wie, dokąd nas prowadzi… Ja mam za sobą ponad trzy miesiące stania w korytarzu. Jedne drzwi się zamknęły, ale kolejnych nie potrafiłem dostrzec. Dziś, po czterech miesiącach w Polsce mogę powiedzieć, że powoli w tym korytarzu wyłaniają się drzwi, a ja zaczynam krok po kroku ku nim się zbliżać. Innymi słowy – za mną bardzo trudne miesiące. Dzięki Bogu jest z każdym dniem lepiej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz