niedziela, 11 listopada 2018

biel i czerwień...


Photo by Massimo Virgilio on Unsplash
(Mk 12,38-44) 
Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.


Mili Moi…
Dziś zakończyłem kolejny weekend powołaniowy u sióstr w Poznaniu. Tym razem ponad dwadzieścia młodych dziewczyn w nim uczestniczyło. Przyjrzałem się im dziś w kaplicy i zdałem sobie sprawę, że teoretycznie mógłbym być ojcem niemal każdej z nich. To robi wrażenie, kiedy człek uświadomi sobie z całą wyrazistością upływ czasu. To moje głoszenie to siew na przyszłość. Czuję to wyraźnie, że jeśli jakieś owoce kiedyś z tego ziarna się zrodzą, to kto inny będzie się nimi cieszył. To trochę  jak z budowniczymi katedr w średniowieczu – zaczynali budowę i wiedzieli, że z pewnością za ich życia się ona nie skończy…

Przedwczoraj zaś poczułem się trochę jak… katocelebryta… Zapisałem bowiem pierwsze rekolekcje na Adwent przyszłego roku. Uśmiecham się do tego, bo któż jest w stanie przewidzieć gdzie będzie za rok. Ale to miłe, że duszpasterze ze Szczecinka pomyśleli o mnie robiąc dalekosiężne plany. Zapisane, zaklepane, a jeśli Pan zechce, to będzie i wygłoszone.

Dziś cudowny dzień setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez nasz kraj. Powiedziano już tak wiele słów, że nie mam w zasadzie potrzeby komentowania tego wydarzenia. Jedynie o swoich odczuciach. Jestem poruszony – liczbami uczestników w marszu warszawskim, liczbą ludzi dziś mijanych na ulicach naszego miasta. Tysiące i tysiące tych, którzy otarli się o mnie dziś ramieniem. I tylko jeden, młody człowiek pozdrowił Pana Jezusa. Prezydent naszego miasta powiedział, że tu się świętuje nowocześnie…. Zaiste. Chwała Bogu za Polskę. Za taką jaka jest dziś. Za jej kształt geograficzny i duchowy. Za jej historię. Ojczyzna…

Dziś nad Słowem myślę sobie o wszystkich zabezpieczeniach, które nie pozwalają mi całkowicie zaufać Jezusowi. Bo przecież sprawa rozbija się o zaufanie. Niezależnie od tego, czy wdowa dałaby dwa, czy dwieście dwa grosze, to przecież dała wszystko, bo ufała Bogu. Ja daję trochę. Czasami więcej, czasami mniej. Ale czy wszystko? Chyba nie… Trochę zostawiam sobie. Tłumacząc to zdrowym rozsądkiem, jakąś zapobiegliwością, zaradnością i Bóg wie czym jeszcze. Zapominam, że ten, który jest Bogiem dziś, będzie nim również jutro. Jeśli dziś troszczy się o mnie z miłością, to przecież jutro nie przestanie. A ja zawierzając Jemu nic nie tracę… O Panie, jak to trudno zastosować w codzienności. Niby człek wszystko rozumie, niby to takie oczywiste, wielokrotnie potwierdzone, a tak trudno rozluźnić pięść i wypuścić kurczowo zaciśnięte w niej życie…

Jutro ruszam do Niepokalanowa odprawić doroczne rekolekcje. Sporo spraw do przemodlenia i ułożenia w sobie. Proszę o westchnięcie modlitewne. Jeśli zdołam, to się odezwę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz