środa, 8 czerwca 2016

stabilność - niestabilność...

zdj:flickr/clarisseclarina/Lic CC
(Mt 5,17-19)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim.


Mili Moi…
Mijają moje urlopowe dni. Jestem w Lublinie. Właściwie o urlopie mogę tak naprawdę mówić od dziś, ponieważ zdałem egzamin. Jeśli chodzi o cykl studiów jest to egzamin ostatni, choć tak naprawdę czekają mnie jeszcze trzy duże, zwane doktorskimi, które planuję zdać gdzieś w okolicach stycznia. Niemniej dzisiejszy w przemiłej atmosferze, choć ksiądz profesor nie krył rozczarowania postępami mojej pracy. Ale przyjęliśmy pewien schemat działań. Jest to tym ważniejsze, że muszę przy okazji tej wizyty wystąpić z wnioskiem o przedłużenie studiów. Opinię od promotora otrzymałem nad wyraz dobrą, zgodę przełożonych mam. Jeszcze tylko wniosek… I mam dokładnie rok na sfinalizowanie mojego doktoratu. Wydaje się, że to długo… Ale niestety tylko się tak wydaje…

Mija niemal dwa tygodnie od mojego przybycia do Polski. Moje wrażenia? Przedziwne… Właściwie na razie nie dzieje się nic wielkiego. Nie mam żadnych przykrych doświadczeń. Ale… O ile rok temu czułem, że przybywam do swojego kraju, z którego wyjechałem niedawno i w którym czuję się wciąż dobrze. Nawet jeśli niektóre rzeczy zaczynały mnie razić, a wcześniej, żyjąc tu, wcale ich nie dostrzegałem. O tyle tym razem… Czuję się całkowicie obco. Jakbym zwiedzał zupełnie obcy i nieznany mi kraj. Czuję się gościem i to gościem, który właściwie sam nie wie czego szuka. Bardzo to dziwne uczucie. I łączy się we mnie z ogromną tęsknotą za domem… Na to wszystko nakłada się jeszcze fakt, że nie umiem odpoczywać i każda chwila odpoczynku kojarzy mi się z marnowaniem czasu… No i mamy to, co mamy… Ja chcę do Bridgeport… :)

A wszystko to łączy się jakoś z dzisiejszym Słowem, które mówi mi o stabilności, która jest tylko w Bogu samym. Próżno spodziewać się jej w tym świecie. A tym mniej można na nią liczyć, kiedy jest się duszpasterzem, w którego życie niestabilność jest niemal naturalnie wpisana. Obserwuję jednak pewna prawidłowość – im człowiek starszy, tym mniej skłonny do szaleństw i podejmowania działań spontanicznie nieprzewidywalnych. Nawet jeśli chodzi o miejsce na ziemi – chciałoby się mieć jakieś swoje, do którego się przynależy. Tymczasem Bóg, który jest Bogiem wolności i uwalnia także od naszych naturalnych, ludzkich skłonności, pozwalając nam je przekraczać, wskazuje dziś na siebie, jako na ostatecznie źródło trwałości i gwarant nieprzemijalności pryncypiów. Cieszę się, że czy to pod polskim niebem, czy pod amerykańskim słońcem Bóg jest ten sam. Jego Słowo jest takie samo. Jego Prawo Miłości jest niezmienne… To stanowczo uspokaja…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz