zdj:flickr/be-nn-y/Lic CC
(Mt 7,6.12-14)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie
rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy
się, was nie poszarpały. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie
czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Wchodźcie
przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która
prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest
brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją
znajdują.
Mili Moi…
Najpierw całkiem
radosna wiadomość z Lublina… Dostałem wczoraj złowróżbnego smsa – cofnięto twoje
podanie o przedłużenie studiów. Prawie spadłem z krzesła z wrażenia. Ale na
szczęście kwestia po chwili została doprecyzowana. Okazało się bowiem (o ile zdołałem
zrozumieć), że moje późne aplikowanie o wszczęcie przewodu doktorskiego
zaowocowało tym, że podlegam jakimś nowym przepisom, które w Polsce nie
zmieniają się co kilka lat, ale, mam wrażenie, co kilka tygodni. Przepisy owe
stwierdzają co następuje – mogę prosić o przedłużenie studiów o DWA lata, a nie
o rok, jak to wcześniej mi zakomunikowano. Po upewnieniu się u niezawodnej pani
M z dziekanatu, prawdopodobnie zyskałem nieco luzu psychicznego, a nade
wszystko czasu na dokończenie mojego dzieła. Oczywiście medal ma zawsze dwie
strony… Jeśli z jakichś powodów nie zdążyłbym napisać dzieła w dwa lata –
przepada wszystko. Jakbym nigdy nie studiował. Gra więc jest ustawiona na linii
albo – albo. Wszystko, albo nic…
A poza tym…
Zainspirowany widokami na FB (ludzie wrzucają zdjęcia pełnych grzybów wiader)
oraz obrazkami przydrożnymi (ludność sprzedająca owoce lasu), postanowiłem dziś
spróbować i ja. Udałem się do lasu, w znane sobie miejsca i tropiłem twory
kapeluszowe. Moje łowy zakończyły się siedmioma kurkami, które mieściły się w
garści. Ale nic to. Może przyszłoroczny urlop zaplanuję sobie we wrześniu… Przy
tej okazji odwiedziłem mamę Bożenę, a z nią tatę Rysia. Pięknie tam u niego na
tym cmentarzu… Cicho i spokojnie. Wierzę, że tam, choć na chwilę, Pan Bóg
pozwolił nam się spotkać. Powiedziałem mu po prostu „dziękuję” za jego dobroć,
której nie raz doświadczyłem.
A w niedzielę
kolacja u pewnej znanej, telewizyjnej, kudłatej kucharki w jej warszawskich
lokalu. Musze przyznać, że było to chyba najbardziej rozczarowujące kulinarne
doświadczenie w dotychczasowych w Polsce. Absolutna żenada. Wieczór uratowało
tylko towarzystwo Beaty. Piękna pogoda, przewspaniały długi spacer i… kolęda.
Właściwie poświęcenie jej nowego mieszkania. Nocleg w Niepokalanowie, a
następnego dnia bardzo dobre spotkanie z Jackiem. Jego znacie dobrze. To mój
przyjaciel, który od lat żyje z cudzym sercem we własnej piersi. Ale chwilowo
jest mu również potrzebna nowa nerka, więc gdyby ktoś miał jedną na zbyciu, to
służę namiarami. Oczywiście w grę wchodzi tylko dar… Jacek jest
najdzielniejszym i najcierpliwszym człowiekiem, jakiego znam. Przy wszystkich
zdrowotnych problemach żyje pełnią życia i tryska humorem… Nieodmiennie polecam
go Waszej modlitwie…
A dziś pomyślałem
o tej drodze do życia, co to jest wąska, a ponadto trzeba jej jeszcze szukać.
Nie rozpieszcza nas Pan Bóg, nie rozpieszcza. Ale z drugiej strony, kiedy
słyszę, że niewielu ją znajduję, to mam takie wrażenie, że wynika to głownie z
faktu, że niewielu jej szuka. W innym bowiem miejscu Pan zapewnia, że kto szuka
– znajduje. A zatem potrzeba poszukiwaczy dróg ukrytych. I myślę sobie, że
jednym z najskuteczniejszych motywów, dla których zaczyna się wspomniane
poszukiwania, jest zmęczenie szerokimi i wspaniałymi drogami… Ale czy nimi
można się zmęczyć? Jasne, że tak… Moim „zmęczonym idolem” jest święty
Franciszek. Niczego mu nie brakowało – bogactwo, sława, przyjaciele, bezpieczna
przyszłość… A on się tym wszystkim zmęczył. Nie czuł radości, ani satysfakcji. I
poszukał… I, co ważniejsze, znalazł…
A co z nami? A my
mówimy – ja chętnie pójdę drogą świętego Franciszka – ale od samego początku.
Chcę najpierw doświadczyć bogactwa, sławy i wszystkich „niedogodności dróg
szerokich”… A potem się nawrócę… I poszukam… A Pan Jezus się uśmiecha i
odpowiada – naprawdę musisz? Tak wielu już dowiodło, że do życia nie idzie się
po szerokich drogach… Naprawdę musisz sprawdzić sam??? I tak tracimy cenny czas…
Bardzo cenny czas…
Jak bardzo cenny?
Zapytajcie Jacka… Zapytajcie Ryszarda… Zapytajcie Franciszka…
"ja chętnie pójdę drogą świętego Franciszka – ale od samego początku" - haha :-) Świetne.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Internetowy Parafianin (I.P.)