wtorek, 21 czerwca 2016

dokąd?

zdj:flickr/be-nn-y/Lic CC
(Mt 7,6.12-14)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują.


Mili Moi…
Najpierw całkiem radosna wiadomość z Lublina… Dostałem wczoraj złowróżbnego smsa – cofnięto twoje podanie o przedłużenie studiów. Prawie spadłem z krzesła z wrażenia. Ale na szczęście kwestia po chwili została doprecyzowana. Okazało się bowiem (o ile zdołałem zrozumieć), że moje późne aplikowanie o wszczęcie przewodu doktorskiego zaowocowało tym, że podlegam jakimś nowym przepisom, które w Polsce nie zmieniają się co kilka lat, ale, mam wrażenie, co kilka tygodni. Przepisy owe stwierdzają co następuje – mogę prosić o przedłużenie studiów o DWA lata, a nie o rok, jak to wcześniej mi zakomunikowano. Po upewnieniu się u niezawodnej pani M z dziekanatu, prawdopodobnie zyskałem nieco luzu psychicznego, a nade wszystko czasu na dokończenie mojego dzieła. Oczywiście medal ma zawsze dwie strony… Jeśli z jakichś powodów nie zdążyłbym napisać dzieła w dwa lata – przepada wszystko. Jakbym nigdy nie studiował. Gra więc jest ustawiona na linii albo – albo. Wszystko, albo nic…

A poza tym… Zainspirowany widokami na FB (ludzie wrzucają zdjęcia pełnych grzybów wiader) oraz obrazkami przydrożnymi (ludność sprzedająca owoce lasu), postanowiłem dziś spróbować i ja. Udałem się do lasu, w znane sobie miejsca i tropiłem twory kapeluszowe. Moje łowy zakończyły się siedmioma kurkami, które mieściły się w garści. Ale nic to. Może przyszłoroczny urlop zaplanuję sobie we wrześniu… Przy tej okazji odwiedziłem mamę Bożenę, a z nią tatę Rysia. Pięknie tam u niego na tym cmentarzu… Cicho i spokojnie. Wierzę, że tam, choć na chwilę, Pan Bóg pozwolił nam się spotkać. Powiedziałem mu po prostu „dziękuję” za jego dobroć, której nie raz doświadczyłem.

A w niedzielę kolacja u pewnej znanej, telewizyjnej, kudłatej kucharki w jej warszawskich lokalu. Musze przyznać, że było to chyba najbardziej rozczarowujące kulinarne doświadczenie w dotychczasowych w Polsce. Absolutna żenada. Wieczór uratowało tylko towarzystwo Beaty. Piękna pogoda, przewspaniały długi spacer i… kolęda. Właściwie poświęcenie jej nowego mieszkania. Nocleg w Niepokalanowie, a następnego dnia bardzo dobre spotkanie z Jackiem. Jego znacie dobrze. To mój przyjaciel, który od lat żyje z cudzym sercem we własnej piersi. Ale chwilowo jest mu również potrzebna nowa nerka, więc gdyby ktoś miał jedną na zbyciu, to służę namiarami. Oczywiście w grę wchodzi tylko dar… Jacek jest najdzielniejszym i najcierpliwszym człowiekiem, jakiego znam. Przy wszystkich zdrowotnych problemach żyje pełnią życia i tryska humorem… Nieodmiennie polecam go Waszej modlitwie…

A dziś pomyślałem o tej drodze do życia, co to jest wąska, a ponadto trzeba jej jeszcze szukać. Nie rozpieszcza nas Pan Bóg, nie rozpieszcza. Ale z drugiej strony, kiedy słyszę, że niewielu ją znajduję, to mam takie wrażenie, że wynika to głownie z faktu, że niewielu jej szuka. W innym bowiem miejscu Pan zapewnia, że kto szuka – znajduje. A zatem potrzeba poszukiwaczy dróg ukrytych. I myślę sobie, że jednym z najskuteczniejszych motywów, dla których zaczyna się wspomniane poszukiwania, jest zmęczenie szerokimi i wspaniałymi drogami… Ale czy nimi można się zmęczyć? Jasne, że tak… Moim „zmęczonym idolem” jest święty Franciszek. Niczego mu nie brakowało – bogactwo, sława, przyjaciele, bezpieczna przyszłość… A on się tym wszystkim zmęczył. Nie czuł radości, ani satysfakcji. I poszukał… I, co ważniejsze, znalazł…

A co z nami? A my mówimy – ja chętnie pójdę drogą świętego Franciszka – ale od samego początku. Chcę najpierw doświadczyć bogactwa, sławy i wszystkich „niedogodności dróg szerokich”… A potem się nawrócę… I poszukam… A Pan Jezus się uśmiecha i odpowiada – naprawdę musisz? Tak wielu już dowiodło, że do życia nie idzie się po szerokich drogach… Naprawdę musisz sprawdzić sam??? I tak tracimy cenny czas… Bardzo cenny czas…

Jak bardzo cenny? Zapytajcie Jacka… Zapytajcie Ryszarda… Zapytajcie Franciszka… 

1 komentarz:

  1. "ja chętnie pójdę drogą świętego Franciszka – ale od samego początku" - haha :-) Świetne.

    pozdrawiam
    Internetowy Parafianin (I.P.)

    OdpowiedzUsuń