(J 6, 22-29)
Nazajutrz, po rozmnożeniu chlebów, tłum stojący po drugiej stronie jeziora
spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie
wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami.
Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej
Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie. A kiedy ludzie z tłumu zauważyli,
że nie ma tam Jezusa ani Jego uczniów, wsiedli do łodzi, dotarli do Kafarnaum i
tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do
Niego: "Rabbi, kiedy tu przybyłeś?" W odpowiedzi rzekł im Jezus:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że
widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta. Zabiegajcie nie o
ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da
wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec".
Oni zaś rzekli do Niego: "Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła
Boga?" Jezus, odpowiadając, rzekł do nich: "Na tym polega dzieło
Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał".
Mili Moi…
Dziś przydarzyło mi się
coś niezwykłego… Kolejny w życiu „pierwszy raz”. Sprawowałem Eucharystię o
godzinie 18.00. Włożyłem w nią całe serce – może nawet nieco więcej niż zwykle,
bo mam duży powód do radości, o którym w swoim czasie napiszę. W każdym razie
śpiewałem niemal wszystko, co dało się zaśpiewać, wybrałem I Modlitwę
Eucharystyczną (to ta, w której wymienia się tyle dziwnych imion) ze śpiewaną
konsekracją. We Mszy uczestniczyło osiem osób. Wśród nich pewien młody człowiek
(na oko 18-20 lat).
Po Eucharystii przyszedł do
mnie do zakrystii prosząc o chwilę rozmowy. I zadał mi pytanie – czy mógłbym zostać
jego kierownikiem duchowym? Pytam gościa – a spowiadałeś się kiedyś u mnie? On
na to – raczej nie… Więc – pytam dalej – skąd wiesz, że będzie Ci „smakować”?
Nie wiem – on na to – ale intuicyjnie czuję, że to właśnie ojciec… Ogarnięty,
normalny chłopak… Dałem mu wizytówkę. Zobaczymy czy intuicja nie minie…
Przypomniałem sobie Jana
Pawła II, który swego czasu kichnął na spotkaniu ekumenicznym, rozładowując dość
napiętą atmosferę. Podsumował to mówiąc,
że jak się okazuje, nawet kichnięcie może mieć wymiar ekumeniczny. Ja dziś poznałem,
że sposób bycia przy ołtarzu może wzbudzać w kimś „intuicję”. :)
Wczoraj też nieopatrznie
wszedłem na stronę jednego z magazynów książkowych… I osiem pobożnych lektur
już do mnie jedzie… Tym razem Chesterton, Lewis, Brandstaetter, Guardini, Sheen…
Wiem, nie wolno mi wchodzić do księgarń, także tych internetowych… Ale to bywa
silniejsze ode mnie… :)
A dziś Pan mówi, że dzieło
Boże polega na tym, żebyście wierzyli… Co to znaczy? Przecież nie tylko
intelektualne uznanie prawdy o Jezusie Synu Boga, ale nade wszystko przyjęcie Jego
Słowa (KAŻDEGO) i poważna próba wcielania go w życie. Ku czemu to prowadzi?
Szczepan w pierwszym czytaniu dziś to znakomicie obrazuje – nie byli w stanie sprostać
jego mądrości. A kiedy nie są w stanie jej sprostać, pozostaje im już tylko
agresja. Tam, gdzie ludzie na poważnie żyją wiarą, agresji ze strony otoczenia
można się spodziewać. Gdzie ona się dziś pojawia? W Polsce??? Nieporównywalnie
rzadziej i mniej intensywnie niż w wielu innych miejscach na świecie. Co to
oznacza? Być może wiele rzeczy… A może tylko jedną… Że zostaliśmy zneutralizowani.
Że uwierzyliśmy w słowo świata o tym, że każda religia jest równie dobra,
prawdziwa i cenna, a bóg ma tak naprawdę na imię „Tolerancja”. Milczących i
tolerancyjnych świat pokocha jako swoją własność. Jezusowych zabije… Najpierw śmiechem.
Potem słowem. A potem…
Są środowiska - czy może lepiej miejsca pracy - w których przyznawanie się do wiary budzi wprawdzie nie agresję, ale drwiące komentarze, wywołuje uśmiechy politowania... wykształcony, oświecony człowiek i żyje Ewangelią?! W dzisiejszych czasach?! Smutne, ale prawdziwe. "Niech Pan będzie ucieczką dla uciśnionego,ucieczką w czasach utrapienia.Ufają Tobie znający Twe imię,bo nie opuszczasz, Panie, tych, co Cię szukają" /Ps 9, 10-12/
OdpowiedzUsuń