wtorek, 14 kwietnia 2020

Ecclesia de Eucharistia...


Photo by Thegiansepillo from Pexels

(J 20, 11-18)

Maria Magdalena stała przed grobem, płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: "Niewiasto, czemu płaczesz?" Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono. Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona zaś, sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: "Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę". Jezus rzekł do niej: "Mario!" A ona, obróciwszy się, powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni" , to znaczy: Mój Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: "Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”. Poszła Maria Magdalena i oznajmiła uczniom: "Widziałam Pana", i co jej powiedział.


Mili Moi…
Kościół żyje dzięki Eucharystii [Ecclesia de Eucharistia vivit]. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła. Na różne sposoby Kościół doświadcza z radością, że nieustannie urzeczywistnia się obietnica: «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28, 20). Dzięki Najświętszej Eucharystii, w której następuje przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pana, raduje się tą obecnością w sposób szczególny (…) Słusznie Sobór Watykański II określił, że Ofiara eucharystyczna jest «źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego». «W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem całe dobro duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i Chleb żywy, który przez swoje ożywione przez Ducha Świętego i ożywiające Ciało daje życie ludziom». Dlatego też Kościół nieustannie zwraca swe spojrzenie ku swojemu Panu, obecnemu w Sakramencie Ołtarza, w którym objawia On w pełni ogrom swej miłości (Jan Paweł II).

Moich eucharystycznych refleksji ciąg dalszy… Przedwczoraj usłyszałem od gadającej księżowskiej głowy w telewizji, że jakiekolwiek nieuzasadnione wyjście z domu to grzech ciężki. Nie da się tego uzasadnić wiarą – jest to głupota i zła wola… A co takiego uzasadnia się wiarą? No przecież nie wizytę w Lidlu… Można mówić o wierze tylko w związku z wizytą w kościele… Ale to nie wiara… Zła wola i głupota…

Słucham katolickiego księdza, który mówi o ludziach, którzy w ramach obowiązujących rozporządzeń sprawują Eucharystię i w niej uczestniczą i nazywa ich głupcami? Kiedy to się stało??? Czego nie zauważyłem??? Jak to możliwe, że w przeciągu czterech tygodni z człowieka oddanego swoim obowiązkom stałem się oszołomem, fundamentalistą, kimś, kto nie umie kochać, komu na nikim nie zależy, kto nic nie rozumie? Jak to się stało, że skądinąd dramatyczna sytuacja wokół całkowicie wymiotła nam kościoły? Jak to możliwe, że katolicy zdecydowali przeczekać zagrożenie?

Kiedy głoszę na ambonach wartość życia wiecznego, która zdecydowanie przekracza wartość życia ziemskiego, to nikt nie wychodzi z gniewem z kościoła. Ba, bywa, że potakiwanie głowami odbieram nawet jako wyraz aprobaty dla głoszonych prawd. Kiedy mówię o męczennikach i ich ofierze, nikt nie zrywa się z gniewem i nie krzyczy w moją stronę – człowieku milcz, widać, że nie masz dzieci… A kiedy pojawia się realna okazja, żeby zaufać Bogu, zawierzyć mu samego siebie i swoich bliskich – większość katolików mówi – przeczekajmy. A potem będziemy wierzyć jak dawniej… Czyli jak? Znów w półśnie wsłuchiwać się w głoszone Słowo, niczym w baśnie z tysiąca i jednej nocy?

I jeszcze raz to powiem – cały czas mówimy o możliwościach w ramach obowiązujących rozporządzeń. Nie trzeba łamać prawa. Ale widać bardzo różnie rozumiemy „konieczność”. Dlatego z całym szacunkiem chylę czoła przed ludźmi, którzy każdego dnia karmią się Eucharystią w naszym kościele; przed tymi, którzy u kratek mojego konfesjonału mówili w ostatnich dniach – ojcze, nie boję się zarażenia, boje się tylko jednego – że mogłoby mi zabraknąć Eucharystii; przed tymi, którzy dzwonią i pytają – ojcze, zmieścimy się u was w kościele? A jak przyjedziemy, to nas nie wyrzucicie? Nie… choćbym miał dla waszej pięcioosobowej rodziny odprawić oddzielną Mszę, poza programem, to was nie wyrzucimy… Chyle czoła przed kapłanami, którzy są ze swoim ludem, którzy nie zamknęli świątyń, którzy nie odizolowali się w bezpiecznych klasztorach, którzy dziś nie zyskują pochwał, ale są obiektem drwiny, albo pełnych gniewu i niechęci komentarzy… Czegoś ewidentnie nie zauważyłem… Czyżby duża część mojej wspólnoty Kościoła stała się wyznawcami czystego rozumu? Wystarczy, że zadziałamy według klucza zdroworozsądkowego, a wszystko będzie dobrze… A Pan Bóg? Nie zaszkodzi, a pomóc może… Ale żeby On na pierwszym miejscu? Żeby ufać Jemu, Jemu zawierzyć swoje życie? Przeczekajmy…

Powiedzcie dziś Marii Magdalenie – po co leziesz do grobu? Zostań w domu… Jemu już nie pomożesz, a sobie możesz zaszkodzić. Wspominać możesz Go w swojej izbie. Płakać można wszędzie. Po co ci to? Jeszcze cię jaka krzywda spotka… Siedź w domu… Powiedzcie jej to… Nie zrozumie… Bo ona nie zmierza na spotkanie z ideą, ale z Osobą. Cóż z tego, że według wszelkich prawideł natury martwą? Ale UKOCHANĄ. Ona nie może zostać w domu… Bo miłość ją w kierunku grobu popycha, bo miłość nie pozwala jej spocząć, bo miłość nie dba o nic… Wytłumaczysz temu, który nie kocha? Nic nie wytłumaczysz… A on nic nie zrozumie… I może to jest sekret tych, wobec których jutro znów zaśpiewam – idźcie w pokoju Chrystusa, alleluja, alleluja!!!

12 komentarzy:

  1. Szczęść Boże!
    Drogi o. Michale, czytając to co napisałeś, spaliłem się ze wstydu. Brak mi logicznego wytłumaczenia tego, że zostałem w domu a nie poszedłem do kościoła. Tak sobie tylko tłumaczyłem, że ludzie sobie zmówili mszę to niech w niej uczestniczą. Ale ja NAWET nie spróbowałem, jest mi przykro. Kiepski ze mnie katolik, niestety...
    Pokój i Dobro

    OdpowiedzUsuń
  2. W czasie Mszy Sw w kościele może być 5 osób, napisał Ksiądz "cały czas mówimy o możliwościach w ramach obowiązujących rozporządzeń. Nie trzeba łamać prawa."
    Jak to wygląda u Księdza, w jaki sposób kilkadziesiąt albo nawet kilkaset osób mieści się w limicie 5 osób.
    Skoro Ksiądz znalazł na to sposób to proszę się podzielić z innymi, może ktoś skorzysta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilkadziesiąt??? Kilkaset??? Żart???
    Rozwiązań szukam dla istniejących problemów :)
    Obawiam się, że ten jest fikcyjny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to jest aktualny problem, przed obostrzeniami tyle osób przychodziło na Msze Św do mojego kościoła, 200 osób na Mszy to nie jest coś niemożliwego, u nas są jeszcze wolne ławki

      Usuń
  4. Przed obostrzeniami przychodziło... a w chwili ich wprowadzenia ilu przyszło??? Mam liczne świadectwa od ludzi, którzy w swoich parafiach wybierali się z dużym wyprzedzeniem na Mszę, żeby się zmieścić w 50 osobach (!) I byli zdumieni, bo liczba obecnych nie przekraczała nawet 20. Dziś nie słyszę świadectw o tym, żeby ludzie bili się pod kościołem o możliwość wejścia w tej "piątce" i uczestniczenia w Eucharystii. Proszę wybaczyć, ale dla mnie to jest realny problem, a nie sposób zagospodarowania ludzi, których fizycznie w tym kościele nie ma i rozważanie co byśmy zrobili, gdyby przyszli... Tak właśnie zachowała się część duszpasterzy - zamknijmy kościół, bo nie zdołamy zapanować nad tym tłumem, który przyjdzie... Problem polega na tym, że tego tłumu nie ma i w wielu, bardzo wielu miejscach jak dotąd nie było... O tym traktują moje wpisy... Właśnie o tym...

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ma tłumów..ano nie ma , skoro na stronie parafii jest ,żeby nie przychodzić (na czerwono i z wykrzyknikami), że te pięć osób to ma być rodzina , która zamówiła Msze Św..to ludzie mają słuchać swoich duszpasterzy czy nie?
    na jednej z Mszy stałam za zewnątrz, przyszedł ksiądz i stwierdził, ze nie powinniśmy tu być, stoimy na własną odpowiedzialność, jakby przyjechała policja, innym razem poszłam przed Najświętszy Sakrament, było już 5 osób więc uklękłam w przedsionku, podszedł inny ksiądz i poprosił, żebym wyszła na zewnątrz..

    brak fizycznej obecności na Mszy Św nie w każdym przypadku jest brakiem wiary, miłości, lekceważenia


    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdzie nie napisałem, że w każdym przypadku jest to wynik braku wiary, miłości, czy lekceważenia...

    W naszym kościele sprawujemy w niedzielę 12 Mszy Świętych i podjęliśmy wspólnie decyzję, że jeśli będzie trzeba i ludzie zostaną na zewnątrz, to skrócimy do minimum każdą i odprawimy ich jeszcze więcej (nigdy nie było trzeba!!!). Zdecydowaliśmy, że będziemy udzielać Komunii Świętej w niedzielę każdemu o każdej porze, kto tylko o to poprosi (nie słyszałem od braci o takim przypadku!!!).

    A jakiż byłbym rad, gdyby wierni słuchali swoich duszpasterzy z podobną gorliwością w innych kwestiach związanych z wiarą... Naprawdę...

    OdpowiedzUsuń
  7. czy ludzie wiedzą o tych decyzjach?

    a co do poproszenia o udzielenie Komunii Sw, sama prosiłam o Nią kapłana, który był w konfesjonale i w tym czasie nikogo nie spowiadał,
    myślę ,że było więcej takich osób, bo pojawiło się ogłoszenie ,że w kaplicy księża będą trzymali dyżury, gdyby ktoś chciał się wyspowiadać czy przyjąć Komunię

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ oczywiście, że wiedzą... Ogłaszamy regularnie... Jesteśmy w ścisłym centrum Poznania, przy Rynku... Zwykle w niedziele odprawimy 6 Mszy. Teraz właściwie każdego dnia jesteśmy gotowi na sześć, ale też zwykle nie ma potrzeby. Przed chwilą odprawiłem Msze o godzinie 9.00. Były obecne dwie osoby.
    O smutnych decyzjach i komentarzach kapłanów też już pisałem... Bardzo smutnych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy mogło być 50 osób też byliśmy wcześniej. W sumie na mszy było nas trochę ponad 20. Gdy teraz może być 5 osób też myślałem, że będę się bił i siłą będą mnie musieli wyrzucać z kościoła. Nie było potrzeby, bo kościół pusty. Triduum Paschalne złamało mi serce. Nie dość, że bez udziału wiernych, to gdy chciałem przyjąć chociaż Komunię Świętą, to usłyszałem, że dopiero w niedzielę. Jak po tym wszystkim mamy wrócić do "normy" gdy już ustanie epidemia? Zapomnieć? Jak mam później słuchać kazań księdza, który teraz chciałby, żebym lepiej poszedł do domu i mówi, że msza jest tylko dla "zamawiających"?

      Usuń
  9. Jak mówił Kohelet: to, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem.
    Pan Jezus miał problem z faryzeuszami i uczonymi w piśmie i my je mamy.
    Nie każdy ksiądz potrafi odnaleźć się w tym nowym wykreowanym scenariuszu.
    U mnie nawołują, żeby umożliwić wzięcie udziału we mszy świętej tym którzy ją zamówili, czyli zapłacili. Nie zamówiłeś nie przychodź.
    Jak słyszałem Prymasa, który mówił, że chodzenie teraz do kościoła to grzech ciężki, to też przecierałem uszy ze zdziwienia.
    Wyłączam media, kiedy słyszę kazanko biskupa, który je zaczyna od koronawirusa a nie od Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego.
    Każde wydarzenie jest przejściem Boga i to również. Obnaża i pokazuje nasze wnętrze.
    Bez Eucharystii nie ma Kościoła, nie ma życia i nie ma zachęty do bycia lepszym.
    Sam nie mogę uwierzyć jak łatwo było wyprowadzić ludzi z kościoła. A kto ich teraz pozbiera jeżeli mówi im się, że msza święta jest taka sama w mediach, a komunię można przyjąć duchowo. Mało jest księży, którzy ewangelizacją na zewnątrz.
    Dziękuję Bogu, że są tacy duszpasterze i kapłani, jak Ojciec, którzy przychodzą z krzepiącym słowem. Dziękuję za wielkopostne rekolekcje i ten blog.
    Szczęść Boże.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chcę więcej takich księży "oszołomów", którzy Boga stawiają ponad strach, ograniczenia itp... Szukając dróg jak w ramach obostrzeń nakarmić Eucharystią jak najwięcej wiernych.
    Szacunek Ojcze Michale!!!

    OdpowiedzUsuń