57 Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei,
imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. 58 On
udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je
wydać. 59 Józef zabrał ciało, owinął je w
czyste płótno 60 i złożył w swoim nowym
grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień
i odszedł. 61 Lecz Maria Magdalena i druga
Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu. Mt 27, 57-61
Mili Moi…
Wszystko inaczej… Najpiękniej…
Przyznam szczerze, że od lat miałem marzenie, żeby, podobnie jak Maria
Magdalena, usiąść przed grobem i siedzieć… Zwykle nie było na to szans.
Zakończenie adoracji z ludem, schowanie Pana Jezusa, a potem jeszcze
przygotowania na Wielką Sobotę…
Ale w tym roku… Marzenie
zostało zrealizowane… Ja, człek chodzący spać o 21, wziąłem ze sobą śpiwór,
Pismo Święte i ruszyłem przed grób… Owinąłem się i zasiadłem. A była 20.00.
Kiedy „skapitulowałem” o 3.00 nad ranem, po siedmiu godzinach czuwania przed
Panem, miałem przeczytane wszystkie opisy Męki Pańskiej, odśpiewane trzy części
Gorzkich Żali, przemedytowane dwa różańce i omówione z Panem sporo innych
rzeczy… Zawsze podkreślałem, że Pan mnie nie stworzył do nocnych czuwań i to
generalnie prawda. Wczorajsze było chyba pierwszą próbką od czasów liceum. Mam
niedosyt, bo chciałoby się dłużej… Ale… Może to dobry początek… Wobec tego
czasu spędzonego w adoracji, pomyślałem sobie – czym jest godzina? Mgnienie,
chwila… Chociaż tyle staram się dać Jezusowi każdego dnia…
Wierność kobiet siedzących
przy grobie. Ich gotowość bycia tam, gdzie jest On. One myślą o Jego martwym
ciele, a tam, wewnątrz tej skalnej groty dokonuje się proces obumierania ziarna
po to, żeby za chwilę mogło z niego wytrysnąć życie. Niepowstrzymany strumień,
który z pustego grobu bije do dziś, któremu nikt nie zdoła się sprzeciwić, wygasić,
zniszczyć… Kiedy czytałem opisy męki, jest tam tak wiele obelg, tak wiele
przemocy, ciosów, które spadają na Jezusa ze strony małych, okrutnych ludzi. A
On wszystko znosi w ciszy, z pokorą…
Staję wobec tego w niemym podziwie. Ja, czytelnik, po dwudziestu
wiekach, mam ochotę zareagować, bronić Go. Niczym Piotr wyciągnąć miecz… A On
po prostu trwa w ciszy…
Dziś dzień ciszy w Kościele…
Od zawsze… Nigdy nie brzmiała ona tak głośno jak dziś. Zawsze pielgrzymki
oglądaczy grobów, święcenie pokarmów, gwar dzieci, szmer modlitw i babcinych
tłumaczeń – tam jest Pan Jezus… Dziś
cisza… Niech trwa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz