niedziela, 20 stycznia 2019

o samozwańczych prorokach i domorosłych ekonomistach...


Photo by Nathan Walker on Unsplash
(J 2, 1-11) 
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: "Nie mają wina". Jezus Jej odpowiedział: "Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?" Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie". Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Jezus rzekł do sług: "Napełnijcie stągwie wodą". I napełnili je aż po brzegi. Potem powiedział do nich: "Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu". Ci więc zanieśli. Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: "Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory". Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.


Mili Moi…
Bardzo intensywny weekend za mną… Piątek i sobota to skupienie wygłoszone dla księży werbistów w Lublinie. Oczywiście przy tym ciekawostka dworcowa. W Warszawie, oczekując na przesiadkę, zakupiłem w pewnej znanej sieci kanapkowej nieco pożywienia, bo wydawało mi się, że w porze kolacji nie zgorszę nikogo zjedzoną w podróży kanapką. Ale rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana, niż nasze oczekiwania. Kiedy już zakończyłem posiłek i zasiadałem wobec pustej tacki oczekując na przyjazd pociągu, podszedł do mnie stosunkowo młody człowiek, który ze śmiertelną powaga na obliczu poinformował mnie, że jego obowiązkiem jest mnie upomnieć, ponieważ obżarstwo jest grzechem. Podziękowałem panu uprzejmie, on zaś natychmiast odszedł. Na to z niedowierzaniem spoglądał młody człowiek siedzący obok mnie i widać było w całej jego postawie wielki znak zapytania… Więc mu odpowiedziałem – widzi pan, to najlepsza metoda na tego rodzajów proroków – on ma poczucie dobrze wypełnionej misji, a ja mam chwilę spokoju, która niewątpliwie korzystnie wpłynie na moje procesy trawienne… Pan się uśmiechnął, a ja po raz kolejny przypomniałem sobie filmową sentencję – ma Bozia lokatorów…

Dziś natomiast posługiwałem w pewnej podpoznańskiej parafii w zastępstwie pewnego proboszcza, który udał się do Panamy i spotkała mnie sytuacja o wiele mniej zabawna, którą przytoczę jako pewna przestrogę. Po jednej z Mszy przyszedł pan, który poinformował o chęci zamówienia intencji mszalnej. Jako że jestem gościem, sądziłem że zrobi to pani zakrystianka. Ona natomiast stwierdziła że się tym nie zajmuje, więc może jednak ojciec… Ja na to, że nie wiem ile mogę takich Mszy dziennie zapisać (innymi słowy – nie znam zasad obowiązujących w parafii, czy ksiądz odprawia codziennie, czy tylko jedną Mszę itp.). Kiedy pan usłyszał słowo „ile” przetworzył je w swojej głowie i ryknął na mnie – to widzę, że tutaj „ile” ma znaczenie, trzasnął drzwiami i wybiegł zostawiając nas w bezbrzeżnym zdumieniu. Chciałbym wierzyć, że jakieś przykre, wcześniejsze doświadczenia sprawiły, że napięcie sytuacyjne pana przerosło. Wolę to sobie tłumaczyć tak, niż myśleć, że członek Ludu Bożego może mieć tak „wyprany mózg”, że raczy słyszeć tylko to, co słyszeć go w przekazach medialnych nauczono…

Popołudnie zaś spędziłem w zupełnie innym gronie – wśród małżeństw przeżywających porekolekcyjne spotkanie w ramach Spotkań Małżeńskich. Dziś zastanawialiśmy się jak zmęczenie i brak odpoczynku wpływa na relacje małżeńskie. Piękne chwile z ludźmi, którym zależy na budowaniu więzi, bliskości, relacji. Wiele się od nich uczę…

A z dzisiejszej Ewangelii chyba najbardziej znaczące są dla mnie słowa Jezusa skierowane do Jego Matki. Czy to moja, lub Twoja sprawa, Niewiasto? Głęboką i przekonującą mnie osobiście interpretację tych słów napotkałem jakiś czas temu… Mianowicie nie jest wykluczone, że na propozycję Maryi, aby Jezus objawił się światu właśnie w tym momencie, On sam zadaje Jej pytanie – czy Ty jesteś już na to gotowa? Bo musisz wiedzieć Maryjo, że wraz z moim objawieniem, Twoje życie zmieni się diametralnie… Rozpocznie się trudny proces wychowania Ciebie samej do roli Matki przyszłej wspólnoty Kościoła. Czy Ty rozumiesz, że to moment przejścia na zupełnie inny poziom – z relacji nabudowanych na więzach krwi, przejdziemy na poziom duchowy. „Stracisz” Syna i zyskasz „synów”. Czy tego rzeczywiście chcesz? A Maryja po raz kolejny odpowiada „tak”… I przyznam szczerze, że to dla mnie niesłychanie wzruszająca chwila, jeśli czytać ją w tym kluczu. Ogromnie dużo wdzięczności mam wobec Niej, że zechciała mieć „synów”. Wszak jestem jednym z nich…

A jutro ruszam w dwutygodniowy tour. Kilka dni wypoczynku zapewne w Sztumie. A potem rekolekcje dla sióstr felicjanek z Zawoi (gdziekolwiek to jest).

1 komentarz:

  1. Zawoja gdzie jest? - Na południu kraju;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń