zdj:flickr/Jason Bain/Lic CC
(Mt 9,18-26)
Gdy Jezus mówił do uczniów, oto przyszedł do Niego pewien zwierzchnik synagogi
i oddając Mu pokłon, prosił: "Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz
przyjdź i połóż na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami
poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok,
podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Mówiła bowiem sobie:
"Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa". Jezus obrócił się
i widząc ją, rzekł: "Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła". I od tej
chwili kobieta była zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył
fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: "Odsuńcie się, bo dziewczynka nie
umarła, tylko śpi". A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum,
wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po
całej tamtejszej okolicy.
Mili Moi…
Dziś moje rzeczy „wyszły z
domu”… Kiedy dotrą do Poznania? Podobno za kilka tygodni. Wszystko w rękach
Bożych… To już druga moja przeprowadzka zza granicy. W Irlandii wprawdzie byłem
tylko rok i za moich czasów już niejedna firma przeprowadzała ludzi do kraju.
Stąd znacznie dalej. Ale refleksję nad tym dziełem mam pozytywną. Nie obrastam
w rzeczy. Jedyna moją słabością są książki. Tych zawsze za dużo. Ale odchudzam
zapasy konsekwentnie…
W tych ostatnich dniach
Pan Bóg robi mi sporo prezentów. Przysyła mi ludzi z daleka – zarówno w sensie
geograficznym, jak i duchowym. Przyjeżdżają, bo usłyszeli, że można się tu
dobrze wyspowiadać. Taka „renoma” była kiedyś moim marzeniem, a teraz się
realizuje. Jestem wdzięczny Bogu za zaufanie, którym obdarzają mnie Jego dzieci
dopuszczając mnie do swoich historii życia – często są to spowiedzi generalne.
I cieszę się, że nie tylko mogę im w Jego imię przebaczać, ale jeszcze stawać
się wobec nich wystawiennikiem – powierzać ich w modlitwie naszemu dobremu
Ojcu.
A z Polski płyną kolejne
zaproszenia do poprowadzenia rekolekcji. To dopiero zaskoczenie, bo nawet
jeszcze nie zdążyłem wrócić. Ale jest to dla mnie także jakiś znak
potwierdzający, że Pan Bóg ma w tym moim powrocie swój plan, ku któremu będę się
starał skłonić moje siły i przeorientować się z działalności parafialnej na „aktywność
w terenie”.
A w tym wszystkim
najważniejsze, żeby nie stracić wrażliwości na człowieka. Dziś mi to szczególnie
stanęło przed oczami wraz z Ewangelią. Kiedy ją czytam, zawsze przypominają mi
się liczne świadectwa dotyczące Jana Pawła II, w których ludzie mówią o tym, że
kiedy z nim rozmawiali, czuli wyraźnie, że dla niego świat i czas się
zatrzymał. Mieli wrażenie, że są tylko oni i on – dla niego każdy człowiek
stawał się centrum świata. To jeszcze dla mnie wciąż w sferze ideału, ale usiłuję
konsekwentnie nad tym pracować… Choć myślę sobie, że wrażliwość generalnie jest
słabym punktem współczesnego świata. Tak wiele cudzych problemów powszednieje…
Setki cierpiących dzieci wyglądające ku nam przez okno internetu, biedacy,
którzy w wyniku kataklizmu stracili dorobek całego życia, seniorzy ograbieni
przez „wnuczków” – wszystko to sprawia, że coraz częściej te i podobne informacje
nie zatrzymują się w nas (we mnie). Może jeszcze kiedy krzywda dzieje się blisko
nas…
Tymczasem przekonanie, że „całego
świata nie zbawimy” wytrąca nam z ręki najprostsze narzędzie, które wydaje się
takie mizerne, a które zawsze działa… Modlitwa… Nie możesz pomóc materialnie –
westchnij do Tego, który jest Panem każdego banknotu na tej ziemi… On może
zaradzić natychmiast… A może podczas tej modlitwy przypomni nam o „zapasach w
skarpetce”, której jednak zamiast leżeć, mogłyby „pracować w terenie”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz