poniedziałek, 9 lipca 2018

współczucie rodzi pomoc...


zdj:flickr/Jason Bain/Lic CC
(Mt 9,18-26)
Gdy Jezus mówił do uczniów, oto przyszedł do Niego pewien zwierzchnik synagogi i oddając Mu pokłon, prosił: "Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i połóż na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Mówiła bowiem sobie: "Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa". Jezus obrócił się i widząc ją, rzekł: "Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła". I od tej chwili kobieta była zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: "Odsuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi". A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.


Mili Moi…
Dziś moje rzeczy „wyszły z domu”… Kiedy dotrą do Poznania? Podobno za kilka tygodni. Wszystko w rękach Bożych… To już druga moja przeprowadzka zza granicy. W Irlandii wprawdzie byłem tylko rok i za moich czasów już niejedna firma przeprowadzała ludzi do kraju. Stąd znacznie dalej. Ale refleksję nad tym dziełem mam pozytywną. Nie obrastam w rzeczy. Jedyna moją słabością są książki. Tych zawsze za dużo. Ale odchudzam zapasy konsekwentnie…

W tych ostatnich dniach Pan Bóg robi mi sporo prezentów. Przysyła mi ludzi z daleka – zarówno w sensie geograficznym, jak i duchowym. Przyjeżdżają, bo usłyszeli, że można się tu dobrze wyspowiadać. Taka „renoma” była kiedyś moim marzeniem, a teraz się realizuje. Jestem wdzięczny Bogu za zaufanie, którym obdarzają mnie Jego dzieci dopuszczając mnie do swoich historii życia – często są to spowiedzi generalne. I cieszę się, że nie tylko mogę im w Jego imię przebaczać, ale jeszcze stawać się wobec nich wystawiennikiem – powierzać ich w modlitwie naszemu dobremu Ojcu.

A z Polski płyną kolejne zaproszenia do poprowadzenia rekolekcji. To dopiero zaskoczenie, bo nawet jeszcze nie zdążyłem wrócić. Ale jest to dla mnie także jakiś znak potwierdzający, że Pan Bóg ma w tym moim powrocie swój plan, ku któremu będę się starał skłonić moje siły i przeorientować się z działalności parafialnej na „aktywność w terenie”.

A w tym wszystkim najważniejsze, żeby nie stracić wrażliwości na człowieka. Dziś mi to szczególnie stanęło przed oczami wraz z Ewangelią. Kiedy ją czytam, zawsze przypominają mi się liczne świadectwa dotyczące Jana Pawła II, w których ludzie mówią o tym, że kiedy z nim rozmawiali, czuli wyraźnie, że dla niego świat i czas się zatrzymał. Mieli wrażenie, że są tylko oni i on – dla niego każdy człowiek stawał się centrum świata. To jeszcze dla mnie wciąż w sferze ideału, ale usiłuję konsekwentnie nad tym pracować… Choć myślę sobie, że wrażliwość generalnie jest słabym punktem współczesnego świata. Tak wiele cudzych problemów powszednieje… Setki cierpiących dzieci wyglądające ku nam przez okno internetu, biedacy, którzy w wyniku kataklizmu stracili dorobek całego życia, seniorzy ograbieni przez „wnuczków” – wszystko to sprawia, że coraz częściej te i podobne informacje nie zatrzymują się w nas (we mnie). Może jeszcze kiedy krzywda dzieje się blisko nas…

Tymczasem przekonanie, że „całego świata nie zbawimy” wytrąca nam z ręki najprostsze narzędzie, które wydaje się takie mizerne, a które zawsze działa… Modlitwa… Nie możesz pomóc materialnie – westchnij do Tego, który jest Panem każdego banknotu na tej ziemi… On może zaradzić natychmiast… A może podczas tej modlitwy przypomni nam o „zapasach w skarpetce”, której jednak zamiast leżeć, mogłyby „pracować w terenie”…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz