środa, 18 lipca 2018

cuda codzienności...


Photo by Kinga Cichewicz on Unsplash
(Mt 11,20-24)
Jezus począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie”.


Mili Moi…
Dostałem dziś w prezencie od Pana przepiękne popołudnie. Dawno już takiego nie miałem. Za oknem szalejąca burza (prawdziwe wybawienie po wielu dniach ekstremalnych upałów), ja w fotelu w chłodnym pokoiku, na moich kolanach ośmiuset stronicowa książka, w ręku kubek z gorącą kawką, w tle piosnki o połoninach i zapachu świeżo pieczonego chleba… Czegóż chcieć więcej? Cudownie…

No właśnie ta cudowność w codzienności dziś przykuła moja uwagę. Ileż takich „codziennych cudów” wokół nas, poprzez które Bóg chce się objawiać, wzbudzać refleksję, wdzięczność, pokazywać co w życiu naprawdę ważne. Gdybyśmy tylko potrafili je czytać… Tymczasem mam wrażenie, że jedynym czytelnym językiem Boga dla wielu z nas jest cierpienie. Kiedy ono się pojawia, wówczas tak, wówczas jesteśmy skłonni się zatrzymać, pomyśleć o Nim, pożalić się na to, co nas spotkało. Bo przecież dwie ręce, sprawne oczy, czy samodzielność w korzystaniu z łyżki i widelca niespecjalnie przykuwają naszą uwagę i są traktowane jako coś zupełnie oczywistego.

Może rzeczywiście świat dzieli się na tych, dla których wszystko jest cudem i na tych, dla których nic nim nie jest…

A z anegdot dnia… Dziś mieliśmy w parafii pogrzeb. Po Mszy eskapada na cmentarz, a tam… niespodzianka… nie wykopano grobu. Bo ktoś, komuś, coś… chłopaki od kopania nie dosłyszeli, nie pojęli, czy Bóg wie co jeszcze… W każdym razie pierwszy raz sprawowałem stację na cmentarzu z perspektywą „zajmiemy się tym po skończonej ceremonii”. Takie rzeczy tylko w Ameryce…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz