zdj:flickr/gautam prakash/Lic CC
(Łk 23,35-43)
Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady
drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest
Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego
i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie.
Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król
żydowski. Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie
jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty
nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież -
sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego
nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego
królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w
raju.
Mili Moi…
Jest dramatycznie… Żebym
ja na moim blogu wpisywał coś raz w tygodniu… Tak źle to jeszcze chyba nigdy
nie było. A im bardziej stanowczo planuję to zmienić, tym mniej mi wychodzi.
Najczęściej jest to związane z faktem, że dopiero wieczorem mam wolną chwilę,
którą mógłbym poświęcić na pisanie. Ale zwykle jestem już tak zmęczony, że nie
jestem w stanie zebrać myśli. Wiem, że ksiądz, który tak mówi, jest dla wielu
mało wiarygodny, bo co tez ci księża mogą robić. Ale może po prostu jestem taki
słaby zawodnik i szybko się męczę. Sam już nie wiem.
Na szczęście udało mi się
zdyscyplinować samego siebie w kilku innych dziedzinach życia. Wreszcie
wszedłem w adorację w trochę bardziej zaplanowany sposób. Udało mi się wrócić
do siłowni i jeść mądrzej, wróciłem też do soków warzywnych. To oczywiście małe
rzeczy, ale to z małych rzeczy składa się codzienne życie. Domaga się to ode
mnie funkcjonowania z zegarkiem w ręku, żeby podołać wszystkim obowiązkom, ale
pojawia się tez satysfakcja z dobrze zaplanowanego dnia i ze zrealizowanych
planów.
Muszę Wam zdradzić, że
dojrzewa we mnie plan pożegnania się z portalami społecznościowymi, głownie z
Facebookiem. Od dawna myślę, żeby się z niego wycofać. Poziom przemocy i braku
kultury jest tam już tak wysoki, że trudno mi się to przegląda. Tym smutniej,
że przecież dotyczy moich znajomych, bo to zamieszczane przez nich wiadomości przecież
oglądam. Wielu z nich jest w permanentnym proteście. Sprzeciwiają się, mam
wrażenie, wszystkim i wszystkiemu. Czasem czuje się jak na jakimś wiecu, na
którym są wznoszone wrogie okrzyki. Smuci mnie to i złości. Rodzi ogrom
niezrozumienia. Nie potrafię zrozumieć motywacji kogoś, kto zamieszcza film z
księdzem (suspendowanym zresztą), który jednym tchem wypowiada słowa „zniszczmy
ich, niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Nie umiem pojąć demaskatorskich
zapędów moich znajomych, którzy najwięcej życiowej energii trawią na
poszukiwanie żydomasonerii. Nie mam sił na fale szyderstwa i pogardy. Kiedyś
mogłem jeść poranną owsiankę i przeglądać FB. Dziś już nie mogę… Może czas się
pożegnać. Żeby tak całkiem nie stracić wiary w ludzi, wiary w dobro…
Patrzę na krzyż Chrystusa,
z którego króluje On nad tym światem i pytam Go – kiedy to się stało? Kiedy
ludzie nabrali przekonania, że wiedzą już wszystko i nie potrzebują już słuchać
nikogo? Kiedy dzielenie się swoimi przemyśleniami zamieniły się w brutalne
prowokacje i obrzucanie się inwektywami? Kiedy wzniesiono barykady, z których
od rana do wieczora strzela się do potencjalnych wrogów? Kiedy agresja zastąpiła
życzliwość, a kultura została wyparta przez wulgarną przemoc słowną? Kiedy,
katolicy przecież, nabrali przekonania, że dzień bez ociekającego jadem żartu
ze swojego Kościoła jest dniem straconym? Kiedy młodzi i starsi zdecydowali, że
goły tyłek ponętnej dziewczyny będzie najlepszym komentarzem zarówno do
urodzinowych życzeń, jak i do informacji o czyichś zaręczynach?
Kiedy to się stało? Pewnie
już wtedy… Tam pod krzyżem… Nie było inaczej. A lud stał i patrzył… A ja nie
chcę… Coraz wyraźniej czuje, że nie chcę…
Podzielam Twoje ojcze Michale spostrzeżenia dotyczące FC i sporadycznie korzystam z tego psedo dobrodziejstwa.
OdpowiedzUsuńPokuj i dobro
Tomek
Ojca przemyślenie o fb smutne, ale niestety, prawdziwe. Zgrzytam zębami, gdy widzę jak np. osoba będąca nauczycielem i mająca w gronie znajomych swoich uczniów, wrzuca na "fb" memy z wulgaryzmami lub z jakimś wielce niestosownym hasłem. A już totalnie zażenowana byłam, gdy zobaczyłam, że pewna 12-letnia osoba zmieniła swój statu na "W związku"... Grrr.. Mimo wszystko - dobrego dnia!
OdpowiedzUsuń