czwartek, 3 listopada 2016

nasz kondukt już wyruszył...

zdj:flickr/Jack Zalium/Lic CC
(J 14,1-6)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.


Mili Moi…
Działania na froncie duchowym trwają. Spowiedzi generalnych sporo. A ja dla relaksu postanowiłem spędzić wczorajszą noc w najdroższym hotelu w mieście. Wprawdzie nie zmrużyłem oka, ale jaka obsługa… Mówię o naszym bridgeporckim szpitalu. Wybrałem się tam późną nocą, kiedy bóle w klatce piersiowej stawały się powoli nieznośne. Przyjęto mnie serdecznie i zaczęły się tortury. Wróciłem do domu o 5 rano z diagnozą, że zawału na pewno nie mam i generalnie jestem zdrowy. Nie tym razem więc… Łózka mi nie przydzielono, ale i tak spodziewam się, że rachunek będzie solidny. No ale wiadomo… Jeśli co chwilę podchodziła do mnie jakaś pielęgniarka i życzyła mi zdrowia, albo gawędziła ze mną przyjaźnie, a obejrzało mnie w tym czasie czterech lekarzy, którzy z serdeczna troską na obliczu próbowali mnie zdiagnozować i zapewniali, że są na każde moje zawołanie, to kieszeń pacjenta sama wręcz się otwiera…  A co mi jest? Może przemęczenie. A może… to taka moja cena, którą musze zapłacić za uwolnienia, które dokonują się w tych spowiedziach. Jakkolwiek jest z pewnością będę żył aż do śmierci, a jej godzina znana jest tylko Panu…

Jutro przeżywamy nabożeństwo uzdrowienia. Wolność, której Bóg dla nas pragnie zaczyna się tu, na ziemi. I wszyscy, którzy jej szukają, z całą pewnością znajdą ją właśnie w Nim. Wierzę, że wielu ludzi właśnie jutro. Polecam to nasze nabożeństwo Waszej modlitwie.

Patrzę sobie dziś na tę całą refleksyjność Zaduszną obecną na wszystkich możliwych portalach internetowych i myślę, o tym, że nie potrwa ona nawet tak długo, co wypalenie się znicza na cmentarzu. Już jutro wróci materia z całą jej powierzchownością i przytłoczy „wewnętrznego człowieka, który ma się odnawiać z dnia na dzień” jak pisze nam święty Paweł. Trochę szkoda. A jednocześnie jakie to wielkie zadanie, żeby od czasu do czasu poprosić Jezusa o przewietrzenie mieszkania i podlanie w nim kwiatów. Bo przecież ono tam na nas czeka… Niewiele stąd zabierzemy. Może kilka cennych obrazów pod powiekami. Może kilka ważnych, ostatnich słów. Oby dojrzałość człowieka wewnętrznego pozwoliła się łatwo pożegnać z tym, co już nie będzie potrzebne. Odwagi więc… Wszak nasz kondukt pogrzebowy w dniu urodzenia na tej ziemi wyruszył… Kres tej drogi? Blisko… Zawsze bliżej, niż nam się wydaje…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz