zdj:flickr/Matthias Ripp/Lic CC
(Łk 10,21-24)
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.
Mili Moi…
Wraz z całym Kościołem, rozpoczęliśmy
w Bridgeport Adwent. Cieszą mnie w tym czasie zwłaszcza Roraty, które w naszej
parafii celebrujemy o 6.30 rano. Ściągają one nieco więcej osób niż codzienna poranna Msza
Święta. A są piękne, bo nasz duży kościół daje nam możliwość rozpoczęcia Mszy
od procesji ze świecami. Doświadczamy więc wędrówki ze światłem w mrokach tego
świata. Bardzo to symboliczne i znaczące.
Ja zaś przygotowuję się powoli
do adwentowych rekolekcji, które mam wygłosić w Chicago. Już w piątek ruszam do
miejsca przeznaczenia i, poza radością z głoszenia Słowa, mam również szczerą
nadzieję na chwilę odpoczynku, odetchnięcie innym powietrzem, odcięciem choć na
chwilę od codziennych trosk. A tych w zarządzaniu parafia naprawdę nie brakuje.
Czytam… Ostatnimi dniami
sporo. Wciąż poszerzam wiedzę potrzebną do konstruowania mojego doktoratu. Jest
to jedno z moich postanowień adwentowych. Nie może być dnia, w którym czegoś
dla tej pracy nie zrobię. A że muszę jeszcze kilka dzieł wchłonąć, to czytam z
zapałem. Jak bardzo chciałbym, żeby zabłysło jakieś światełko w tunelu
zwiastujące kres tej studenckiej drogi. Ale nawet jeśli jakieś myśli o końcu się
pojawiają, to są mgliste i trwają chwilę.
Myślę dziś nad Słowem o
tym niezwykłym powołaniu, które dal mi Pan. Ale nie o kapłańskim, czy zakonnym
(choć i one są zupełnie niezwykłe), ale o chrześcijańskim. Przecież wszystko
mogło być inaczej. Mogłem nie urodzić się w katolickiej rodzinie, mogłem nie
odkryć Kościoła jako mojej nowej rodziny. Moja droga wiary mogła być znacznie
bardziej skomplikowana i zawiła. I wcale nie ma gwarancji, że znalazłbym na
niej Boga. Tymczasem On dał mi tę wielką łaskę wiary właściwie od samego
początku mojego życia. Co więcej, otrzymałem dar wiary niezachwianej,
pozbawionej wątpliwości, zupełnie oczywistej i pewnej. To dar. Żadna w tym moja
zasługa.
I dlatego myślę sobie jak
bardzo bogaty jestem. Co więcej – jestem większym szczęściarzem (wszyscy
jesteśmy), niż Apostołowie, którzy mieli tylko trzy lata z Jezusem. My mamy ich
dwa tysiące za nami. Tysiące ksiąg opisujących działanie Boga w świecie,
miliony świadectw głębokich relacji z Nim. Życia nie wystarczy, żeby choć
odrobinę to zgłębić. A mimo tego wydaje nam się, że gdybyśmy żyli w czasach
Jezusa, to może… ale dziś – tak trudno w Niego wierzyć. Mam takie wielkie
przekonanie w oparciu o dzisiejsze Słowo, ze On chce nas wprowadzać w tę
relację Syn – Ojciec, że On chce nas czynić jej częścią. Innymi słowy –
wszystko, co Boże, jest dla nas dostępne. Wystarczy otworzyć oko, wystarczy nadstawić
ucho. I brać… Bo Bóg jest hojnym dawcą. A Jego dary nigdy się nie wyczerpują…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz