niedziela, 23 października 2016

przygotuj pięść...

zdj:flickr/nicdalic/Lic CC
(Łk 18,9-14)
Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.


Mili Moi…
Na szczęście dysponuje już nowym sprzętem, który umożliwia mi kontaktowanie się ze światem zewnętrznym. Trochę mnie to ucieszyło z racji na funkcjonalność tego urządzenia, ale zupełnie nie ucieszyło mnie jako nowa rzecz, czy nowy nabytek. Czyżby przejaw ducha franciszkańskiego? Pomyślałem sobie nad tym i zauważyłem, że od bardzo dawna nie cieszą mnie nowe rzeczy, co więcej, niechętnie wydaję pieniądze na ich kupowanie dla siebie. Przeżywam tortury, kiedy muszę nabyć jakiś nowy ciuch, co na szczęście nieczęsto się zdarza. Ale w gruncie rzeczy bardzo mnie to cieszy i dziękuje za tę łaskę Jezusowi, bo to solidna porcja wolności w praktyce.

Pracy moc… Na ten tydzień przynajmniej trzy spowiedzi generalne się zapowiadają, a ich „sezon” wkrótce dopiero się rozpocznie. Spotkania, rozmowy, przywracanie ludzi do duchowego życia… Czyż może być coś piękniejszego? Tyle mam radości z faktu, że ludzie decydują się zaufać, że otwierają swoje serca, że przyjmują łaskę uzdrowienia od Jezusa. A ja w tym wszystkim mogę być, angażując mój czas i trochę serca… Nie potrzeba wiele…

Wczoraj odbył się doroczny Bal Błękitny Weteranów, na który tradycyjnie jako duszpasterze, jesteśmy zapraszani. Wzrusza mnie nieodmiennie zaangażowanie seniorów w propagowanie tradycji narodowych, ich szczery patriotyzm i wytrwałość w działaniach mimo tego, że z roku na rok jest ich coraz mniej. Poznałem przy okazji uroczą, młodą panią konsul, z którą przegadaliśmy cały wieczór. Tylu ciekawych ludzi wokół mnie – wystarczy tylko się rozejrzeć. Ale „gwiazdą wieczoru” był mój współbrat Ayub, Kenijczyk, który przybył do nas z okazji niedzieli misyjnej. Kiedy okazało się, że mówi po polsku, a co więcej, zna miejsca w Afryce, w których weterani przebywali podczas swojej powojennej tułaczki po świecie, nie mógł się opędzić od rozmówców, którzy nazywali go „sąsiadem”.

A dziś pokorny celnik, cały skupiony na Bogu i na łasce, której jest spragniony. Bez podkreślania swoich zasług, bez zbierania swoich dokonań, bez stawiania Mu przed oczy swoich wysiłków. Raczej z doświadczeniem swojej biedy, która zawsze najbardziej dotyka Bożego serca. Mam podobne doświadczenie. Tyle biedy duchowej, którą w sobie noszę… Tylko piersi jakoś takie mniej posiniaczone… Za mało tego uderzania się i za mało pokornej modlitwy grzesznika. Częściej chyba jakieś próby równoważenia złego wrażenia. Wiem, że jest słabo, więc może ja Ci Panie Boże spróbuje spłacić te moje długi. Małymi ratami, ale zrobię, co w mojej mocy. Tymczasem wcale nie w tym rzecz. Bóg nie tego ode mnie oczekuje. Chodzi raczej o pokorne uznanie, że ja nic sam nie mogę, że nie pomogą moje szlachetne wysiłki, że bez Jego łaski wszystko to funta kłaków warte. Bez tego dudniącego uderzenia, świadomego uderzenia, bolesnego uderzenia, nie można ruszyć z miejsca. Najpierw świadomość tego kim jestem ja, a Kim jest On, a wówczas wszelkie działania zyskują dopiero nowa jakość. Jego jakość. I już do głowy człekowi nie przychodzi, żeby się przed Nim chwalić. Bo wszystko jest łaską…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz