zdj:flickr/Nolan Peers/Lic CC
(Łk 17,11-19)
Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze
Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego
dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie,
Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się
kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest
uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i
dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało
oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i
oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź,
twoja wiara cię uzdrowiła.
Mili Moi…
Zacznę od tego, że
dziś w nocy miałem sen… Rzadko mi się to zdarza, a ten dzisiejszy był ciekawy…
Śniło mi się, że zostałem przeniesiony z Bridgeport do pracy i posługi w
Jerozolimie. W jakimś sanktuarium chleba… (Betlejem?). Mieszkałem z czterema
Włochami, a Jerozolima była bardzo zniszczona. Nie wiem czy to jakieś
proroctwo, ale sprawdziłem dziś gdzie są walizki… Tak na wszelki wypadek…
A u nas szaleństwo…
Szereg spotkań – najpierw proboszczów z biskupem, potem księży z naszego wikariatu,
potem rady zajmującej się planem odnowy parafii… Wszędzie administracja i
planowanie… Papiery i schematy… Wykresy i przewidywania… Ja się chyba do tego
nie nadaję… Ja chcę być księdzem, a nie Naczelnym Sekretarzem Parafialnym, czy
Przywódcą Ekip Remontowych… Ewangelię głosić posłał mnie Pan, a nie zajmować
się pisaniną, która i tak wyląduje w śmietniku. Nie wiem jak długo potrwa moje
proboszczowanie…
Na pociechę
ożywczy moment czwartkowego rozpoczęcia rekolekcji ewangelizacyjnych. Trudno powiedzieć
ilu ludzi je rozpoczęło. Może około 60-70. Zobaczymy ilu przyjdzie na kolejne
spotkanie. Ale ilu by ich nie było, to jest niesamowite poruszenie Ducha w
naszej parafii i w moim sercu również. Wiem jakie owoce skrywają te rekolekcje,
wiem czego się można po nich spodziewać. Zazdroszczę nawet nieco uczestnikom
tych odkryć, które poczynią i tej radości z przebywania z Bogiem, która stanie
się ich udziałem. Ja jako głosiciel mam oczywiście w tym swój udział. W tym
sensie, że i mnie łaska nie omija. Wierze, że coś z tego ich doświadczenia
zstąpi również na mnie. Tak mi się marzy, żeby wszyscy w naszej parafii mogli
tego doświadczyć…
A dziś trędowaci –
oczyszczeni wszyscy, a tylko jeden w relacji z Jezusem. To też obrazuje jakoś
stan naszej wiary. Tak wielu ludzi przyjmujących sakramenty – czasem w
kościelnym żargonie mówi się „obsługiwanych duszpastersko”. Tak wielu tych,
którzy o coś Boga proszą – otrzymują, zabierają ze sobą i odchodzą. Po to, aby
wrócić znowu, kiedy będą w potrzebie. A jaki procent w rzeczywistej relacji?
Ilu wraca z dziękczynieniem, ze świadomością jak wielkie łaski Bóg nam
wyświadcza w codzienności? Dlatego w dwuletnim planie odnowy parafii pierwszym
celem, na który położyliśmy nacisk jest nowa ewangelizacja. Budzenie
świadomości dobroci Boga, Jego miłości do każdego człowieka, Jego obecności
przy nas. Żeby takich trędowatych Samarytan było jak najwięcej. Wszak trąd
grzechu nie omija nikogo z nas. Ważne, żebyśmy wszyscy zdawali sobie sprawę z
miłości Lekarza, który nas przywraca do życia. Zawsze ilekroć Go o to prosimy.
Lekarza, który pragnie tylko jednego – zostań ze mną. Trwaj przy mnie i nie
odchodź, a pokaże ci takie światy, o których istnieniu nie masz pojęcia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz