niedziela, 16 października 2016

o otwieraniu...


zdj:flickr/mumucs/Lic CC
(Łk 12,8-12)
Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć.

Mili Moi...
Właśnie wróciłem z Bostonu, gdzie współprowadziłem dziś dzień skupienia połączony z warsztatami dla małżonków. Piękny czas... I łowimy na wędkę... Przyzwyczajam się, że u nas jest nieco inaczej, niż w Polsce... Nie setki, nie dziesiątki ludzi... Ale niewielkie grupy, za to szczerze szukające Jezusa... Choć muszę przyznać, że na nasze REO w Bridgeport przywędrowało około 70 osób. Zobaczymy ilu z nich uda się tę niesamowitą przygodę z Jezusem kontynuować...

Dla mnie zaś te duchowe działania mają równeż jakiś wymiar materialny. W czwartek posuł mi się komputer. Tak, tak... To już drugi raz. Tym razem nie da się naprawić. Opatrzność Boża pozwoliła mi w tym tygodniu skopiować wszystkie ważne pliki, ale strata i tak jest spora. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to taka „zapłata” od naszego odwiecznego „przyjaciela”, któremu zbyt wiele dusz w ostatnich dniach wymyka się z rąk... A dzieją się naprawdę wielkie cuda. Otwierają się dusze, o kórych otwarcie modliliśmy się od dwóch lat... Kiedy piszę "modliliśmy się" mam na myśli kilka osób tu i siedemdziesiąt klasztorów klauzurowych w Polsce... Jak jest cudownie patrzeć na łaskę Jezusa, która rozlewa się w sercu człowieka, przynosi pokój i radość. Nigdy nie zdołam wyrazić tej wdzięczności za to, co widzę i czego doświadczam dzięki kapłaństwu Chrystusowemu...

Tych małych cudów jest zresztą więcej. Takich drobnych i dobrych rzeczy. Wczoraj na spacerze różańcowym podszedł do mnie właściciel pobliskiego sklepu spożywczego i po hiszpańsku prosił o błogosławieństwo. Nasza dzielnica to miejsce, gdzie po hiszpańsku znacznie łatwiej się porozumieć, niż po angielsku. Oczywiście z radością go pobłogosławiłem. Wzruszył się chłop i jął mnie częstować – a może wodę, a może sok, a może kanapkę by father zjadł... Takie proste gesty... To jest taka szczególna różnica między Ameryką, a naszą Ojczyzną... W Polsce słowo ksiądz rzadko komu przechodzi przez gardło w sklepie, czy urzędzie. Mam czasem wrażenie, że tytułowanie mnie per „pan” jest wyrazem jakiejś szczególnej formy lekceważenia. Tu jest zupełnie inaczej. Ostatnio w mojej ulubnionej restauracji, w której czasem biorę meksykańskie jadło na wynos, miła pani na kasie zapytała czy jestem jakimś „ministrem”, bo i w habicie czasem tam zaglądam. Oczywiście wyznałem, że zakonnikiem. Pani oakzała się „kumata”, co tu nie jest regułą. I od tej chwili ona już inaczej się do mnie nie zwróci, jak „ojcze”. To takie proste i jej samej sprawia dużą przyjemność. Tak samo mam w banku i w aptece. Proste i bez zadęcia...

Duch Święty nauczy was... W ostatnich dniach widzę Jego działanie bardzo wyraźnie. Przemiany jakich dokonuje są tak znaczące, że nie moga pochodzić od samych ludzi. Natchnienia, których doznaję też są jakieś szczególniejsze. Wyraźnie weszliśmy w czas łaski, w czas udzielania się miłości Bożej. I chciałbym już z tej przestrzeni nigdy nie wychodzić. Zaspokajanie głodu Boga jest taką przyjemnością, której z niczym innym w moim życiu nie mogę porównać. Niech więc to trwa dopóki sił wystarczy... Amen!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz