sobota, 14 maja 2016

gorliwości przybywaj!!!

zdj:flickr/Paval Hadzinski/Lic CC
(J 15,9-17)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.


Mili Moi…
Zaczął się chyba najbardziej pracowity weekend tego roku. Wczoraj wyspowiadaliśmy po raz pierwszy grono dzieciaków, które w niedzielę przystąpią do I Komunii Świętej. Bardzo lubię te chwile, kiedy one przychodzą trochę wystraszone do konfesjonału. Są jednocześnie bardzo skupione i przejęte. Chcą powiedzieć wszystko, zastanawiają się, powtarzają, wracają do niektórych wątków, opisują szczegółowo. To ich zaangażowanie w spowiedź zawsze wiąże się z moim szczerym pragnieniem – żeby wszyscy się tak spowiadali, a im, żeby to nie „minęło”. Szczerość, gorliwość, prostota – tego doświadczyłem wczoraj i mam z tego niemało radości.

A dziś od rana praca wre… Przygotowania duszpasterskie. Po południu Spotkania Małżeńskie z ich comiesięcznym wieczorem porekolekcyjnym. Kilka par zjedzie się z różnych stron, aby podialogować na konkretny temat. Dziś o temperamentach – jak zawsze mam dla nich kilka słów. Wieczorem rozpoczynamy czuwanie przed Uroczystością Zesłania Ducha Świętego. Na ten czas oczywiście trzeba przygotować dłuższą konferencję. Jutro I Komunia, więc trzeba przygotować również kilka słów po angielsku, bo może trochę gości „z Ameryki” będzie. Za chwilę jedno z ostatnich spotkań z dzieciakami w Polskiej Szkole – jak zawsze kilka słów należy do mnie…

Piszę o tym wszystkim tylko dlatego, że czasem powstaje takie pytanie – co ci księża w ogóle mogą robić? Siedzą chłopy i się całe dnie nudzą… A to wszystko, co mówią… No to mówią – otwierają usta i samo leci… Może z niektórymi tak bywa. Ale każdy, kto poważnie traktuje swoich słuchaczy, do takich chwytów się nie ucieka… Trzeba się przygotować. A to są godziny pracy… Pracy, która czasem przeradza się w coś dobrego, a czasem jest niewiele warta. Ale trzeba ją podejmować ciągle na nowo z nadzieją, że Duch Święty zajmie się resztą…

Jutro też mamy Bierzmowanie. Nasza młodzież przyjmuje ten sakrament w katedrze, bo jest to bardzo nieliczna grupa. Ale chcemy z nimi być i tam, więc pewnie będziemy musieli się jakoś podzielić, żeby ogarnąć te dwa duże wydarzenia… Ale jak już przeżyjemy tę niedzielę, to może jakoś się doczołgamy do końca miesiąca… Do urlopu…

Patrzę sobie dziś na Macieja Apostoła i myślę, że to nie jest łatwe – dołączyć do grupy, która już ma swoją historię, ma ukształtowane relacje między członkami. Maciej kręcił się gdzieś w pobliżu, ale do grona Dwunastu nie należał. A nagle ma zacząć działać tak jak oni, ma wejść w podobną dynamikę wiary, ma się zabrać za apostolską robotę. Nie ma czasu na dojrzewanie, na naukę metod, na poznanie planów działania i rozwiązań kryzysowych. Ma ruszyć…

To niełatwe doświadczenie staje się właściwie normą w Kościele. Pamiętacie historię Pawła, który nawraca się, a za dwa dni, tuż po chrzcie, rusza głosić Ewangelię. I każdy kolejny chrześcijanin włączony w tę wspólnotę natychmiast ruszał do dzieła. Szedł, aby przynosić owoce, o których trwałości decydowały nie umiejętności i wysiłki ludzkie, ale obecność Jezusa, który towarzyszy swoim uczniom, oraz obecność Ducha, który wskazuje im drogę…

Myślę, że to jest ważna lekcja dla tych wszystkich, którym się wydaje, że najpierw trzeba ludziom dać narzędzia – przygotować, wykształcić, uformować, a wówczas można ich posłać… Niewątpliwie może im to wszystko nadać większą skuteczność, ale tylko może… Bo ostateczna skuteczność jest w ręku Boga i On jej udziela komu chce… Po to, żeby dzielić się wiarą, nie trzeba być szczególnie doświadczonym i wykształconym. Trzeba tylko uwierzyć, że ja też w tym planie jestem jakoś ważny, że mną też Jezus chce się posługiwać… O resztę zadba On sam…

1 komentarz:

  1. Amen!! Dziekuje ojcze za te slowa!Dobrze, ze jestes!
    Niech Pan Cie blogoslawi i strzeze...

    OdpowiedzUsuń