zdj:flickr/Paval Hadzinski/Lic CC
(J 15,9-17)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was
umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje
przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania
Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was
była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od
tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście
przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam
sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi,
albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie
wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc
przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go
poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Mili Moi…
Zaczął się chyba
najbardziej pracowity weekend tego roku. Wczoraj wyspowiadaliśmy po raz
pierwszy grono dzieciaków, które w niedzielę przystąpią do I Komunii Świętej.
Bardzo lubię te chwile, kiedy one przychodzą trochę wystraszone do
konfesjonału. Są jednocześnie bardzo skupione i przejęte. Chcą powiedzieć
wszystko, zastanawiają się, powtarzają, wracają do niektórych wątków, opisują
szczegółowo. To ich zaangażowanie w spowiedź zawsze wiąże się z moim szczerym
pragnieniem – żeby wszyscy się tak spowiadali, a im, żeby to nie „minęło”.
Szczerość, gorliwość, prostota – tego doświadczyłem wczoraj i mam z tego
niemało radości.
A dziś od rana
praca wre… Przygotowania duszpasterskie. Po południu Spotkania Małżeńskie z ich
comiesięcznym wieczorem porekolekcyjnym. Kilka par zjedzie się z różnych stron,
aby podialogować na konkretny temat. Dziś o temperamentach – jak zawsze mam dla
nich kilka słów. Wieczorem rozpoczynamy czuwanie przed Uroczystością Zesłania
Ducha Świętego. Na ten czas oczywiście trzeba przygotować dłuższą konferencję.
Jutro I Komunia, więc trzeba przygotować również kilka słów po angielsku, bo
może trochę gości „z Ameryki” będzie. Za chwilę jedno z ostatnich spotkań z dzieciakami
w Polskiej Szkole – jak zawsze kilka słów należy do mnie…
Piszę o tym
wszystkim tylko dlatego, że czasem powstaje takie pytanie – co ci księża w ogóle
mogą robić? Siedzą chłopy i się całe dnie nudzą… A to wszystko, co mówią… No to
mówią – otwierają usta i samo leci… Może z niektórymi tak bywa. Ale każdy, kto
poważnie traktuje swoich słuchaczy, do takich chwytów się nie ucieka… Trzeba
się przygotować. A to są godziny pracy… Pracy, która czasem przeradza się w coś
dobrego, a czasem jest niewiele warta. Ale trzeba ją podejmować ciągle na nowo
z nadzieją, że Duch Święty zajmie się resztą…
Jutro też mamy
Bierzmowanie. Nasza młodzież przyjmuje ten sakrament w katedrze, bo jest to
bardzo nieliczna grupa. Ale chcemy z nimi być i tam, więc pewnie będziemy
musieli się jakoś podzielić, żeby ogarnąć te dwa duże wydarzenia… Ale jak już
przeżyjemy tę niedzielę, to może jakoś się doczołgamy do końca miesiąca… Do
urlopu…
Patrzę sobie dziś
na Macieja Apostoła i myślę, że to nie jest łatwe – dołączyć do grupy, która
już ma swoją historię, ma ukształtowane relacje między członkami. Maciej kręcił
się gdzieś w pobliżu, ale do grona Dwunastu nie należał. A nagle ma zacząć
działać tak jak oni, ma wejść w podobną dynamikę wiary, ma się zabrać za
apostolską robotę. Nie ma czasu na dojrzewanie, na naukę metod, na poznanie
planów działania i rozwiązań kryzysowych. Ma ruszyć…
To niełatwe
doświadczenie staje się właściwie normą w Kościele. Pamiętacie historię Pawła, który nawraca
się, a za dwa dni, tuż po chrzcie, rusza głosić Ewangelię. I każdy kolejny
chrześcijanin włączony w tę wspólnotę natychmiast ruszał do dzieła. Szedł, aby
przynosić owoce, o których trwałości decydowały nie umiejętności i wysiłki
ludzkie, ale obecność Jezusa, który towarzyszy swoim uczniom, oraz obecność Ducha,
który wskazuje im drogę…
Myślę, że to jest ważna
lekcja dla tych wszystkich, którym się wydaje, że najpierw trzeba ludziom dać
narzędzia – przygotować, wykształcić, uformować, a wówczas można ich posłać…
Niewątpliwie może im to wszystko nadać większą skuteczność, ale tylko może… Bo
ostateczna skuteczność jest w ręku Boga i On jej udziela komu chce… Po to, żeby
dzielić się wiarą, nie trzeba być szczególnie doświadczonym i wykształconym.
Trzeba tylko uwierzyć, że ja też w tym planie jestem jakoś ważny, że mną też
Jezus chce się posługiwać… O resztę zadba On sam…
Amen!! Dziekuje ojcze za te slowa!Dobrze, ze jestes!
OdpowiedzUsuńNiech Pan Cie blogoslawi i strzeze...