zdj:flickr/barnyz/Lic CC
(J 21,1-19)
Jezus ukazał się znowu nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli
razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej,
synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do
nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu: Idziemy i my z tobą. Wyszli więc i
wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus
stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus
rzekł do nich: Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia? Odpowiedzieli Mu: Nie. On
rzekł do nich: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili
więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra
ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to
jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę - był bowiem prawie nagi - i
rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z
rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko - tylko około dwustu łokci. A kiedy
zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz
chleb. Rzekł do nich Jezus: Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili.
Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu
pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała.
Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się
zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus
przyszedł, wziął chleb i podał im - podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak
Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli
śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz
Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham.
Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego:
Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię
kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie,
synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci
powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty
wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę,
powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś.
Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i
poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią
uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!
Mili Moi…
W piątek odebrałem
cenną przesyłkę z Polski… Siostry zakonne doleciały szczęśliwie i zaczęła się
ich amerykańska przygoda. Wczoraj o poranku opowiadały o sobie dzieciakom w
Polskiej Szkole, a w południe pierwszy wyskok do Nowego Jorku. Pogoda
przeokrutna. Kilka stopni powyżej zera i padający przez cały dzień deszcz.
Okazało się, że najgorzej ubranym z tego towarzystwa… byłem ja… Zmarzłem
strasznie. Ale zobaczyliśmy mnóstwo rzeczy. Oczywiście nie zabrakło iście
amerykańskiego, klasycznego wydarzenia. W katedrze świętego Patryka podszedł do
nas czarnoskóry wielkolud, dobrze ubrany. Rozłożył ramiona i poprosił, żebym go
uścisnął. Mówię, że jestem cały mokry od deszczu. On na to, że to holy water…
Uściskaliśmy się serdecznie, potem wyściskał siostry. Powiedział nam jak
strasznie się cieszy, że nas w tej katedrze widzi. I poszedł dalej. Siostry
mówią – skąd się znacie? A ja na to – pierwszy raz chłopa na oczy widzę… Ale
już dawno nikt nie cieszył się na mój widok jak ten człowiek. Nie pamiętam też
tak szczerego i nieudawanego powitania… Takie rzeczy tylko w Ameryce… :)
A dziś myślę sobie
o „miejscu w Kościele”. Zobaczcie, że zarówno Jan, „umiłowany uczeń”, jak i
Piotr mają swoje zadania we wspólnocie. Zdumiewa mnie, że to przewodniczenie
wspólnocie nie zostało ostatecznie powierzone Janowi. Wszak Jezus mógł
powiedzieć – no dobra, Piotrze, chciałem cię zrobić szefem, ale zawiodłeś na
całej linii. Podczas gdy ty mnie zdradzałeś, Jan stał pod krzyżem, jemu
powierzyłem swoją Matkę, jemu więc również zawierzę przewodzenie w moim
Kościele. Nic takiego nie nastąpiło… Jan miał inne zadanie – miał poprowadzić
Kościół w głąb. Miał Mu pokazać w co wierzy i miał objawić najgłębsze poruszenia
serca Jezusa. Piotr zaś… jego misja trwa. Nawet grzech i ludzka słabość nie
mogła jej zniweczyć. Serce Piotra uwolnione przez przebaczającą miłość Jezusa
jest w stanie na nowo zmierzyć się z zadaniami jemu powierzonymi. On ma swoje
miejsce w Kościele…
A Ty? A ja? Co do
Ciebie Pan powiedział podczas śniadania wielkanocnego? Co Ty zobaczyłeś stojąc
pod krzyżem w Wielki Piątek? Jaka jest Twoja misja? Bo przecież nie chodzi
tylko o kilka groszy wrzuconych do koszyka na ofiarę. Bo przecież nie chodzi
tylko o to, żeby przyjść do kościoła i coś tam zaczerpnąć. Chrześcijanin jest
dawcą. Przede wszystkim dawcą. Bóg chce się posługiwać Tobą. Ty jesteś dla
Niego ważny. Nie tylko Twój grosz. Dlatego jeśli siedzisz w kościelnej lawie i
masz jakiś talent, wiesz jak coś zrobić, coś tam umiesz, to nie czekaj aż Cię
poproszą, ale idź i powiedz – jestem, gdybyście mnie potrzebowali. Nie mów „nie
mam czasu”, „to nie dla mnie”, „niech inni zrobią”. Bez Ciebie Kościół jest
niepełny. Bez Twojego zaangażowania i podjęcia świadomej odpowiedzialności za
tę wspólnotę, w której Bóg chce Cię zbawić... Nie czekaj... Pokaż Jezusowi jak
Go kochasz – w Jego i Twoim Kościele… W Twojej parafii….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz