zdj:flickr/Alessandro Grussu/Lic CC
(J 6,22-29)
Nazajutrz po rozmnożeniu chlebów lud, stojąc po drugiej stronie jeziora,
spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie
wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami.
Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej
Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie. A kiedy ludzie z tłumu zauważyli,
że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do
Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu,
rzekli do Niego: Rabbi, kiedy tu przybyłeś? W odpowiedzi rzekł im Jezus:
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli
znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten
pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn
Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec. Oni zaś rzekli
do Niego: Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże? Jezus odpowiadając
rzekł do nich: Na tym polega dzieło /zamierzone przez/ Boga, abyście uwierzyli
w Tego, którego On posłał.
Mili Moi…
Dziś kilka słów ze
szczególnego miejsca… Z moimi gośćmi trafiliśmy nad Niagarę. Nie pierwszy już
raz oglądam wodospad, ale za każdym razem coraz większe rozczarowanie. Dziś
spowodowane remontem, który sprawia, że właściwie niczego nie da się zobaczyć.
Ale, jako że dotarliśmy tu późnym popołudniem, to ufam, że nadrobimy wszystko
jutro, bo dziś wszelakie atrakcje były niedostępne. Poza tym pogoda „pod
zdechłym Azorkiem”, więc z radością delektujemy się już hotelowym spokojem…
Oczywiście podróżowanie
z dwiema siostrami zakonnymi musi nastręczać niemało wesołych sytuacji. Wczoraj
w Nowym Jorku podszedł do nas po dłuższym czasie obserwacji niejaki Mark, który
koniecznie chciał nam zafundować deser i kawkę, bo siostry uruchomiły w nim
falę wspomnień. Chodził swego czasu do katolickiej szkoły, mama była
katoliczką, on sam nieco odsunął się od wiary… Bardzo miły człek… Miał
wprawdzie pomarańczowe okulary, niebieską kurtkę i różową torbę na zakupy, ale…
Dziś natomiast przeżyłem mój kolejny „pierwszy raz”. Wiele razy zastanawiałem
się kiedy to nastąpi, a tu dziś… Zostałem zatrzymany przez policję… Na drodze
rzecz jasna… Pan podszedł i zapytał czy wiem za co… Oczywiście wiedziałem.
Troszkę za szybko chciałem nad tę Niagarę dotrzeć… Ale pan policjant zamiast na
moje prawo jazdy, zaczął zerkać do wnętrze samochodu… Wyraz jego twarzy… Do tej
chwili nie wiem jak go opisać… Młody człowiek… Ale gdybym miał podać przykład
na „opad szczęki do ziemi” to już chyba zawsze ten policjant będzie moim
punktem odniesienia. Zgiął się wręcz w pół i zaglądał, zaglądał, zaglądał… W
końcu się ocknął i wziął moje prawo jazdy… Obejrzał je niedbale i zapytał – a ty
jesteś księdzem? Skwapliwie potwierdziłem (bo wiem, że mój habit nie jest
jednak wystarczająco czytelnym znakiem dla wielu). Na co pan uśmiechnął się,
oddał mi prawo jazdy i powiedział – to zwolnij trochę, dobra? Wesoło nam było ze
trzy godziny…
Poza tymi wesołymi
przygodami, modlimy się wspólnie i gawędzimy… Dziś towarzyszy mi myśl o motywacjach
poszukiwania Jezusa. One mogą być takie różne. Ale zastanawiam się czy w ogóle
jakieś są? Czy my je sobie uświadamiamy? Po co my do Niego przychodzimy? On ma
tylko jedno pragnienie. Dziś o nim mówi. To zresztą również pragnienie Ojca.
Abyście uwierzyli…
Rzecz jasna nie
chodzi o intelektualny fakt. Ten jest najłatwiejszy z całego aktu wiary. Chodzi
o przeżywanie wiary jako relacji z Kimś, kto sam stał się chlebem. Nie tylko po
to, żeby głód cielesny w nas zaspokoić, ale nade wszystko, aby wypełnić najgłębsze,
duchowe pragnienia naszego serca.
Po co nam więc ta świadomość
motywacji? Bo jeśli nie będziemy wiedzieli po co do Niego przychodzimy, to z
cała pewnością nasze głody nie zostaną zaspokojone. Byłoby to bowiem ze szkodą dla nas. Nie zauważylibyśmy działania naszego Boga. Nie skorzystalibyśmy tak
naprawdę. Wzięlibyśmy coś, czego wartości nie zdołalibyśmy ocenić. Perły wobec…
Dlatego tak bardzo nam potrzeba świadomości. Tego, co Bóg może i tego, co
pragnie dla nas uczynić… A potem dzieją się cuda… Bo już wiemy o co prosić w
modlitwie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz