wtorek, 12 kwietnia 2016

a po co?

zdj:flickr/Alessandro Grussu/Lic CC
(J 6,22-29)
Nazajutrz po rozmnożeniu chlebów lud, stojąc po drugiej stronie jeziora, spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami. Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie. A kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: Rabbi, kiedy tu przybyłeś? W odpowiedzi rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec. Oni zaś rzekli do Niego: Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże? Jezus odpowiadając rzekł do nich: Na tym polega dzieło /zamierzone przez/ Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał.


Mili Moi…
Dziś kilka słów ze szczególnego miejsca… Z moimi gośćmi trafiliśmy nad Niagarę. Nie pierwszy już raz oglądam wodospad, ale za każdym razem coraz większe rozczarowanie. Dziś spowodowane remontem, który sprawia, że właściwie niczego nie da się zobaczyć. Ale, jako że dotarliśmy tu późnym popołudniem, to ufam, że nadrobimy wszystko jutro, bo dziś wszelakie atrakcje były niedostępne. Poza tym pogoda „pod zdechłym Azorkiem”, więc z radością delektujemy się już hotelowym spokojem…

Oczywiście podróżowanie z dwiema siostrami zakonnymi musi nastręczać niemało wesołych sytuacji. Wczoraj w Nowym Jorku podszedł do nas po dłuższym czasie obserwacji niejaki Mark, który koniecznie chciał nam zafundować deser i kawkę, bo siostry uruchomiły w nim falę wspomnień. Chodził swego czasu do katolickiej szkoły, mama była katoliczką, on sam nieco odsunął się od wiary… Bardzo miły człek… Miał wprawdzie pomarańczowe okulary, niebieską kurtkę i różową torbę na zakupy, ale… Dziś natomiast przeżyłem mój kolejny „pierwszy raz”. Wiele razy zastanawiałem się kiedy to nastąpi, a tu dziś… Zostałem zatrzymany przez policję… Na drodze rzecz jasna… Pan podszedł i zapytał czy wiem za co… Oczywiście wiedziałem. Troszkę za szybko chciałem nad tę Niagarę dotrzeć… Ale pan policjant zamiast na moje prawo jazdy, zaczął zerkać do wnętrze samochodu… Wyraz jego twarzy… Do tej chwili nie wiem jak go opisać… Młody człowiek… Ale gdybym miał podać przykład na „opad szczęki do ziemi” to już chyba zawsze ten policjant będzie moim punktem odniesienia. Zgiął się wręcz w pół i zaglądał, zaglądał, zaglądał… W końcu się ocknął i wziął moje prawo jazdy… Obejrzał je niedbale i zapytał – a ty jesteś księdzem? Skwapliwie potwierdziłem (bo wiem, że mój habit nie jest jednak wystarczająco czytelnym znakiem dla wielu). Na co pan uśmiechnął się, oddał mi prawo jazdy i powiedział – to zwolnij trochę, dobra? Wesoło nam było ze trzy godziny…

Poza tymi wesołymi przygodami, modlimy się wspólnie i gawędzimy… Dziś towarzyszy mi myśl o motywacjach poszukiwania Jezusa. One mogą być takie różne. Ale zastanawiam się czy w ogóle jakieś są? Czy my je sobie uświadamiamy? Po co my do Niego przychodzimy? On ma tylko jedno pragnienie. Dziś o nim mówi. To zresztą również pragnienie Ojca. Abyście uwierzyli…

Rzecz jasna nie chodzi o intelektualny fakt. Ten jest najłatwiejszy z całego aktu wiary. Chodzi o przeżywanie wiary jako relacji z Kimś, kto sam stał się chlebem. Nie tylko po to, żeby głód cielesny w nas zaspokoić, ale nade wszystko, aby wypełnić najgłębsze, duchowe pragnienia naszego serca.

Po co nam więc ta świadomość motywacji? Bo jeśli nie będziemy wiedzieli po co do Niego przychodzimy, to z cała pewnością nasze głody nie zostaną zaspokojone. Byłoby to bowiem ze szkodą dla nas. Nie zauważylibyśmy działania naszego Boga. Nie skorzystalibyśmy tak naprawdę. Wzięlibyśmy coś, czego wartości nie zdołalibyśmy ocenić. Perły wobec… Dlatego tak bardzo nam potrzeba świadomości. Tego, co Bóg może i tego, co pragnie dla nas uczynić… A potem dzieją się cuda… Bo już wiemy o co prosić w modlitwie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz