poniedziałek, 8 lutego 2016

płyniemy???

zdj:flickr/httsan/Lic CC
(Łk 5,1-11)
Zdarzyło się raz, gdy tłum cisnął się do Niego, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret - zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.


Mili Moi…
Szalona sobota za nami… Poranek z dzieciakami w szkole… Potem biegiem na pogrzeb – tam żadnej znanej twarzy, włącznie z twarzą zmarłej. Bez Mszy, tylko w domu pogrzebowym i na cmentarzu. Potem szybka korekta kazania niedzielnego z moją korektorką i biegiem otwierać kościół. Msza, a po niej Nowy Jork przyjechał na kierownictwo duchowe. Nie cały na szczęście, a dwie osoby tylko. A po tym wielki bal karnawałowy w polskim klubie, który proboszcz winien rozpocząć znakiem krzyża. Kiedy wieczorem padałem na łóżko, pomyślałem, że chciałbym ten dzień zadedykować wszystkim tym, którzy twierdzą, że księża generalnie nie mają nic do roboty…

Dziś trochę lepiej… Przedpołudnie w kościele, a po południu dwie urocze wizyty kolędowe. W tym tempie nie skończymy chyba kolędowania do Wielkanocy. Dziś zapisywałem już następne na 23 lutego. Cóż, zamiast „Dzisiaj w Betlejem”, będziemy śpiewać „Któryś za nas cierpiał rany”. A mieszkanie można przecież poświęcić w każdej porze roku…

A dziś w Słowie „człowiek ziemi” spotyka się z „człowiekiem morza” i proste polecenia okazują się jednak zbyt wymagające. Bardzo lubię ten fragment, bo on pokazuje pełnię człowieczeństwa mojego ulubionego Piotra. Niby zna Jezusa, a jednak „wie lepiej”. Niby już coś widział, słyszał, doświadczył, a jednak wciąż nie jest w stanie wyjść poza logikę ludzką. Niby przeczuwa kim jest Jezus, a jednak zdanie innych ludzi z jego otoczenia wydaje się być dla niego znacznie ważniejsze.

Czy ta historia nie jest o nas? Czy to nie nasze codzienne walki? Spełniać oczekiwania Jezusa, czy raczej iść za swoimi przekonaniami, doświadczeniami, wiedzą? Czy to wszystko nie mogłoby być prostsze? Czy On musi zawsze komplikować? Ale przecież to jest proste – wypłyń i zarzuć sieci… Otwórz się na nieznane, nieprzewidywalne, nieoczywiste… Jezus cię zaskoczy nadobfitością. Przybrzeżne wody to bezpieczeństwo, powtarzalność, nuda. Historia czyniona przez Niego, to przygoda, dla której warto żyć. Ale nikt jej nie przeżyje dla ciebie i za ciebie…

Iluż z tych, którzy dziś zasiedli w kościelnych ławach w różnych częściach świata, przeżywa swoją wiarę jako fascynującą przygodę z Jezusem? Ilu jest gotowych Mu zaufać i popłynąć? A reszta? Płukanie sieci… I narzekanie… Na nudę i powtarzalność… Bo Kościół, bo księża, bo przykazania, bo wymagania, bo… A życie z Jezusem toczy się… Gdzieś obok… Jaka wielka szkoda… Szkoda… Że tak wielu chrześcijan umrze nigdy tak naprawdę nie żyjąc…

Panie Jezu… Daj siłę i pomysły… Jak budzić do życia. Tego prawdziwego… Chrześcijańskiego…


PS. A poniżej zamieszczam filmik z naszej zeszłotygodniowej uroczystości… Większość po angielsku… Ale nawet jeśli nie znacie tego języka, to możecie chwycić klimat tego wydarzenia…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz