zdj:flickr/httsan/Lic CC
(Łk 5,1-11)
Zdarzyło się raz, gdy tłum cisnął się do Niego, aby słuchać słowa Bożego, a On
stał nad jeziorem Genezaret - zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy
zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do
Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi
nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i
zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy
i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili,
zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli
więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci
podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon
Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem
człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie
wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów
Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie
bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu,
zostawili wszystko i poszli za Nim.
Mili Moi…
Szalona sobota za
nami… Poranek z dzieciakami w szkole… Potem biegiem na pogrzeb – tam żadnej
znanej twarzy, włącznie z twarzą zmarłej. Bez Mszy, tylko w domu pogrzebowym i
na cmentarzu. Potem szybka korekta kazania niedzielnego z moją korektorką i
biegiem otwierać kościół. Msza, a po niej Nowy Jork przyjechał na kierownictwo
duchowe. Nie cały na szczęście, a dwie osoby tylko. A po tym wielki bal
karnawałowy w polskim klubie, który proboszcz winien rozpocząć znakiem krzyża. Kiedy
wieczorem padałem na łóżko, pomyślałem, że chciałbym ten dzień zadedykować wszystkim
tym, którzy twierdzą, że księża generalnie nie mają nic do roboty…
Dziś trochę lepiej…
Przedpołudnie w kościele, a po południu dwie urocze wizyty kolędowe. W tym
tempie nie skończymy chyba kolędowania do Wielkanocy. Dziś zapisywałem już
następne na 23 lutego. Cóż, zamiast „Dzisiaj w Betlejem”, będziemy śpiewać „Któryś
za nas cierpiał rany”. A mieszkanie można przecież poświęcić w każdej porze
roku…
A dziś w Słowie „człowiek
ziemi” spotyka się z „człowiekiem morza” i proste polecenia okazują się jednak
zbyt wymagające. Bardzo lubię ten fragment, bo on pokazuje pełnię
człowieczeństwa mojego ulubionego Piotra. Niby zna Jezusa, a jednak „wie lepiej”.
Niby już coś widział, słyszał, doświadczył, a jednak wciąż nie jest w stanie
wyjść poza logikę ludzką. Niby przeczuwa kim jest Jezus, a jednak zdanie innych
ludzi z jego otoczenia wydaje się być dla niego znacznie ważniejsze.
Czy ta historia
nie jest o nas? Czy to nie nasze codzienne walki? Spełniać oczekiwania Jezusa,
czy raczej iść za swoimi przekonaniami, doświadczeniami, wiedzą? Czy to
wszystko nie mogłoby być prostsze? Czy On musi zawsze komplikować? Ale przecież
to jest proste – wypłyń i zarzuć sieci… Otwórz się na nieznane,
nieprzewidywalne, nieoczywiste… Jezus cię zaskoczy nadobfitością. Przybrzeżne
wody to bezpieczeństwo, powtarzalność, nuda. Historia czyniona przez Niego, to
przygoda, dla której warto żyć. Ale nikt jej nie przeżyje dla ciebie i za
ciebie…
Iluż z tych,
którzy dziś zasiedli w kościelnych ławach w różnych częściach świata, przeżywa
swoją wiarę jako fascynującą przygodę z Jezusem? Ilu jest gotowych Mu zaufać i
popłynąć? A reszta? Płukanie sieci… I narzekanie… Na nudę i powtarzalność… Bo
Kościół, bo księża, bo przykazania, bo wymagania, bo… A życie z Jezusem toczy
się… Gdzieś obok… Jaka wielka szkoda… Szkoda… Że tak wielu chrześcijan umrze
nigdy tak naprawdę nie żyjąc…
Panie Jezu… Daj
siłę i pomysły… Jak budzić do życia. Tego prawdziwego… Chrześcijańskiego…
PS. A poniżej
zamieszczam filmik z naszej zeszłotygodniowej uroczystości… Większość po
angielsku… Ale nawet jeśli nie znacie tego języka, to możecie chwycić klimat
tego wydarzenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz