zdj:flickr/jjMustang_79/Lic CC
(Łk 5,27-32)
Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do
niego: Pójdź za Mną. On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim. Potem Lewi
wyprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba
celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali
faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: Dlaczego jecie i
pijecie z celnikami i grzesznikami? Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują
lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do
nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników.
Mili Moi…
Gorący czas, choć
za oknem ma być dziś -20 stopni. Ale w końcu zima, więc czego się spodziewać?
Ale za to remont nam się w domu powoli kończy – co cieszy. A poza tym – mój proboszcz
senior dołączył do moich wizyt na siłowni. I chyba mu się spodobało bo zalecił,
żeby mu kupić kłódkę do szafki, więc chyba planuje tam pozostać na dłużej. Nie
jestem już więc skazany na „samotne wizyty”.
W czwartek
mieliśmy drugie spotkanie naszej wspólnoty małżeńskiej. Cieszę się z tego grona
trzynastu par, które zdecydowało się przyjść ponownie. Mówiliśmy o akceptacji
siebie, bo nikt nie może pokochać drugiego człowieka, nie kochając najpierw
siebie. Dlatego właśnie musimy się nauczyć patrzeć na siebie oczami Boga, który
widzi dobro. Nas bowiem najczęściej nauczono widzieć w sobie zło, a wszelkie
mówienie o dobru w nas było traktowane jako przejaw braku pokory. No to nie
mówimy… I często również nie widzimy… Pomodliliśmy się wspólnie, posłuchaliśmy
Słowa, pogawędziliśmy… Dwie godziny spotkania mijają jak kilka chwil…
A piątek to „powtórka”
z pierwszego piątku miesiąca. Tydzień temu pojawił się tak duży śnieg, że zmusił
mnie do przełożenia wizyt u chorych na kolejny piątek. Nie jestem aż tak
strachliwy i właściwie nie chodziło o to, że śnieg padał i samo to było
przeszkodą, ile raczej o to, że byłyby znaczące trudności z zaparkowaniem
gdziekolwiek. A zatem wczoraj nawiedzałem moich chorych. Piękne doświadczenie,
zwłaszcza, że niektórzy z nich głęboko wzruszają się, kiedy przyjmują w swoim
domu i sercu Jezusa. To ta część posługi kapłańskiej, która należy do
najpiękniejszych, bo nie gwarantuje żadnego rozgłosu, ani nie dotyczy mas… Jest
prosta, cicha i pokorna… A jednocześnie niezwykle potrzebna…
A za chwilę ruszam
do Verony, NJ. Tam mam dziś poprowadzić dzień skupienia dla animatorów Spotkań
Małżeńskich. I cieszę się na to spotkanie, bo to piękni ludzie. Przy tym,
zawsze to wycieczka, które bardzo lubię i wizyta w pięknym miejscu.
A w Słowie staje
mi przed oczami rzecz w zasadzie oczywista, ale… Wielki Post jest dla
grzeszników. To znaczy – oni czują największą potrzebę jego przeżycia, głębokiego
przeżycia. Człowiek, który jest „bezgrzeszny” i nie widzi żadnych powodów do
swojego nawrócenia, będzie traktował ten czas jak każdy inny, nie naddając mu szczególnego
znaczenia. Ten zaś, który wyraźnie czuje konieczność swojego nawrócenia, co
więcej – pragnie go, będzie wiedział co świętuje w Wielkanoc. I wówczas z
pewnością dzień Zmartwychwstania będzie dla niego dniem wielkiej uczty,
niezwykłego świętowania. Dla grzeszników nawracających się w Wielkim Poście,
Triduum Paschalne to najświętsze dni w roku i trudno im sobie wyobrazić, że
mogliby je ominąć. Wszak Zwycięzca znów okaże swoją moc…
Nie wiem jak Wy,
ale ja chciałbym świętować Wielkanoc… Ucieszyć się na nowo zwycięstwem nad
grzechem i śmiercią. Moim grzechem… Więc jeszcze raz powtarzam (bardziej sobie,
niż innym) – do dzieła… Wielki Post czas zacząć… Tak na poważnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz