wtorek, 4 sierpnia 2015

nie będziesz głodny...


zdj:flickr/Cary and Kacey Jordan/Lic CC
13 Gdy Jezus to usłyszał, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. 14 Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. 15 A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: "Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności!" 16 Lecz Jezus im odpowiedział: "Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!" 17 Odpowiedzieli Mu: "Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb". 18 On rzekł: "Przynieście Mi je tutaj!" 19 Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. 20 Jedli wszyscy do sytości, i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków. 21 Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. (Mt 14, 13-21)

Mili Moi...
Arcybogaty w wydarzenia weekend za nami. Ufam i mam szczerą nadzieję, że ci, którzy byli, napełnili się duchowo nową mocą i pozwolili Jezusowi mówić do swoich serc. Ksiądz Michał Olszewski mówi spokojnie i prosto. I pewnie to urzeka jego słuchaczy. A słucha się rzeczywiście z przyjemnością. Wszystkie zaplanowane punkty zostały zrealizowane. Dużym wysiłkiem, ale warto było...

A ja dziś w związku z tym nieco odpoczywam. Ale tylko nieco. Bo kilka dobrych rzeczy udało mi się dziś zrobić. Ale na horyzoncie pojawiło się również coś takiego jak piesza pielgrzymka do amerykańskiej Częstochowy. Oczywiście wiem o niej nie od dziś, ale nie zamierzałem brać w niej udziału, z bardzo prostej przyczyny - jestem sam na parafii, która musi funkcjonować. Ale pojawił sie pomysł, żeby poprosić kogoś o pomoc, a samemu jednak ruszyć w czterodniowy marsz. I dziś taką próbę podjąłem. I właściwie gdybym się bardzo, ale to bardzo uparł, to może coś by się dało zrobić. Ale sprawa jest niesłychanie skomplikowana. Rozeznając zdałem sobie sprawę, że nie uda mi się być wszędzie i spełnić wszystkich oczekiwań (a przy tym również swoich pragnień). Dojrzewam powoli do tej prawdy, że trzeba się liczyć z możliwościami i robić tyle, ile jest możliwe. Bez naciskania i wymuszania czegokolwiek na Bogu. Może tym razem moje pozostanie z parafią będzie wyrazem dojrzałej troski... No, prześpię się z tym jeszcze...

A Jezus dziś zdaje się mówić do tych, którzy spędzili z Nim dzień - zadbam o was, niczego wam nie zabraknie. Ten pomysł Apostołów z zakupieniem żywności kiepski... Bo ani wioski nie gotowe na przyjęcie tak wielkiej grupy ludzi, ani wieczorem chleb nie do kupienia (pieczono go tyle, żeby spożyć w jeden dzień). A Jezus mówi - przynieście mi wasze ludzkie pomysły wraz z tym, co macie. Bo mnie pojęcia "niewiele", czy "nie wystarczająco" wcale nie ograniczają...

Miotacie się, szukacie rozwiązań, wyrywacie sobie włosy z głowy, przeprowadzacie "burze mózgów", a ostatecznie i tak kapitulujecie. Zacznijcie ode mnie i zaufajcie mi, że to, co ja dla was mam, z cała pewnością wam wystarczy. Nie będzie zbytku... Nie będziecie wyrzucać jedzenia... Nie spełnicie wszystkich waszych kaprysów i zachcianek... Ale będziecie syci... I będziecie mieli mnóstwo czasu na budowanie relacji ze mną i na budowanie Królestwa Bożego w świecie...

Jeśli zaś wybierzecie samotną walkę, będziecie odkładać do dziurawego worka. Nic was nie nasyci i nigdy nie będziecie mieli dość. A szczęście będzie zawsze poza waszym zasięgiem...

A wybór tylko pozornie jest prosty...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz