piątek, 20 grudnia 2013

tęsknot noc...


zdj:flickr/bl0ndeeo2/Lic CC
Mili Moi...
Wczorajszy dzień skupienia dla naszych, franciszkańskich nowicjuszy uznaję za bardzo udany. Tym bardziej, że rzadko zdarza mi się głosić do zakonników, częściej jednak do sióstr zakonnych. A nowicjusze to zakonnicy szczególni... Kiedy na nich wczoraj patrzyłem, to zastanawiałem się, czy i ja taki byłem... Gorliwy, przejęty, zaangażowany, dbający o szczegóły. Matko, jaki to piękny obraz... Powiedziałem im, że trochę im zazdroszczę... To jest piękny czas. Modlisz się ile chcesz, twoja jedyna odpowiedzialność, to korytarz, który musisz zamieść i umyć dwa razy w tygodniu, masz do przeczytania kilka mądrych książek, każdego dnia wiele czasu spędzasz z braćmi... I masz na to wszystko czas!!! Tęsknie...

 Jutro wyruszamy do Gniezna, pomóc nieco w nawracaniu tym wszystkim, którzy czynią to z okazji świąt... Ale dziś jeszcze w naszym domu dzień skupienia, więc nieco sie skupiam. Ale niestety nie tylko. Sporo zajęć przedwyjazdowych. Z małych radości... Dziś "wyszły" kartki z życzeniami. To dla mnie wielki sukces, bo udało mi się to na spokojnie zrealizować wcześniej. Po latach upraszczania sobie życia za pomocą komputera i drukarki, od jakiegoś czasu wróciłem do życzeń kreślonych tradycyjnie, ludzką (moją własną) ręką. Zajmuje to znacznie więcej czasu, ale mnie osobiście sprawia więcej przyjemności. Podczas pisania tych kilku słów widzę bowiem przed oczami osobę, która będzie to czytać, a ta kartką staje się taką namiastką naszego spotkania, zwłaszcza z tymi, z którymi spotkać się trudno...

Dziś medytując Słowo pomyślałem sobie, że, zachowując odpowiednie proporcję, ja też czasami staję w życiu przed sprawami, które zdają się przerastać moje skromne, ludzkie możliwości. A w ostatnim czasie jest ich jakby więcej... I tak bardzo mi zależy, żeby nie popełnić błędu Zachariasza. Do niego przychodzi anioł i zwiastuje mu niezwykłe rzecz - że Bóg jest i słucha jego modlitw, że jego dotychczasowa bezdzietność wcale nie była przekleństwem, że jego syn będzie wspaniały i cudowny i że Pan zaprasza go do współtworzenia wielkiej historii zbawienia... Na co Zachariasz odpowiada - eee, a to nie za późno trochę? Ja stary, moja żona stara... Gdyby tak 50 lat wcześniej...

Chciałbym jak Maryja, zaufać, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Uwierzyć tak bardzo mocno, że tam, gdzie kończą się moje ludzkie siły, tam zaczyna się miejsce dla Bożej łaski, że On uzupełni moje braki i doda mi tego, czego z pewnością mi brakuje, że skoro On mnie zaprasza do jakiegoś dzieła, to nie musze się bać, bo On jest... On po prostu jest... Nie oczekuję wizyty anioła. To też dziś Panu powiedziałem. Nie, nie o anioła mi chodzi... Chodzi mi raczej o tę wewnętrzną pewność, spokój i to ogromne zaufanie, które, jak pokazuje Maryja, jest zdolne zmieniać losy świata... Tęsknie za tym...

Cicha noc, święta noc... Pełną tęsknoty noc... Ale i noc prezentów. Może więc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz