Jezus powiedział do tłumów: Podobne jest królestwo niebieskie do sieci,
zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła,
wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili.
Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród
sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko? Odpowiedzieli Mu: Tak jest. A On rzekł do nich:
Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego,
podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i
stare. Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.
Mili Moi…
Kolejny raz w dość zabawny
sposób przekonałem się, że Pan naprawdę wysłuchuje mnie zawsze… Przedwczoraj
bracia zaprosili mnie na pożegnalną kolacyjkę i powtórzyłem im coś, co w dzień
wypowiedziałem Jezusowi na modlitwie – w zasadzie jestem już bardzo zmęczony i
gdyby mi ktoś powiedział „wracaj do Polski” to nawet bez żalu za Asyżem mógłbym
to zrobić…
Wczoraj więc, na godzinę
przed wyjazdem na stację kolejową, kiedy już walizeczka zamknięta oczekiwała na
mnie na środku pokoju, zadzwonił telefon i o. Jerzy, mój asyski gospodarz mówi
do mnie – Michaś, mamy w domu potwierdzony Covid wśród braci, nie chciałbym cię
narażać… I ja siebie nie bardzo chciałem narażać, więc otworzyłem walizkę,
przebookowałem bilet i jutro zamierzam wrócić do Polski. Choć kto wie jakie
przygody mnie czekają z przewoźnikiem, którego nazwa przypomina jako żywo nazwę
proszku do prania, po użyciu którego już bielsze nie będzie…
Dziś tak sobie myślę, że
Pan nie bał się mówić o czymś, o czym my boimy się mówić w sposób przejrzysty… Dobre
ryby i złe ryby. Ale to przecież tylko obraz – opisuje nam ludzi. Podobnie jak
pszenica i chwast. Jedno ma wartość, drugie nie… Wzdrygamy się wobec
wypowiedzenia na głos słów, że człowiek może nie mieć wartości – bo przecież
przywykliśmy do prawdy, że ma w oczach Bożych wartość nieskończoną. I to
prawda. Ale czy nie może jej stracić? Czy nie może się jej wyrzec? Czy nie może
zaprzepaścić? Bóg nie przestanie na niego patrzeć z miłością, ale nadejdzie
czas, kiedy pozostanie naga prawda – twoje życie nie ma wartości – jesteś złą
rybą, chwastem zaledwie… I na tym etapie już nic na to nie poradzimy…
Jest to całkowicie wbrew
politycznej poprawności epoki współczesnej. A jednak przekaz Ewangelii jest
niezmienny. Dziś jest czas reakcji, działania, zmiany. W ostatniej godzinie napotkasz
sąd, który będzie nieubłaganie prawdziwy… To mnie zawsze zdumiewa i niepokoi.
Bo kto stoi, niech baczy, żeby nie upadł. I na próżno wówczas będziemy wołać –
Panie, czy nie uzdrawialiśmy mocą Twego imienia i na ulicach naszych nauczałeś
i znamy Cię… I na próżno przyzywać miłosierdzia w tym naiwnym rozumieniu, że
nie liczy się nic, bo Pan i tak wpuści do nieba wszystkich… Dzisiejsza
Ewangelia jest wprost zaprzeczeniem wobec takich przekonań…
PS. A gdyby ktoś chciał,
żebym jeszcze jutro zawołał do Pana w Jego intencjach na grobach Apostołów
Filipa i Jakuba (bo niemal bezpośrednio nad nimi mieszkam) to śmiało – dajcie znać
w komentarzu, albo w prywatnej wiadomości…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz