Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu
Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała
pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty
napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: "Błogosławiona jesteś
między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że
Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto skoro głos Twego pozdrowienia
zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.
Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana". Wtedy Maryja rzekła: "Wielbi dusza moja Pana, i raduje się
duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. Oto
bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy
uczynił mi Wszechmocny. święte jest Jego imię, A Jego miłosierdzie z pokolenia
na pokolenie nad tymi, co się Go boją. Okazał moc swego ramienia, rozproszył
pyszniących się zamysłami serc swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył
pokornych. Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił. Ujął się za
swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak przyobiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki". Maryja pozostała u niej około
trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Mili Moi…
Dni płyną… Wakacje już
prawie za nami… Moje miały się rozpocząć 23 sierpnia. Planowałem wizytę w USA.
Nie ma na nią szans, więc chyba podaruje sobie resztę urlopu, albo poczekam z
jego realizacja, bo przyznam szczerze, po Polsce jeździć mi się już nie bardzo
chce, a przynajmniej nie widzę w tym atrakcji. Mam wręcz przesyt podróżowania
po naszych drogach. Owszem, mówiąc „urlop” myślimy o zmianie miejsca, o
beztroskim przeżywaniu dni, o odpoczynku. Ale i to mnie jakoś w tej chwili nie
kusi. A może to jednak efekt rozczarowania, że nie będzie podróży za Ocean… Sam
nie wiem… Odpoczywam w Gdyni…
No, to właściwie taki żart
– bo ani w Gdyni, ani nie odpoczywam. Choć spędzam ostatni czas rzeczywiście na
miejscu, ale i tu zajęć nie brakuje. Choć nie pracuję w parafii „na cały etat”,
to lubię być księdzem, więc chętnie włączam się w co tylko się da. Pojawiają
się więc choćby pierwsze spowiedzi generalne, które są albo efektem wygłoszonego
uprzednio przeze mnie kazania, albo rozmowy w konfesjonale. Przy czym
inicjatywa wypływa zawsze ze strony penitenta. I to cieszy… Bo to nieomylny
znak, że Słowo Boże w ludzkich sercach nadal działa, jeśli tylko znajduje
gotowość do współpracy…
Wczoraj przeżywaliśmy osiemdziesiątą
rocznice śmierci świętego Maksymiliana. Z tej okazji, w naszym gdyńskim sanktuarium,
Prowincjał przewodniczył uroczystej mszy Świętej i przy udziale wielu braci z
Prowincji i spoza jej granic dokonał zawierzenia nas, naszej posługi i
wszystkich, wobec których ja pełnimy, szczególnej opiece świętego Maksymiliana.
Tuż po obiedzie natomiast, wsiadłem w auto i oddałem się do Grudziądza, gdzie
przewodniczyłem uroczystościom odpustowym w parafii św. Maksymiliana.
Intensywny dzień, ale pełen radości, że tak wiele osób wciąż modli się za jego
przyczyną i czci tego, który nie umarł, ale oddał życie.
W czwartek skok do
Rokitna. Tam kilkudniowe rekolekcje dla wspólnoty Galilea z Międzyrzecza. Mają być
poświęcone Duchowi Świętemu, więc intensywnie nad nimi pracuję. Przy okazji sam
się nawracam. Na Ducha Świętego. Mało o Nim wiem, choć często Go wzywam. Ale ta
relacja z pewnością domaga się pogłębienia. I w ten sposób właśnie dzięki
głoszonym rekolekcjom ja sam korzystam. Co ciekawe, wyemigrowałem z Wielkopolski,
a w minionym tygodniu dwa zgromadzenia sióstr właśnie stamtąd poprosiły mnie o wygłoszenie
dla nich rekolekcji. Może musze jeszcze częściej zmieniać miejsce. Może to
prowokuje ludzi do współpracy ze mną…
A dziś Wniebowzięcie Matki
Bożej. Spotkanie dwóch brzemiennych kobiet. Tajemnica życia. Od kilku dni trwam
w Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Podejmuje ją od lat w dniu, w którym
nasza, elbląska pielgrzymka, a w niej grupa franciszkańska dociera na jasną Górę.
Modle się o to, żeby diabelski „dar” aborcji skończył się kiedyś w tym świecie.
Modle się za tych, którzy widza w tym barbarzyństwie osiągnięcie cywilizacyjne.
Ale nade wszystko modlę się za dziecko, nie znane mi, ale zagrożone śmiercią z
woli swoich najbliższych. Oby Pan je ocalił…
A Brzemienna Słowem
nawiedza dziś Brzemienną Głosem i wnosi w jej dom… a jakże… Ducha Świętego. Myślę,
że w relacji z Maryją tkwi tajemnica pogłębienia relacji z Duchem Świętym. To
piękny obraz – ta, która niesie Słowo, jest Nim całkowicie przeniknięta, w naturalny
sposób wnosi w cudze życie Obecność. A ta Obecność rozpala, udziela się, przenosi
się niejako z człowieka na człowieka. Ależ zadanie! Ale misja! Ale łaska! Gdyby
tak każdy chrześcijanin… Gdybym ja… Świat by zapłonął!!!
Zacznijmy więc od
napełniania się Słowem… To dobry początek…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz