Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: "Królestwo
niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby
nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i
posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych,
stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: „Idźcie i wy do mojej winnicy,
a co będzie słuszne, dam wam”. Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny
szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej,
spotkał innych stojących i zapytał ich: „Czemu tu stoicie cały dzień
bezczynnie?” Odpowiedzieli mu: „Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: „Idźcie i wy
do winnicy”. A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy:
„Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do
pierwszych”. Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze.
Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po
denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: „Ci ostatni jedną
godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzy znosiliśmy ciężar dnia i
spiekotę”. Na to odrzekł jednemu z nich: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy;
czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu
ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?
Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” Tak ostatni będą
pierwszymi, a pierwsi ostatnimi".
Mili Moi…
No to jestem gotowy… Mogę
jutro ruszać do Rokitna, do Matki Cierpliwie Słuchającej. Pięć godzin jazdy przede mną. A
Duch Święty pokazał mi swoje nowe oblicze. Pokorne i ciche, a jednocześnie
nieskończenie mocne. Tak chciałbym znać się z Nim lepiej. Widzieć Go częściej…
Dziś namacalnie mnie dotknął. Prosiłem Go o obecność w konfesjonale. Dziewięćdziesiąt
minut jednania Bożych dzieci z ich Ojcem. I musze przyznać (nie po raz
pierwszy), że rodziły się dziś takie myśli w mojej głowie, że nie mogłem mieć żadnych
wątpliwości, że nie są one ze mnie. Nawet sposób ich prezentacji – serdeczny, a
jednocześnie stanowczy i pewny. Uśmiechałem się sam do tego, co mówiłem i jak
mówiłem. Mogę, chce i muszę oddać Bogu chwałę! Duch w sakramentach działa…
Przekonuję się o tym nieustannie.
U nas dom pełen gości… Jak
miło jest przypomnieć sobie tę atmosferę, która nie zmienia się od lat
(piętnaście lat temu było podobnie). Bracia przyjeżdżają nie tylko dla uroku
Gdyni (choć ten jest niezaprzeczalny), ale również dlatego, że wiedzą, że są
oczekiwani. To takie ważne. Proste i ważne. Pamiętam, że ilekroć wjeżdżałem do
USA, to zawsze pogranicznicy kierowali do mnie proste słowo – witaj w domu. Ale
nie tak jak pani kasjerka w dyskoncie – zapraszamy ponownie. Zawsze z
uśmiechem, ze spojrzeniem w oczy. Dziś, kiedy bracia zgłaszają się do mnie na
rekolekcje zakonne (bo i tym się w naszej Prowincji zajmuję), każdemu z nich
piszę – jesteś zapisany, czekamy na Ciebie (w tych lub podobnych słowach).
Musimy to słyszeć… Musi być ktoś, kto nam to powie. Jesteś mile widziany, ważny,
potrzebny. To także twój dom.
Czytam… Niektórzy z Was
pytają co. Otóż niedawno zakończyłem autobiografię abp. Fultona Sheena – klasa sama
w sobie – „Skarb w glinianym naczyniu”. Gorąco polecam. Wielką porażką była „Krótka
historia Ducha Świętego” ks. Vullieza. Nie mam pojęcia o czym była ta książka. Na
szczęście, jak sugeruje tytuł, była to pozycja krótka. Tak już mam, że nie
potrafię przerwać w trakcie. Musze doczytać do końca, nawet największego „gniota”
Z szacunku do tej materialnej książki, którą trzymam w rękach. W każdym razie –
zdecydowanie nie polecam. A z działu pozycji świeckich – znakomity reportaż „Cokolwiek
powiesz, nic nie mów” poświęcony konfliktowi w Irlandii Północnej i historii IRA,
Nie miałem o niej zielonego pojęcia, teraz już niejakie mam. Smutna i trudna książka,
ale warta, żeby przez nią przebrnąć. Dziś czytam „Boga nikt nie widzi. Noc
ciemna ateistów i wierzących” Michaela Novaka (zacne imię i nazwisko). Ten amerykański
politolog, ekonomista i teolog ma niezwykłą umiejętność formułowania myśli,
którym nie brak jasności, a równocześnie mają posmak poezji. To jego pierwsza
pozycja, po którą sięgnąłem, choć w internecie już się z nim spotkałem. A z
działu świeckich – „Lecę. Piloci mi to powiedzieli” Jana Pelczara. Lekkie,
łatwe i przyjemne… Ja, miłośnik latania i lotnisk czerpię z tej lektury niejaką
przyjemność. Drodzy Przyjaciele – czytajcie! Bo jak mawiał Umberto Eco – Kto czyta,
ten żyje dwa razy…
Choć to życie jest krótkie
niczym dzień. Miałem to szczęście, że Pan zaczepił mnie w jego pierwszych
godzinach. Ale tak doskonale odnajduję się pośród tych robotników, których
oburza hojność właściciela winnicy. Zawstydza mnie to i nie chciałbym być w tym
gronie. Ale próżno zaklinać rzeczywistość. Choć znam wartość pracy w tej
winnicy, choć czyni mnie ona szczęśliwym, to podobnie jak oni, odczuwam
dyskomfort na myśl, że ci zaproszeni w ostatniej godzinie mają taką samą płacę.
Zazdrość o Bożą dobroć. Ona czyni mnie raczej nędzarzem niż bogaczem. Zazdrość
to najgłupszy grzech – mawiają – grzech, który nic nie daje.
Tyle lat żyję… Tylu mądrych
kazań wysłuchałem. Ile ich sam wygłosiłem? A serce nadal zatwardziałe… Pamiętam
z nowicjatu dwie lektury, które nasz wychowawca czytał nam wieczorami
wprowadzając nas w praktykę „czytania duchowego”. Jedną z nich był dziennik
naszego współbrata, sługi Bożego, o. Leona Veutheya. Pamiętam z niego tylko
jedno zdanie – ile jeszcze ciosów będę musiał zadać mojej pysze, żeby w końcu
ostatecznie umarła? Oby Pan był zawsze hojny… Oby moja głupota przemieniła się
w mądrość. Oby ci ostatni mogli cieszyć się darem życia wiecznego… Krótki dzień
– życie - wkrótce się skończy. Wielu wezwanych. Mało wybranych. Wszystkim
odpłata. (św. Franciszek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz