Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: "Za
kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?" A oni odpowiedzieli: "Jedni
za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za
jednego z proroków". Jezus zapytał ich: "A wy za kogo Mnie
uważacie?" Odpowiedział Szymon Piotr: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga
żywego". Na to Jezus mu rzekł: "Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu
Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w
niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce
zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze
królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie,
a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie". Wtedy surowo
zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. Odtąd zaczął
Jezus Chrystus wskazywać swoim uczniom na to, że musi udać się do Jerozolimy i
wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie
zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł
robić Mu wyrzuty: "Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na
Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie!
Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku".
Mili Moi…
Dziś 5256 dzień mojego
kapłaństwa… Liczę je gorliwie od samego początku, a każdy z nich sprawia mi nie
mniej radości niż poprzednie. Każdego dnia dzieje się coś nowego, w jakiś inny
sposób Pan do mnie przemawia…
Wczoraj na przykład,
wybrałem się na naszą franciszkańską pielgrzymkę pieszą. Wystartowałem z nimi z
Włocławka. Miałem za zadanie wygłosić naukę o oddaniu się Niepokalanej we
wszystkich grupach, w których zechcą mnie słuchać. Udało się powiedzieć słowo w
trzech (z sześciu pielgrzymujących). Grupki bardzo małe, kameralne, ale to w pewnym sensie wielki atut. Można
do każdego podejść indywidualnie, poznać, pogadać…
Miałem dwa epizody, które pokazały
mi, że jestem już naprawdę wiekowy… Jedna ze studentek z naszej grupy przyszła
pogadać… Jako motyw podała – bo jest ksiądz starszy od wszystkich pozostałych księży,
to może jedna wie ksiądz trochę więcej o życiu… No może tak… Druga scenka – mówię
słowo w grupie malborskiej, katecheza jest transmitowana na żywo. Po niej podchodzą
do mnie urocze dzieciaki (to znaczy całkiem poważna młodzież) i mówią, że właśnie
pisali do nich ich rodzice, którzy prosili, żeby mnie pozdrowić. Za chwilę
jeszcze ktoś z tym samym przesłaniem. I jeszcze… I mówię do nich – czyi wy
jesteście? Okazuje się, że to dzieci moich przyjaciół, z którymi
pielgrzymowaliśmy niegdyś, kiedy sami mieliśmy tyle lat, ile te dzieciaki
obecnie… Matko… Wierzyć mi się nie chce…
Policzyłem wczoraj i
okazało się, że ostatni raz byłem na pielgrzymce dziewięć lat temu. Wczoraj szło
mi się znakomicie. Doznałem wielu wzruszeń po drodze. Kto wie, czy nie trzeba
zarezerwować w przyszłym roku terminu na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Może
już czas wrócić i do tego wymiaru pokuty w moim życiu…
Dziś korzystam z chwili
relaksu… Delektuję się ciszą mojej zakonnej celi, lekturą. Z aktywności – zamówiłem
sobie nowe okulary. Dostałem receptę jeszcze w Poznaniu. Ale przyznam szczerze –
jestem zdruzgotany. Męskie kolory dominujące to czerń i szarość. Sztampowo i
ponuro. Jedna z właścicielek salonu powiedziała mi – ewidentna dyskryminacja – panie
mają wiele wzorów, fasonów i kolorów; panowie są ewidentnie zaniedbywani przez
projektantów. A odwiedziłem siedem zakładów optycznych… Coś tam ostatecznie
wybrałem, ale to dla mnie prawdziwa tortura – wybierać dla siebie oprawki…
Dziś zabrałem się za medytację
Słowa nieco później niż zwykle. Moim nawykiem jest medytować o świcie. Kiedy
siadłem dziś ze Słowem około 10 nie było ani ciszy, ani skupienia, a moje myśli
rwały się już do wielu innych spraw. I to w zasadzie mocno stanęło mi przed
oczami – kiedy Jezus mówi o arcyważnych sprawach, kiedy próbuje moją uwagę zwrócić
na siebie, to ja uporczywie tkwię przy moich sprawach, które wydają mi się
przecież tak arcyważne…
I to jest moja generalna
obserwacja. Dlaczego nie mogę przylgnąć do Niego i całkowicie dać się pochłonąć
Jego głosowi, przesłaniu, Dobrej Nowinie? Dlaczego inne rzeczy zasługują na
status ważniejszych? Dlaczego nawet łapiąc się na tym, nie potrafię zastopować i
odwrócić tego trendu? A On nieodmiennie próbuje mnie wciągnąć w orbitę swoich
spraw, zaangażować moje myślenie, postrzeganie, wolę i pragnienia. Mój opór Go
nie zniechęca (jak to dobrze), choć mnie zatrzymuje w drodze (a to już nie za
dobrze). A tak bardzo chciałbym się odbić od ziemi i poszybować… Niczym Jan
(jego symbol to orzeł) – ten, który patrzy na wszystko z wysoka, wzrokiem
ostrym i przenikliwym. Widzieć rzeczy takimi, jakimi są. Widzieć tak mojego Pana…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz