Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie.
Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i
mówili do Niego: "Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli jesteś
Mesjaszem, powiedz nam otwarcie". Rzekł do nich Jezus: "Powiedziałem
wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o
Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają
mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie
zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je
dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca.
Ja i Ojciec jedno jesteśmy".
Mili Moi…
No i tydzień minął niezauważalnie…
Nie pisałem, bo właściwie od minionej środy byłem w drodze. Sprawy z samochodem
pozałatwiane, spotkanie z grupą Rycerstwa w Elblągu wyborne, a droga do
Cieszyna obejmowała postój na Jasnej Górze – nie mogło być lepiej. W samym
Cieszynie, u sióstr elżbietanek, pracowicie. Intensywne głoszenie, dużo spowiedzi.
Nie byłem tam niemal dwadzieścia lat. Wiele sióstr jednak jeszcze pamiętam, a i
one mnie rozpoznawały. Oblicza dojrzalsze, ale serca nadal młode. Sporo dobrych
spotkań.
Od wczoraj natomiast
ogarniam nieco sprawy w Poznaniu. Nieczęsto tu bywam, więc mając zaledwie kilka
dni do dyspozycji, docieram w miejsca, gdzie dotrzeć trzeba, załatwiam jakieś
sprawy i sprawki (choćby produkcja kolejnego listu do Wspólnot Rycerstwa z
informacjami – to zajmuje sporo czasu). No i spotkania… Spowiedzi, ale nie
tylko. Zajmuję się na przykład indywidualnym przygotowaniem młodego człowieka
do bierzmowania. Wypadł z rytmu przygotowań szkolnych (historia z cyklu „bo mi się
nie chciało”). Dziś już bardziej się chce, choć dyskretnego ziewania podczas
naszych spotkań ukryć nie potrafi. No ale niech łaska zrobi swoje. Moją rola
jest poddać nieco treści i zachęcić do osobistych poszukiwań.
W piątek zaś już dzień
skupienia dla postulantek urszulańskich w Pniewach, a od soboty, również w
Pniewach, rekolekcje dla dobrych sióstr klarysek. Sezon zatem, jak widzicie w
pełni… Siły mi wracają na samą myśl o pracy. Ufam tylko, że cieplej się zrobi,
bo kijaszki zamierzam ze sobą wozić, ale pięciu bluzek sportowych już nie
bardzo…
A nad Słowem??? Ludzi
podobnych do Judejczyków pytających dziś Jezusa nazywano kiedyś „osobami
wiercącymi dziurę w brzuchu”. Czasem mówiono również – „dziury nie zrobi, a
krew wypije”. Ciągłe wracanie do tego samego tematu i ciągła, konsekwentna
odmowa usłyszenia tego, co On mówi. A On? Poszerza horyzont – życie wieczne daję
tym, którzy we mnie wierzą… Pomyślałem sobie dziś – dla jak wielu, także
chrześcijan, życie wieczne ma jakąś realną wartość? Jak wielu o nim myśli, ku
niemu dąży, na nie czeka? Czy ja sam widzę je jako coś cenniejszego ponad
wszystko…?
Dziś zdałem sobie sprawę,
że pochłaniają mnie różne sprawy… Mój codzienny rytuał porannego spotkania ze Słowem…
Tak… Niezmienny i już tak się ze mną zrósł, że ekstremalnie rzadko go opuszczam.
Ale wokół? Sprawdzanie pogody, czasem jakiś rzut oka na pierwsze wiadomości –
sprawy absolutnie nieważne i rozpraszające. Po co mi one? Właśnie w tym czasie…
Zabierają skupienie i odciągają od myślenia o wieczności. Bo prognoza pogody
rodzi planowanie dnia, a wiadomości budzą różne emocje… A Słowo? Czy ono rzeczywiście
musi walczyć o moją uwagę? Czy powinno???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz