Nazajutrz, po rozmnożeniu chlebów, tłum stojący po drugiej stronie jeziora
spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie
wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami.
Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej
Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie. A kiedy ludzie z tłumu zauważyli,
że nie ma tam Jezusa ani Jego uczniów, wsiedli do łodzi, dotarli do Kafarnaum i
tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do
Niego: "Rabbi, kiedy tu przybyłeś?" W odpowiedzi rzekł im Jezus:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że
widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta. Zabiegajcie nie o
ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da
wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec".
Oni zaś rzekli do Niego: "Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła
Boga?" Jezus, odpowiadając, rzekł do nich: "Na tym polega dzieło
Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał".
Mili Moi...
Kolejna niedziela za nami…
Mnie tym razem Duch pchnął w kierunku parafii św. Jana XXIII w Komornikach.
Lubię tam jeździć. Pomoc proboszczowi jest ewidentnie potrzebna, bo dla jednego
księdza, to bardzo duże dzieło. A poza tym czuję się tam przyjęty, potrzebny,
słuchany. Głoszenie Słowa w takich miejscach to prawdziwa radość.
Od soboty jeżdżę nowym
samochodem… Wow… To znaczy nowy on jest dla mnie, bo rzecz jasna nie z salonu.
Ale zlitowała się władza nade mną i, żebym się nie musiał składać wsiadając,
otrzymałem auto nieco większe. Taka mała radość. A trasy długie, więc może
wcale nie taka mała…
Już w środę Trójmiasto i
kilka spraw urzędowych, czwartek to spotkanie ze wspólnotą Rycerstwa
Niepokalanej w Elblągu, a w piątek ruszam do… Cieszyna. Tam trzy dni nauczania
dla sióstr. Nie byłem w tych rejonach chyba od czasów liceum. Cieszę się, bo
oczywiście Jasna Góra musi być po drodze…
No i tradycyjny już akcent
zdrowotny… Wczoraj dwadzieścia trzy tysiące kroków. Poszedłem zwyczajowo… na
lotnisko. Ale nie zabawiłem długo, bo miałem krótkie wolne popołudnie. Ale, gdy
okazało się, że daję radę i to całkiem nieźle, dziś wybrałem się na pierwszy
nordic walking do Cytadeli. Pierwszy po Covidzie… Miałem nawet jakoś
delikatnie zacząć. Ale poniosło mnie… I okazało się, że bez trudu zrobiłem
trasę, którą zwykle przechodzę. Zrobiłem sobie jednak chwilę przerwy,
wysączyłem kawkę w słonku, posiedziałem na ławeczce. Jest dziś cudownie…
Słowo zaś rozpoczyna się
dziś od dość chaotycznej próby odnalezienia Jezusa. Kiedy się to wreszcie
udaje, On sam demaskuje i koryguje niewłaściwe motywacje owych poszukiwaczy.
Ani darmową piekarnią, ani skuteczną służbą zdrowia, ani administratorem
idealnym Jezus być nie zamierza. I zdecydowanie sugeruje tłumowi, żeby wyzbył
się tego rodzaju oczekiwań.
Oni zaś, żydowscy
aktywiści (niczym bogaty młodzieniec z innej opowieści ewangelicznej), pytają
co mają robić. Jakby od tego, co będą robić sprawa się zaczynała. On zaś im
pokazuje, że to skutek, nie przyczyna. Przyczyna mieści się w tym dla Kogo będą
działać, z Kim i przez wzgląd na Kogo. Jeśli zrealizują dzieło Ojca - uwierzą w
Syna, to ich życie stanie się odmienione. A wówczas mniej ważne będzie CO będą robić,
ponieważ co by to nie było – będzie dobre. Kochaj i rób co chcesz – mawiał święty
Augustyn. Uwierz naprawdę w Jezusa i rób co chcesz – można sparafrazować te
słowa. Wiara bowiem wpływa na wszystko…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz