Jezus powiedział do swoich uczniów: "Ja jestem prawdziwym krzewem winnym,
a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we
Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła
owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do
was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może
przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i
wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy –
latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ
beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie
wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i
płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o
cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że
owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami".
Mili Moi…
No i jestem w Pniewach… W
piątek miłe spotkanie z młodzieżą urszulańską. Opowiedziałem im nieco o przyjaźni
z Panem Jezusem, bez której trudno myśleć o miłości ofiarnej. Akurat trafiłem
na ważny czas – decydowano o „ich dalszym losie”. W zakonie, na każdym etapie
formacji, jest moment, w którym następuje decyzja przełożonych, czy kandydat
może iść w formacji dalej, czy może jeszcze należy zatrzymać go na tym etapie,
a może powinien jednak odejść i szukać woli Bożej gdzie indziej. Dla
formowanych to zawsze przejmujący moment niepewności. Pamiętam to doskonale ze
swojego własnego życia.
Od soboty zaś głoszę
rekolekcje siostrom Klaryskom od Wieczystej Adoracji. Plan jest znakomicie ułożony i mam trochę
czasu dla siebie. Jest to o tyle ważne, że pracuję już nad kolejnymi
rekolekcjami pod hasłem „Zagubione człowieczeństwo”. Tworzą się one na
podstawie Listu do Hebrajczyków. Ale to domaga się czasu, a tego, jak wiecie,
nie mam w nadmiarze.
Wczoraj polazłem na długi
spacer. Jak na maj, było okrutnie zimno. Zdumienie mnie ogarnęło jednak, kiedy
w wielu miejscach wyczuwałem nosem zapach grilla. Ludzi żadna temperatura nie
odstrasza – sezon czas zacząć. Dziś było trudniej… Zimno i lało przez cały
dzień – podejrzewam, że u Was podobnie. Spacer jednak, rzecz święta, więc w
strugach deszczu się przechadzając… znów czułem woń grilla. W tych warunkach
uznaję to już za sport ekstremalny.
Pan zaś dziś zaprasza do
zamieszkania w Nim (takim słowem oddaje tę rzeczywistość ksiądz Wujek w swoim tłumaczeniu).
Trwać, mieszkać, czyli stale przebywać – nie od czasu do czasu, okazjonalnie.
Tylko bowiem taka postawa gwarantuje owocowanie. Kto nie trwa w Nim – NIC nie
może uczynić. To NIC wybrzmiewa głośno i wyraźnie. Każde dzieło bowiem, które nie
ma zakotwiczenia w Nim jest ulotne i nietrwałe. Nie ostoi się. To, co w Nim
uczynione, jest wieczne, bo trwa w pamięci Boga.
A pociecha w tym, że nie
trzeba podejmować samodzielnych wysiłków, względem których wielką niewiadomą
jest czy zakończą się sukcesem, czy też nie. Otóż nad owocowaniem, nad dziełami
czuwa Ojciec, który zajmuje się uprawą winnych gałązek, którymi jesteśmy z ogromną pasją i zaangażowaniem. Skazani na sukces – trudno to nazwać inaczej… Ale tylko
z Nim, w Nim i dla Niego… Oddać chwałę Ojcu poprzez dokonywanie trwałych dzieł.
Taki ewangeliczny kierunek…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz