(Łk 5, 27-32)
Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego na komorze celnej. Rzekł do
niego: "Pójdź za Mną!" On zostawił wszystko, wstał i z Nim poszedł.
Potem Lewi wydał dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a był spory tłum
celników oraz innych ludzi, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali
faryzeusze i uczeni ich w Piśmie, mówiąc do Jego uczniów: "Dlaczego jecie
i pijecie z celnikami i grzesznikami?" Lecz Jezus im odpowiedział:
"Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie
przyszedłem powołać do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników".
Mili Moi…
Mamy już zapowiedź
tegorocznych rekolekcji, które rozpoczynamy pojutrze. Zamieszczam Wam ją
powyżej. Można puścić dalej. Im nas więcej, tym lepiej. Ja zaś powoli podchodzę
do lądowania z siostrami orionistkami. Kończymy jutro śniadaniem, a w poniedziałek
nagrania w Niepokalanowie. Zamierzam więc jutro zażyć przyjemności… Pewnie
wybiorę się na lotnisko – tam pochodzę, posiedzę, potęsknię za lataniem. A
potem może na Powązki. Nigdy nie byłem, a cmentarze lubię nawet bardziej niż
lotniska. Na obiad zjem pewnie jakąś wykwintną pizze w samochodzie. A po
południu może uda mi się odśpiewać Gorzkie Żale z Kościołem Warszawskim. Jedyna
przeszkoda to chyba to, że robi się bardzo mokro i jutro pewnie nie będzie lepiej…
Dziś jednak jeszcze się
skupiamy. A ja właściwie piszę scenariusze tego, co mam powiedzieć we wtorek w
Warszawie, nagrywając krótkie materiały promocyjne dla Wydawnictwa Esprit.
Wchłonąłem książkę, do sięgnięcia po którą mam zachęcić. Jest niezła – prosta,
franciszkańska (wszak autor franciszkaninem jest) – będę mógł więc z czystym
sumieniem o niej dobrze mówić. W zasadzie to nawet chyba nie o niej
bezpośrednio… Mam omówić pewne tematy, które w książce po prostu są
potraktowane szerzej – i to ma zachęcić do jej przeczytania. No, zobaczymy co z
tego wyniknie…
A dziś myślę o Lewim,
który wyrusza za Jezusem – za Najpiękniejszym z synów ludzkich. Jak bardzo
musiał go zafascynować sobą? Jak wyraźnie musiał dostrzec Jego piękno? Czy
Lewi wiedział, że Jezus jest reprezentantem Boga? Kimś absolutnie wyjątkowym?
Pewnie tak, bo inaczej by z miejsca nie ruszył… A skoro tak, to piękno Jezusa
musiało w nim przezwyciężyć cały wstyd, który mógł odczuwać z powodu swoich
grzechów. Poczuł się jednak przyjęty i nie pozwolił demonowi zahipnotyzować się
swoją niegodnością. A przecież mogło się tak stać. Mógł powiedzieć – Panie,
kto, ja? Takie nic, taki podły grzesznik? Nawet nie żartuj – dla mnie już nie
ma nadziei. Zbyt wiele zła zdziałałem w życiu.
A Lewi wstaje i idzie.
Samą swoją obecnością Jezus przywrócił mu nadzieję. Swoim zainteresowaniem
wobec kogoś takiego, takiego ostatniego z ostatnich… Ilu takich umiłowanych
synów i córek Boga czeka dzisiaj na tych, którzy przyjdą i bez obrzydzenia z nimi
pobędą. Czasem sprawy nie idą tak szybko, czasem nawrócenie to nie kwestia jednej
rozmowy, jednego spotkania. Czasem ono nie następuje nigdy (przynajmniej w
sposób widzialny). Czy to jednak wystarczy, żeby powiedzieć sobie – nie zasługujesz
na mój czas, bo jest tylu innych, którzy mnie naprawdę potrzebują. A tu – dno i
wodorosty…
Ja sam każdego dnia ciągle
na nowo przekonuję się, że takich Jezusowych metod musze się uczyć. One nie są częścią
mnie. Nie mam ich „z natury”. Dlatego tym większą radość odczuwam, kiedy nie
zdezerteruję, kiedy zachowam się jak On. Oby jak najczęściej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz