W owym czasie Maryja rzekła: "Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój
w Bogu, zbawicielu moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy. Oto bowiem
odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi
Wszechmocny, a Jego imię jest święte. Jego miłosierdzie z pokolenia na
pokolenie nad tymi, którzy się Go boją. Okazał moc swego ramienia, rozproszył
pyszniących się zamysłami serc swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył
pokornych. Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił. Ujął się za
swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki". Maryja pozostała u Elżbiety około
trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Mili Moi…
Najpierw uwaga techniczna…
Bywa, że niektórzy z Was kierują do mnie różne pytania. Bywa, że czynią to w
komentarzach, które ja przed zamieszczeniem zatwierdzam. Dostaję więc prostą informację
– Anonimowy (bo często nie podano nawet imienia) skomentował twój wpis (i tu
pada pytanie). Nie umieszczam tych komentarzy na blogu, bo jedyną możliwością
odpowiedzenia na wspomniane pytanie byłoby… napisanie kolejnego komentarza.
Odpowiedź miałaby charakter publiczny, a niektóre pytania z pewnością powinny zyskać
odpowiedź raczej prywatną. Dużo lepszą formą ich zadawania jest kontakt przez
Formularz kontaktowy (macie go po prawej stronie). Tam podajecie swojego maila
i wówczas wiem, gdzie skierować odpowiedź. Zachęcam do podpisania się chociaż imieniem,
bo naprawdę trudno pisać do kogoś nie wiedząc nawet czy jest mężczyzną czy
kobietą.
Moje przedświąteczne dni,
to doroczna robota… Przede wszystkim spowiadanie. W tym roku nieco inaczej –
nie spowiadamy w konfesjonałach przez cały dzień. Taka decyzja naszego
przełożonego. Ale na brak penitentów nie narzekam. Dni są raczej wypełnione. A
w międzyczasie szukam chwili na (choćby) napisanie kartek świątecznych. Dziś
ostatecznie i to zadanie sfinalizowałem. Dni skupienia w klasztorach sióstr w
minionych dniach wygłoszone. Stajenka (mój pokój) wysprzątana. Można będzie
świętować… Oczywiście wszystko w międzyczasie – pomiędzy Mszami, w które najbliższe
dni będą obfitować.
Dziś, musze przyznać, byłem
świadkiem przykrego zdarzenia. Jadąc po godzinie 15 do sióstr, słuchałem jakiejś
rozgłośni radiowej. Zadzwoniono w niej do chłopca (młodego mężczyzny), który zgłosił się do jakiejś
formy radiowej zabawy, która, jak zrozumiałem polegała na pomocy ludziom w
nawiązywaniu zerwanych więzi. Chłopiec w swoim zgłoszeniu
podał, że zerwała z nim dziewczyna, ponieważ przesadził podczas seksu. Na
antenie dwoje dorosłych ludzi (mężczyzna i kobieta) nastawali na niego, żeby
powiedział co tez takiego się stało (cały Poznań na to czeka). No więc po 15,
jadąc autem dowiedziałem się, co ów chłopiec (młody facet) chciał, żeby zrobiła mu jego
dziewczyna, czemu ona mu tego nie chciała zrobić, co robiła w zamian i że on
jej zabrał „zabawkę”, a ona się obraziła i on dwa dni nie zadzwonił i ona go
rzuciła, a byli ze sobą… już dwa miesiące.
I żebym był dobrze zrozumiany
– ani łatwo się nie gorszę, ani to dowód jakiejś pruderii. Miałem tylko wrażenie,
że dzieje się coś bardzo niedobrego. Dwoje dorosłych ludzi wypuszcza
szczeniaka, żeby na antenie opowiadał ze szczegółami o swoich ekscesach
seksualnych wczesnym popołudniem. Nachalnie domagają się, żeby opowiedział co
tam „tak naprawdę się stało”. W drugiej części miał nastąpić telefon do
zainteresowanej, która, jak mniemam, miała się wypowiedzieć w tym samym temacie.
A potem „radiowcy” mieli zobaczyć, czy coś się z tym da zrobić. Nie słuchałem już
jednak. To było dla mnie zbyt wiele. Doświadczenie „zoologiczne”. Właściwie, w czasach,
kiedy próbuje się człowieka sprowadzić do roli nieco bardziej rozgarniętego
zwierzęcia, może nie powinno mnie to dziwić. A jednak ciągle dziwi… Nawet nie
umiem powiedzieć czy oburza. Po prostu wciąż zdumiewa i dziwi. Kiedy czasem
słyszę, że ktoś osiągnął „dno dna”, to nagle okazuje się, że pojawia się ktoś inny,
kto dowodzi, że można się przebić jeszcze głębiej.
I w tym kontekście patrzę dziś
na Przeczystą Dziewicę, która prowokuje mnie do postawienia sobie pytania o „oazy
uwielbienia”. Czy w takim splugawionym świecie, gdzie wszystko jest wystawione
na widok publiczny, nie należałoby szukać miejsc, gdzie przebywają ludzie
gorliwie wielbiący Boga. Skromni, prości, ale zakochani w Nim. Dlatego, kiedy
zadzwoniły wczoraj siostry klaryski z Pniew prosząc o kolejne rekolekcje
ucieszyłem się niezmiernie. Kilka dni pośród takich ludzi. A przecież to nie
jedyne miejsce. Odtruwajcie się, drodzy. Szukajcie takich miejsc. Szukajcie
ludzi, z którymi będziecie mogli uwielbić Boga, bo inaczej zaleje nas muł i
szlam, przysłaniając to, co prawdziwe i piękne…
Zawsze zastanawiałam się, jak się czują księża po całym dniu spowiadania ludzi i ciągłego słuchania tylko o ich "błocie". To musi być bardzo obciążające.
OdpowiedzUsuń