piątek, 4 grudnia 2020

otwórz oczy...


(Mt 9,27-31)
Gdy Jezus przechodził, szli za Nim dwaj niewidomi, którzy głośno wołali: „Ulituj się nad nami, Synu Dawida”. Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: „Wierzycie, że mogę to uczynić”? Oni odpowiedzieli Mu: „Tak, Panie”. Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: „Według wiary waszej niech się wam stanie”. I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: „Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie”. Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.


Mili Moi…
Wczoraj w Poznaniu atak zimy, która jak co roku, w grudniu, zaskoczyła wszystkich… Przyszła tak NIESPODZIEWANIE. Ale przez chwilę było pięknie. Ja mam okna dachowe, więc kołderka śniegu natychmiast je przykryła. Akurat wczoraj sprzątnąłem sobie stajenkę. Zrobiłem sobie kawki, wlazłem pod koc, wziąłem książkę do ręki, zanurzyłem się w fotelu i rozmyślałem, czy być może umarłem i tego nie zauważyłem, a to już to obiecane mieszkanie w Domu Ojca… Tak było pięknie…

A dziś ruszam do Międzyrzecza. Mikrorekolekcje dla wspólnoty Galilea. W reżimie sanitarnym. Będą przychodzić i odchodzić. Mam nadzieję, że wszyscy duchowo w tym czasie skorzystamy. Dziś również czternasta rocznica moich ślubów wieczystych. To już tyle lat żyję tylko dla Jezusa – nie tylko sercem, ale również formalną decyzją wyrażoną na piśmie. To mój skarb. Prawdziwy skarb w dłoniach żebraka. Modlę się, żebym coraz lepiej rozumiał ten skarb. Modlę się, żebym docierał do głębi. I żeby to co ważne, pozostało ważne na zawsze.

A dwaj niewidomi? Motywują swoją nieustępliwością. Idą, proszą, wołają głośno. Natarczywi i konsekwentni. A Pan jakby zwlekał. Może rzeczywiście jest tak, że droga modlitwy zakłada wzrost wiary i pragnienia. Gdybyśmy otrzymali od razu, być może wzięlibyśmy i poszli, ceniąc mniej niż wówczas, kiedy kosztuje nas to wiele zaangażowania z naszej strony. Być może to nam potrzebne jest oczekiwanie – żebyśmy lepiej rozumieli co właśnie za chwilę się wydarzy. Żebyśmy poznali czym jest cud...

Jest jednak pewien rodzaj ślepoty (jeśli o niej dziś już mowa), z którą nawet Jezus sobie nie poradzi. To ŚLEPOTA ZAMKNIĘTYCH OCZU. Jeśli człek się uprze, żeby nie widzieć i zamknie oczy, to choćby sam Pan Jezus go namawiał do ich otwarcia, to może się to nie udać. Może nie cudu nam więc trzeba, ale otwarcia oczu. Szeroko…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz