poniedziałek, 23 grudnia 2019

odpocznę...



(Łk 1,57-66)
Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz ma otrzymać imię Jan”. Odrzekli jej: „Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię”. Pytali się więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał, i mówił wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże będzie to dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim.


Mili Moi…
I znów dłuższa przerwa… Przepraszam… Minęły rekolekcje w Legnicy. Piękne doświadczenie. Przede wszystkim byłem zbudowany atmosferą na plebanii. Bardzo dużo parafii odwiedzam w swoich rekolekcyjnych podróżach i wiem, że to wcale nie łatwe stworzyć miejsce, w którym na plebanii wszyscy czują się dobrze, jak w domu. W Legnicy tak właśnie jest. Poza tym, urzekł mnie stosunek młodszych księży do seniorów, którzy regularnie przyjeżdżają pomagać w duszpasterstwie. Szacunek i wielka życzliwość, czyli tak, jak powinno być. Odwiedziliśmy nawet dom księdza emeryta spędzając miłe chwile w gronie spracowanych, a często na starość schorowanych kapłanów.

Niestety jedna rzecz w czasie tych rekolekcji nie była fajna… Lodowaty kościół. Nie byłem chyba najlepiej na taki wariant przygotowany, co zaowocowało w minionych dniach. Gorączka, osłabienie i raczej bliższy kontakt z łazienkowym „wielkim uchem”. Święta więc pewnie będą siłą rzeczy bardziej wypoczynkowe.

Może to i dobrze, bo tuż po nich głoszę dwudniowe skupienie siostrom franciszkankom w Warszawie, w sobotę wieczorem udaję się do Wrocławia, gdzie mam w niedzielę kazania Świętorodzinne, a w poniedziałek i wtorek nagrywam w Niepokalanowie. No więc znów poszalejemy wraz z PKP. Może w sylwestrowe popołudnie będą jakieś dodatkowe atrakcje dla pasażerów. Siedzę więc o próbuje obmyślać zadane mi treści… Taki na przykład temacik – „Aniołowie – wysłannicy Boga, narzędziami w utrwalaniu wiary”. Nie pytajcie co powiem, bo na dziś jeszcze nie wiem…

Za to dziś rozważam od rana konsekwencję i zdecydowanie rodziców Jana. Skoro anioł powiedział, że ma mieć na imię Jan, to choćby wszystkim wydawało się to dziwne, niewłaściwe, to oni tak właśnie swoje dziecko zamierzają nazwać. Piękny obraz na czasy, w których tak bardzo potrzeba radykalizmu i zdecydowanych postaw, ale nie przeciwko komuś, jeno dla podkreślenia swoich przekonań i poglądów. Fakt ich posiadania nie obraża innych. Ba, żeby szanować poglądy cudze, trzeba mieć z pewnością najpierw własne. A ich jasne wyrażanie, zwłaszcza jeśli dotyczą kwestii najważniejszych wydaje się być dziś naprawdę ważne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz