sobota, 14 grudnia 2019

agresja...



(Mt 17,10-13)
Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: „Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.


Mili Moi…
Mam chyba jakąś umiejętność przyciągania kłopotów, albo znajdowania się w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu. Dziś wybrałem się oczywiście w drogę do Legnicy, gdzie głoszę rekolekcje. Do Wrocławia dojechałem bezkolizyjnie. Stamtąd szynobus wyruszył już z lekkim opóźnieniem, oczywiście niemożliwie zapchany pasażerami. No i w pewnej chwili dobrze mi znane pokrzykiwania jakiegoś kolesia około trzydziestki, który zaczął miotać przekleństwa przeciwko grupie młodziaków ewidentnie wracających ze szkoły. Znane mi, bo w „moich” sytuacjach kryzysowych, o których wspominałem jakiś czas temu, wszystko zaczynało się tak samo…

Ale tym razem nie skończyło się dobrze… Zaczęła się potężna szarpanina – krzyki, piski, przepychanki, hamulce ręczne, telefony na policje. A agresor rozjuszony jak młody byk – aż siny ze złości i targającej nim nienawiści. Kiedy zerwał młotek ze ściany i zaczął z nim szarżować, wówczas trzech facetów rzuciło się na niego, obezwładniło i wyrzuciło z pociągu na najbliższej stacji. Straszne doświadczenie. Przerażająca agresja, wulgarność, pogarda… Gdybym miał opisać demona, to dziś go widziałem w działaniu. Siedział z pewnością na plecach tego człowieka…

Coraz częściej zastanawiam się jak reagować… Czy się bronić? Czy uciekać? Czy poddać się tej przemocy z nadzieją, że Bóg nie pozwoli na nic, co nie mieści się w Jego planie? Jeśli dziś Jezus mówi o Synu Człowieczym, który będzie cierpiał z ręki ludzi, to czy godzi się, żeby Jego naśladowca używał pięści wobec tych, którzy nadal to cierpienie chcą zadawać? Kumulacja tych zjawisk rodzi we mnie coraz więcej pytań i choć dzisiejsze zdarzenia nie dotyczyły mnie bezpośrednio, to zastanawiałem się co by było gdyby… Agresor stał obok mnie przez pierwsze dziesięć minut podróży… A gdyby skierował swoją złość na mnie? Naprawdę nie znam odpowiedzi na te pytania… A może znam, tylko się jej obawiam… Może jeszcze raz muszę przeczytać dzisiejszą Ewangelię…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz