sobota, 9 listopada 2019

święty dom Pana...


Photo by Aaron Burden on Unsplash
(J 2,13-22)
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska”. Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: „Gorliwość o dom Twój pożera Mnie”. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: „Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?”. Jezus dał im taką odpowiedź: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”. Powiedzieli do Niego Żydzi: „Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?”. On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy zatem zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.


Mili Moi…
Wybaczcie, że nie zaglądałem tu znów długo, ale miniony tydzień spędziłem w Niepokalanowie głosząc rekolekcje dla moich współbraci. To dla mnie coś zupełnie nowego i nie ukrywam, choć rzadko odczuwam stres na ambonie, tym razem go zanotowałem. Mówić do swoich (a zakonne plemię jest nader krytyczne), to nie prosta sprawa. Ale musze przyznać, że sporo pozytywnych recenzji do mnie dotarło. Oczywiście zakładam, że równie wiele mogło być mniej pozytywnych, które nie dotarły do mnie bezpośrednio. Ale i tak się cieszę, że nowe doświadczenie zdobyte. No i tydzień u Mamy w Niepokalanowie. Możliwość codziennej adoracji w Kaplicy Pokoju… To prawdziwe łaski…

Te rekolekcje nie były aż tak absorbujące, ale niestety w międzyczasie musiałem tworzyć już kolejne, które prowadzę wraz z małżeństwami w następny weekend, a które musiałem dobrze przemyśleć, bo są poświęcone potrzebom. Nie jest to więc temat, który wysuwa się z rękawa. Ale niemal wszystkie z dziewięciu wystąpień udało mi się przygotować. To ważne, bo dziś już rozpoczynam głoszenie kazań przedodpustowych w sąsiedniej parafii św. Marcina, a we wtorek znów wracam do Niepokalanowa na nagrania w radio i ich treść wciąż nie jest przygotowana. Środa i czwartek to dni skupienia dla sióstr. Dyscypliny mi trzeba. Ale na szczęście z nią jakoś sobie radzę. Dziś pobudka o trzeciej rano… I trochę rzeczy nadrobiłem…

Ostatnie dwa tygodnie to również zmaganie się z tajemniczymi bólami żołądka. Tak bardzo mnie zaniepokoiły, że wczoraj udałem się na badania do Warszawy. Okazało się, że odezwała się mieszkająca tam bakteria, więc od dziś zaczynamy walkę antybiotykową. Widać czemuś to wszystko ma służyć…

A rozgniewany Jezus w dzisiejszej Ewangelii przypomniał mi, że istnieją pewne granice, których przekraczać nie wolno. Nie tylko dlatego, że są one święte, ale że ich przekroczenie może wprowadzić człowieka w bardzo nieszlachetne mechanizmy działania, które nie mają nic wspólnego z szacunkiem wobec Boga. Czy handlarze w świątyni mieli jakiekolwiek wątpliwości wobec swojej działalności? Żadną miarą… Przestali zauważać, że dawno przekroczone granice straciły dla nich jakiekolwiek znaczenie. Mawiają, że najtrudniej wyważyć pierwsze drzwi, potem już człowiek nabiera wprawy. I mam wewnętrzną pewność, że ta „wprawa” mnie zupełnie nie interesuje. Dostrzegam, że Pan przywraca mi świadomość prostych znaków i gestów, które dawno wyszły z użycia, a które zwracają uwagę na szacunek wobec Niego, na jego obecność. Jakiś czas temu choćby zawiesiłem w swoim pokoju kropielnicę i zacząłem bardzo często żegnać się wodą święconą przy wejściu i wyjściu. Przypominam sobie do Kogo należę… A spontaniczne przesuwanie granic jest dla mnie coraz mniej atrakcyjne… Może to definitywne pożegnanie młodości…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz