środa, 22 maja 2019

ładowanie...


Photo by Steve Johnson on Unsplash
(J 15,1-8) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.


Mili Moi…
U mnie po staremu… Walczę z kolejnymi rekolekcyjnymi treściami… Jakież to rozwijające! Uczę się nowego spojrzenia, choćby na Mojżesza. Dziś przeczytałem arcyciekawy artykuł o Mojżeszu – mężczyźnie bez ojca. Mam nadzieję, że z tych inspiracji zrodzą się całkiem ciekawe rekolekcje. Poza tym oczywiście zwyczajna praca – spowiadanie (dziś cały dzień), celebracja Eucharystii, spowiedzi generalne (wczoraj przefajnej pary przed ich ślubem).

Dziś też doznałem ważnej łaski… W naszej, franciszkańskiej tradycji, mamy takie wydarzenie związane z decyzją Franciszka o wyborze kierunku u początku prowadzenia życia pokuty. Zastanawiał się czego chce od niego Pan – czy ma się udać z Ewangelią do ludzi, czy raczej pędzić swój żywot w pustelni, odizolowany od świata. Franciszek poprosił o pomoc w rozeznaniu – brata Sylwestra (kapłana) i siostrę Klarę. Modlili się oni i po jakimś czasie przekazali Franciszkowi światło, że jednak ma iść do ludzi…

Ja też nosze się od jakiegoś czasu z ważną sprawą, koniecznością ważnej decyzji i w duchu wiary postanowiłem iść tą samą drogą, co święty Franciszek. Ostatnie rekolekcje dla sióstr klarysek wiązały się ze szczerą prośbą, aby pomogły mi rozeznać. A ja w międzyczasie spotkałem się z moim „bratem Sylwestrem”. Dziś zadzwoniła do mnie ksieni (siostra przełożona) po spotkaniu z siostrami, które przekazały mi zgodnie swoje przekonanie, które okazało się zbieżne z pomocnym słowem rady otrzymanym od „Sylwestra”. Jest to dla mnie ważne światło. Ale co więcej, jestem bardzo wzruszony tym, że siostry potraktowały tę sprawę tak solidnie i poważnie i naprawdę się w tym czasie modliły za mnie i w mojej sprawie. Tylu dobrych ludzi wokół…

A nad Słowem dziś myślę, że cudownie byłoby trwać w Jezusie. Wszyscy chyba mamy z tym kłopot. W dobie telefonów komórkowych, których baterie ładuje się w nocy, chyba wydaje nam się, że z Jezusem można podobnie – podłączyć się, podładować i to najlepiej… w nocy. Żeby nie zabierało to nam cennego czasu i nie wymagało ani chwili „nie działania”. Tymczasem „wtyczka” tylko podłączana do Jezusa okazjonalnie nie daje tego życia, które On dla nas ma. Daje pewnie jakąś cząstkę, namiastkę – nie umieramy. Ale czy żyjemy? W pełni?

A któż to może wiedzieć? – powiecie. Ale czy rzeczywiście nie mamy żadnych elementów weryfikacyjnych? A owoc obfity, o którym wspomina dziś Pan? A wypełnienie wszystkich naszych modlitw, o czym nas dziś zapewnia? Czy to nie konkrety? Sprawdzaliście? Badacie czy Wasze modlitwy zostały wysłuchane? Interesuje Was to? Proste elementy wskazujące na poziom trwania w Nim. Nie na poziom „naładowania baterii” po to, żeby za chwile się odłączyć i hulać w swoim świecie po swojemu. Dlatego chyba wierzę klaryskom… Bo one trwają w Nim… Życzę Wam spotkania z takimi ludźmi i stania się jednym z nich…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz