(Mt 23,23-26)
Jezus przemówił tymi
słowami: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie
dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w
Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego
nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie
wielbłąda. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o
czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i
niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i
zewnętrzna jego strona stała się czysta”.
Mili Moi…
No i mogę z czystym
sumieniem powiedzieć, że… mieszkam. Wszystko się udało skompletować, poskręcać
i poustawiać. Niemała w tym zasługa br. Andrzeja, i br. Przemka, bez których
pomocy z pewnością by się nie udało. Ale i ja pośród nich jestem całkowicie
wyczerpany. Kosztowało to wszystko wiele wysiłku, ale efekt jest naprawdę
dobry, co mnie cieszy, bo pokój klasztorny ma być skromny, ale i piękny. Tu
pracuję, więc muszą być ku temu jak najlepsze warunki.
Poza tym procesem meblowania
rozglądam się trochę po najbliższej okolicy, głoszę pierwsze kazania, słucham
pierwszych spowiedzi. Wielkopolanie są wymagającymi słuchaczami. Przekonałem
się o tym już dawniej. W niedzielę zaczepił mnie młody stosunkowo człowiek,
który owszem, pochwalił moje kazanie, ale z niesmakiem dodał, że… było za
długie. No chyba się będzie musiał przyzwyczaić…
A tydzień ze Słowem
rozpoczął się od dość bolesnego „biada”… Dziś dotyczy ono braku rozeznania
tego, co ważne i braku zdolności odróżniania rzeczy ważnych od mniej ważnych.
Jeśli człowiek Boży popadnie w taką pułapkę, jest gotów swoje subiektywne
przekonania czynić prawdą objawioną i na tej podstawie wartościować działania
innych. Ostatnio przeczytałem w internecie komentarz pewnej pani, która
dowodziła, że spotkania charyzmatyczne nie mogą być katolickie, bo… nie odmawia
się tam wspólnie Różańca, a podczas Mszy z modlitwą o uzdrowienie nie bywa
zwykle używana I Modlitwa Eucharystyczna (jedyna katolicka według tej pani). No
i jak tu komentować takie brednie???
Stąd już bardzo łatwo do
uznania siebie za „Alfę i Omegę” i do okopania się w bastionie „katolicyzmu”,
który nie dopuszcza niczego, co ja za katolickie nie uznaję. Jedyną szansą na
uniknięcie takiej pułapki jest chyba mocno krytyczny stosunek do skrajnych postaw
przy jednoczesnym wejściu w postawę ucznia. Szukam, pytam, chcę wiedzieć i
dopuszczam do siebie myśl, że prawda może być gdzieś ponad tym, co mnie wydaje
się najprawdziwsze. A tu na scenę wkracza mocno niepopularna dziś cnota –
pokora, która poza zewnętrznymi gestami, czy postawami, dotyka nade wszystko
wnętrza człowieka prawdziwie wierzącego. Taki człek rozumie, że Kościół, wiara,
prawda to kategorie, które wykraczają nieco poza to, co ja sam uważam za
najlepsze. I wtedy naprawdę robi się ciekawie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz