czwartek, 23 listopada 2017

święto wdzięczności...

zdj:flickr/Don McCollough/Lic CC
(Łk 19,41-44)
Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia.

Mili Moi…
Dziś Thanksgiving… W tym roku spędzamy je po kapłańsku, czyli we własnym domu. Zjedliśmy podgrzanego kurczaka z wczoraj, bo trzy nawiedzone knajpy były zamknięte. Indyk jakoś sprytnie ominął nasze domostwo. Bynajmniej jednak się nie uskarżam i nie jest mi z tego powodu źle. Doskonała okazja, żeby poczuć samotność Jezusa, przed czym się nie bronię…

Ale wdzięczny jestem, wszak o to w tym święcie idzie… Dziś najbardziej za to, że nie jest mi wszystko jedno, że wciąż nie uległem chorobie obojętności. Zagrzewają mnie trzy obrazy ze Słowa z minionych dni. Najpierw sędziwy Eleazar, potem anonimowa matka i jej siedmiu synów, a dziś Matatiasz. Daleko mi pewnie do ich radykalizmu posuniętego aż do krwi, ale blisko do postawy „non possumus”. Nie można sprzedać Boga za garść pieniędzy, za wątpliwe przyjaźnie, za ludzki święty spokój.

Kiedy pojawia się choroba obojętności, w konsekwencji, tuż za nią, zwykle gwałt i ruina… Obojętna Jerozolima, przepych, fałszywi przyjaciele i bardzo prawdziwi wrogowie. Łza Jezusa poprzedzająca wszystko. Jak wielkim dramatem jest nierozpoznanie przechodzącego Boga! Kiedy On się oddala, nie pozostaje już nic. Ani radości, ani nadziei…

I o tych biedakach myślę, którzy być może dziś zasiadają przy czterdziestofuntowych indykach i suto zastawionych stołach, ale toczy ich zaraza obojętności, niszczy miłość pieniądza, otaczają życiowe zgliszcza i ruiny. W jak wielu domach dzisiaj Jezus roni łzę? W jak wielu celebruje się „wdzięczność” do bliżej nieokreślonego adresata? Modlę się, żeby Pan ocalił „Jerozolimę ludzkich serc”. Niech wróg dziś nie triumfuje! Chwała Najwyższemu za wszystko. Bo wdzięczność jest najlepszą bronią…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz